O krok od tragedii

2 czerwca około godziny 8:30 wielki statek pasażerski MSC „Opera” wpływając do weneckiego portu turystycznego położonego w centrum miasta stracił sterowność i zahaczył o brzeg, przy okazji taranując małą łódź turystyczną. W wyniku wypadku ranne zostały 4 osoby oraz uszkodzona część nabrzeża. Miejsce natychmiast zabezpieczyły służby porządkowe,
a ruch w porcie został na jakiś czas sparaliżowany. Na szczęście skutki wypadku nie okazały się bardzo poważne, choć niewiele dzieliło je od prawdziwej tragedii. Zdarzenie to stało się kolejnym argumentem przeciwników wielkich statków w walce o zakaz ich obecności na wodach weneckiej laguny.

Precz z wielkimi statkami!

8 czerwca na placu Św. Marka zebrało się około 10 tysięcy osób protestujących przeciwko obecności wielkich statków w weneckim porcie. Tymi, którzy najgłośniej domagają się wprowadzenia owego zakazu są wenecjanie. To właśnie rodowici mieszkańcy Wenecji podają statki pasażerskie i odbywający się na gigantyczną skalę napływ turystów za główne powody wyniszczania ich miasta oraz motywy zmuszające ich do przenoszenia się poza centrum historyczne. Strajk w obronie Wenecji przed morskim przemysłem turystycznym zorganizowany został przez „Komitet Nie dla Wielkich Statków” (Comitato No Grandi Navi), który od lat domaga się wprowadzenia zakazu cumowania „wodnych drapaczy chmur”
w znajdującym się w centrum miasta porcie turystycznym. Komitet argumentuje swoje postulaty przede wszystkim chęcią ochrony dziedzictwa kulturowego miasta oraz środowiska naturalnego weneckiej laguny. Fale tworzone przez wielkie statki nie tylko zagrażają mniejszym, lokalnym jednostkom, ale i podmywają znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie portu budynki, które przecież osadzone są w wodzie. Dodatkowo obecność ogromnych promów wpływa na zachwianie równowagi w ekosystemie weneckiej laguny. Różne gatunki tamtejszej fauny są - najprościej mówiąc- zmuszone do ucieczki. Opuszczają własny dom nie wytrzymując konfrontacji, w której od początku skazane są na porażkę. Odrębną kwestię stanowi poziom zanieczyszczeń produkowanych przez duże wycieczkowce.

Reklama

>>> Czytaj też: Rozkwit chińskiej miłości do Włoch. Nowy cel turystów z Państwa Środka

Inną konsekwencją cumowania dużych statków rejsowych jest ogromna liczba podróżujących nimi turystów, którzy zalewają Wenecję. Turystyczna eksploatacja miasta na tak wielką skalę powoduje, iż miasto zaczyna się dosłownie rozpadać. Jedno z najchętniej odwiedzanych przez turystów miejsc w Europie zwyczajnie nie było gotowe oraz przemyślane konstrukcyjnie w ten sposób, by pomieścić i znieść obciążenie tak wielu przybyszów. Niektóre miejsca w Wenecji wymagają natychmiastowej renowacji, inne zaś już są zamknięte z powodu prowadzonych prac. Co ciekawe, pomimo ogromnych zysków z turystyki, w miejskiej kasie ciągle brakuje pieniędzy na renowację wszystkich wymagających napraw budowli. Również samo poruszanie się po Wenecji jest dla jej mieszkańców nie lada wyzwaniem. Czasem, by przedostać się przez labirynt krętych uliczek trzeba odstać swoje w kolejce przed każdym wąskim gardłem, próbującym bezskutecznie pomieścić wszystkich turystów.

Ci zaś coraz częściej traktują Wenecję jako obowiązkowy punkt odwiedzin, który coraz częściej niestety ogranicza się jedynie do zrobienia zdjęcia i podzielenia się nim ze znajomymi w mediach społecznościowych. Furorę we włoskich mediach zrobił pewien czas temu filmik wrzucony do sieci przez weneckiego gondoliera, który uwiecznił widok kilkorga turystów z Azji wpatrzonych w ekrany swoich telefonów w czasie podróży gondolą. Nagranie okraszone zostało podpisem: „Czy Wenecja jest naprawdę aż tak brzydka?”.

Uratować Wenecję, ale jakim kosztem?

Obecność wielkich statków w Wenecji ma jednak swoje pozytywne strony. Dzięki nim Włochy zarabiają rocznie 410 milionów euro gwarantując 4 tysiące stabilnych miejsc pracy. Sama Wenecja w 2017 roku dzięki obecności 1,4 miliona pasażerów zarobiła 155 milionów euro, co daje pokrycie prawie 3% PKB miasta. W zeszłym roku Wenecję odwiedziło 1,56 miliona pasażerów, a łącznie w okresie 1997-2018 było ich aż 31 milionów! Wartość biznesu turystyki rejsowej w Wenecji szacuje się na 280 milionów euro. Te ogromne pieniądze i wiążące się z nimi miejsca pracy oraz wpływy do budżetu są niewątpliwie mocnym argumentem, który można przeciwstawić zwolennikom zakazu wpływania wielkich statków do Wenecji. Pytanie jednak, czy nadmierna eksploatacja miasta i terenów wokół nie doprowadzi do tego, że za jakiś czas nie będzie już czego odwiedzać i tym samym skończą się również wpływy do budżetu. I Trzeba tez rozważyć, czy Wenecja przeżyje bez wpływów generowanych przez statki pasażerskie.

Zakaz i co dalej?

Minister infrastruktury i transportu Danilo Toninelli zapowiedział, że do końca czerwca znalezione zostanie skuteczne rozwiązanie problemu. Choć od 2013 roku istnieją już porozumienia ograniczające rozmiary wpływających do Wenecji statków, to jak pokazują ostatnie wydarzenia - nie są one wystarczające. Dlatego też nie wyklucza się wprowadzenia całkowitego zakazu. Aktualnie omawianych jest kilka wariantów rozwiązania kwestii obecności wielkich statków w weneckiej lagunie. Najbardziej rozsądny wydaje się ten, który już zyskał poparcie władz miasta, regionu oraz przedstawicieli firm oferujących połączenia rejsowe. Zakłada on zmianę trasy wielkich statków tak, by wpływały one do Wenecji od drugiej strony, omijając tym samym centrum miasta. Realizacja tego projektu kosztowałaby 120 milionów euro i trwała dziewiętnaście miesięcy. Ministerstwo zastanawia się nad nim od miesięcy i póki co nic nie wskazuje na to, by miało dać zielone światło na realizację tego projektu. Projektu, który być może uratowałby Wenecję.

>>> Czytaj też: Urlop pod znakiem zapytania. Zapracowani Polacy nie mają czasu na wakacje

Autor: Jakub Romaniuk