Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk i b. wiceminister sprawiedliwości Michał Woś zostali powołani na stanowiska ministra - członka Rady Ministrów. Wszyscy dotychczasowi ministrowie, z wyjątkiem Teresy Czerwińskiej, którzy odeszli we wtorek z rządu uzyskali mandaty posłów do Parlamentu Europejskiego.

„To są osoby, których nominacje przede wszystkim wynikają z takiego układu, czy rozdania wewnątrz partii politycznej, czy też może w otoczeniu premiera. Tutaj może nie tyle zaskakujące jest samo nazwisko, co trochę zaskakująca jest funkcja Michała Dworczyka – tzw. ministra bez teki. O jego zadaniach dowiemy się pewnie niedługo" – powiedział PAP dr Biskup.

„Ciekawym posunięciem jest też, że został utrzymany wicepremier ds. koordynacji pracy resortów. (…) To akurat dobry kandydat, czyli szef Komitetu Stałego Jacek Sasin, który ma duże doświadczenie w pracy administracyjnej, w pracy urzędniczej, międzyresortowej, więc wydaje mi się to trafne posunięcie" – dodał.

Biskup pytany, czy po zmianach nadal utrzyma się poziom zaufania i poparcia dla rządu Mateusza Morawieckiego ocenił, że „nie ma tu jakiś większych zagrożeń, dlatego że raczej tutaj chodzi o taką końcówkę rządu". "Zresztą to było dzisiaj także podkreślane podczas uroczystości" - dodał.

Reklama

„Chodzi o to, żeby nie robić rewolucji, tylko raczej dokończyć to, co zostawili poprzednicy. Tak więc jakby to zaufanie społeczne ma przyjść razem z poprzednikami - ludzie też powinni ufać i tym nowym ministrom. Myślę, że nowi ministrowie nie będą teraz super eksponowani, w tym sensie, że nie będą robić nic takiego, co by mogło ewentualnie zagrażać wizerunkowi rządu. Po prostu będą takimi kontynuatorami” – stwierdził politolog.

Jego zdaniem, wtorkowa rekonstrukcja „to bardziej zmiana techniczna, niż wizerunkowa”.

„Żadna z tych osób nie jest też kontrowersyjna. To są osoby w większości doświadczone w pracy. Moim zdaniem mogą pomóc w sprawniejszym funkcjonowaniu rządu, natomiast wydaje mi się, że nie będą miały jakiegoś wielkiego zadania wizerunkowego, bo to nie jest tutaj ich rola. Rola wizerunkowa spoczywa na premierze, prezesie partii – a nie akurat na tych ministrach” - powiedział dr Biskup.

Maliszewski: To odświeżenie modelu, który się sprawdzał

Nie ma zaskoczenia, ale też i taki był plan tej rekonstrukcji – podkreślił w rozmowie z PAP dr hab. Norbert Maliszewski, prof. UKSW. "To miało być takie odświeżenie, lifting modelu, który się sprawdzał" – dodał.

"Lepsze jest wrogiem dobrego, eksperymenty są potrzebne wówczas, kiedy rząd źle funkcjonuje. Tutaj jak się patrzy na różnego rodzaju wskaźniki społeczno-gospodarcze, to ten rząd działał dobrze. I wydaje się, że właśnie zgodnie z tym kluczem, czyli zastosowaniem tych elementów, które się sprawdziły, tak właśnie zostali dobrani ministrowie na ten okres przed wyborami" – podkreślił w rozmowie z PAP politolog i psychol społeczny, dr hab. Norbert Maliszewski, prof. UKSW.

Maliszewski komentując zmiany w rządzie podkreślił, że "nie ma zaskoczenia, ale też i taki był plan tej rekonstrukcji". "Nie ma być to jakaś rewolucja, nie ma być to jakiś rząd +zderzaków+. To miało być takie odświeżenie, lifting modelu, który się sprawdził" – dodał.

Politolog wskazał, że poza znanymi nazwiskami, takimi jak Jacek Sasin, Marian Banaś czy Elżbieta Witek, w składzie nowego rządu "pojawili się też młodzi, dynamiczni politycy, jak chociażby Michał Dworczyk, który uzyskał awans jako docenienie, pewnego rodzaju, jego zasług".

"Generalnie jednak ta rekonstrukcja to jest właśnie taki komunikat płynący do wyborców, że ten rząd będzie realizował to, za co dotychczas był doceniany. Czyli że będzie rozumiał potrzeby Polaków, że będzie obiecywać bezpieczeństwo, stabilizację. To są politycy, którzy raczej wyrażają postawy umiarkowane, koncyliacyjne – i to jest chyba taki klucz owych zmian" – zaznaczył Maliszewski.

W ocenie politologa, kluczowe zmiany dotyczyły dwóch resortów: edukacji narodowej, oraz rodziny, pracy i polityki społecznej.

"W tych dwóch ministerstwach, które będą miały znaczenie w przypadku ewentualnych protestów społecznych, nie wybrano jakiegoś polityka, który jest bardzo rozpoznawalny, czyli nie kierowano się tymi kwestiami wizerunkowymi, tylko kwestiami sprawności. (...) Tu akurat zdecydowano się na takich polityków, którzy w tej ewentualnej sytuacji kryzysowej będą doświadczeni i będą potrafili sobie radzić" – wskazał.

Jak dodał, zarówno Bożena Borys-Szopa jak i Dariusz Piontkowski "mają kompetencje i doświadczenie w tych dziedzinach; uczestniczą w debatach związanych z problemami czy to nauczycieli, czy pracowników socjalnych i to jest drugi klucz – oprócz tej obietnicy bezpieczeństwa i kontynuacji tego, co najlepsze, to właśnie nie tyle głośne nazwiska, co sprawni politycy, którzy będą potrafili sobie radzić w momencie kryzysu".

"Rząd ma być sprawny przez te ostatnie cztery miesiące. Nie mamy mieć do czynienia z jakimiś konfliktami, sporami osób, które mają jakieś aspiracje polityczne, tylko ma to być sprawna machina, która ma przekonywać Polaków do tego, że ten rząd jest skuteczny i wiarygodny, chociażby w realizowaniu ważnych dla Polaków programów społeczno-gospodarczych" - podkreślił.

Pytany, czy nowi ministrowie bardziej pomogą, czy zaszkodzą Zjednoczonej Prawicy w kontekście jesiennych wyborów parlamentarnych ocenił, że "ciężar kampanijny przeniesie się do ośrodka związanego bardziej z samą partią, z samym prezesem Jarosławem Kaczyńskim".

"Rząd ma być sprawny w realizacji owych programów, a tymi kwestiami kampanijnymi będzie bardziej zajmował się zespół związany z Jarosławem Kaczyńskim. I to wydaje mi się jest taki dobry podział, dlatego, że (inaczej) byśmy mieli do czynienia z politykami, którzy mają wielkie ambicje i są bardzo znani, a są mniej doświadczeni w resortach. Przy zmianie, taki polityk musi się uczyć resortu – a na to nie ma czasu. Trzeba pamiętać, że na Prawo i Sprawiedliwość głosuje się głównie na listy, i za sprawą dobrych programów" – powiedział.

Dodał, że "promowanie nazwiska poprzez funkcję ministra byłoby zbyt ryzykowne". "Lepiej postawić na bardziej doświadczone osoby żeby ta lokomotywa rządowa działa sprawnie - zaznaczył.

Pytany, czy po zmianie na stanowisku ministra finansów nie pojawią się opinie, że realizacja rządowych programów jest zagrożona, podkreślił, że "taki argument oczywiście będzie się pojawiał w narracjach opozycyjnych, ale tutaj partia rządząca radzi sobie w dwojaki sposób". Jak tłumaczył, "ministrem zostaje osoba, która ma ogromne sukcesy i to namacalne sukcesy, a poza tym funkcjonowała w ministerstwie". "Jeżeli byśmy mieli do czynienia z jakąś trudną sytuacją, to osoba, która zna od podszewki sytuację budżetową – nie decydowałaby się na bycie ministrem" – wskazał.

Konfederacja Lewiatan: Nowy minister finansów powinien stać na straży budżetu

Nowy minister finansów powinien stać na straży budżetu; wyzwaniem jest niedopuszczenie do zwiększenia deficytu finansów publicznych, a priorytetem powinno być zwiększenie inwestycji - uważają eksperci z Konfederacji Lewiatan.

Przedstawiciele Konfederacji Lewiatan zwrócili uwagę w komentarzu przekazanym PAP, że w Polsce mamy do czynienia z trwale niskim poziomem inwestycji i mało optymistycznymi prognozami co do możliwości odwrócenia tego trendu w najbliższych latach.

"Kulejące inwestycje mogą osłabiać tempo wzrostu gospodarczego w dłuższej perspektywie. Dlatego priorytetem rządu i nowego ministra finansów powinno być zwiększenie inwestycji" – uważa dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan Grzegorz Baczewski.

"Przed nowym ministrem finansów stoi wyzwanie - niedopuszczenie do powiększenia deficytu finansów publicznych. Powinien twardo bronić i stać na straży budżetu. Hamować zapędy do wybujałych wydatków o charakterze konsumpcyjnym. Tym bardziej, że wiele pokus pojawi się jesienią, w okresie przedwyborczym. Wydatki zaś powinny w jak największym stopniu mieć charakter prorozwojowy i służyć pobudzeniu inwestycji przedsiębiorstw (zwłaszcza mniejszych)" - dodała ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan Sonia Buchholtz.

Jej zdaniem na pewno istnieje potrzeba dalszego uszczelniania systemu podatkowego, ale - jak podkreśliła - nie może się to odbywać kosztem karania uczciwych przedsiębiorców. "Mamy nadzieję, że nowy minister finansów definitywnie zrezygnuje z tzw. testu przedsiębiorcy" - zaznaczyła.

Zdaniem pracodawców nowy minister finansów powinien zastanowić się też nad powołaniem komisji lub rady, której zadaniem byłby stały monitoring stosowania prawa podatkowego. Rekomendacje tej instytucji powinny być brane pod uwagę przy proponowaniu zmian - wskazali w swoim komentarzu.

Szef BCC o nowym ministrze finansów: To dobra nominacja

To jest dobra nominacja - tak prezes BCC Marek Goliszewski skomentował wybór Mariana Banasia na stanowisko ministra finansów. Ocenił, że największym wyzwaniem dla nowego szefa MF będzie zdobycie pieniędzy na realizację obietnic PiS bez zwiększania deficytu sektora finansów publicznych.

"Odnosimy się do takiego wyboru pozytywnie. Z ministrem Banasiem od wielu lat prowadzimy konkurs +Urząd Skarbowy przyjazny przedsiębiorcy+. Minister dał się poznać jako człowiek wyważony, otwarty na przedsiębiorczość, na przedsiębiorców" - podkreślił szef Business Centre Club (BCC).

Według Goliszewskiego nowy szef MF będzie musiał zmierzyć się z "dosyć trudną sytuacją". "Trzeba będzie zdobyć pieniądze na +Piątkę Kaczyńskiego+, co może pogłębić deficyt. Zakłada się też zwiększenie uszczelnienia systemu podatkowego" - wskazał prezes BCC.

Podkreślił, że wyzwaniem będzie też to, by nie zwiększać deficytu sektora finansów publicznych oraz to, by nie hamować nastawienia przedsiębiorców do inwestycji prywatnych. "Inwestycje prywatne osiągnęły dosyć niski pułap. Teraz trzeba tak poszukiwać pieniędzy, by chęć inwestowania pozostała" - podkreślił. Dodał, że jest to tym ważniejsze, że idzie spowolnienie gospodarcze i dobra koniunktura się obniża.

"Minister Banaś zadania ma bardzo trudne, ale biorąc pod uwagę jego elastyczność i wyważenie sądzę, że to jest dobra nominacja" - ocenił Goliszewski.

>>> Czytaj też: Rekonstrukcja rządu. Oto lista nazwisk nowych ministrów