Jak dowiedział się „DGP” problem wynika z błędu algorytmu w systemie informatycznym przepisującym wyniki z jedno systemu do drugiego.

Informację tę potwierdził nam szef Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej, który tłumaczył, że jest to efekt błędu ludzkiego.

Jak wykryto błąd? Dzięki rozgoryczonemu uczniowi, który przyszedł do siedziby Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Warszawie, żeby sprawdzić wyniki swojej pracy. Z jego wyliczeń wynikało, że zdał lepiej, niż by na to wskazywała punktacja, którą otrzymał.

Okazało się, że ma rację. System informatyczny źle zliczył jego punktację. Po tym wydarzeniu Komisja zaczęła szukać przyczyny. Okazało się, że chodzi o błąd techniczny, który jak deklaruje w rozmowie z „DGP” Marcin Smolik z CKE, został już naprawiony. Jednocześnie, gdyby nie interwencja ucznia, możliwe, że o problemie nikt by się nie dowiedział, a część uczniów dostałaby fałszywe wyniki.

Reklama

Okręgowa Komisja Egzaminacyjna wysłała informacje do szkół, które mają jutro wydać oficjalne zaświadczenia z wynikami egzaminu. Problem polega na tym, że uczniowie, którzy sprawdzali wyniki egzaminu, mieli czas do środy na ewentualną zmianę wyboru szkoły. Jeżeli robili to bazując na uzyskanej wiedzy o efektach testów, mogą nie dostać się do danej placówki. Tak zdarzało się już w ubiegłym roku. Może okazać się, że brak wystarczającej liczy punktów uniemożliwi dostanie się do wybranej szkoły.

- Mój syn dostał początkowo 83 proc. z matematyki. Nagle wczoraj okazało się, że ma 97 proc. Bardzo się ucieszyliśmy, ale jego koleżanka ma odwrotną sytuację. Jest w panice, boi się, nie wie, co teraz robić i musi szybko zmieniać szkołę – mówi ojciec jednego z gimnazjalistów z Warszawy.

OKE przekonuje, że sprawa dotyczy tylko kilku tysięcy uczniów i jedynie z okręgu mazowieckiego, a każde województwo ma swój własny system informatyczny.

Uczniowie i tak mieli szczęście, że w tym roku mogli zrobić wgląd do swojej pracy znajdującej się w OKE. Trzy lata temu było to możliwe dopiero po otrzymaniu oficjalnych wyników od szkoły. W tym i ubiegłym, ze względu na podwójny rocznik (do szkół ponadpodstawowych startują dzieci z pierwszej ósmej klasy powstałej po reformie oraz ostatni rocznik gimnazjalistów), OKE spodziewało się, że próśb o wgląd do pracy może być o wiele więcej niż w poprzednich latach. Dlatego też zdecydowała, że rodzice i uczniowie mogą to robić wcześniej, a nie czekać na oficjalny wynik.

Szef OKE pytany, czy nie obawia się, że może to spowodować odwołania się od wyników egzaminu, przekonuje, że sprawa jest pod kontrolą.