Podczas rozmowy w czwartek z dziennikarzami tuż przez rozpoczęciem szczytu przywódców Unii Europejskiej Conte ogłosił: "W czasie posiedzenia rządu dokonamy definitywnego oszacowania budżetu, by zaświadczyć, że stan finansów jest lepszy, niż przewidywano".

"W środę będziemy mogli pokazać, że mamy deficyt na poziomie 2,1 procent PKB, a nie 2,5 proc., jak przewiduje Komisja Europejska" - wyjaśnił.

Unia - oświadczył - ma "pakt stabilności i wzrostu, w którym jest dużo stabilności, a mało wzrostu". "Musimy odwrócić te reguły" - zaznaczył Conte.

Mówiąc o nominacjach na unijne stanowiska, czego głównie dotyczą obrady szczytu UE, zadeklarował: "Nasz idealny kandydat na przewodniczącego Komisji Europejskiej to taki, który gotów jest zmienić reguły".

Reklama

Premier Włoch pytany, czy szanse na to stanowisko ma kanclerz Niemiec Angela Merkel, odparł: "Kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy, nie wydawało mi się, że wyraża taką gotowość".

Szef włoskiego rządu stanowczo odrzucił opinie tych komentatorów, którzy stwierdzili, że przyjechał na szczyt UE "z pustymi rękoma"."Reprezentuję kraj G7, trzeci kraj w strefie euro, drugi pod względem produkcji w Europie. Jak można myśleć, że przyjeżdżam z pustymi rękoma? Reprezentuję tysiące włoskich firm, które eksportują na cały świat produkty nadzwyczajnej jakości" - mówił Conte.

Premier wyraził opinię, że w UE "reguły powinny być jednakowe dla wszystkich". "Ja chcę rywalizować, ale na równych zasadach" – dodał.

W środę, w przeddzień szczytu, Conte wysłał do Brukseli i krajów członkowskich UE list będący reakcją na stanowisko Komisji Europejskiej, która proponuje objęcie Włoch procedurą nadmiernego deficytu z powodu rekordowego zadłużenia.

W liście tym powtórzył gotowość przestrzegania ustalonych w UE zobowiązań i zarazem zwrócił uwagę na szkody, jakie może spowodować polityka nadmiernego rygoru. Wyraził przekonanie, że Unia musi znaleźć równowagę między polityką na rzecz stabilności a polityką wzrostu. Wytknął, że unijne reguły nie są jednakowo respektowane w różnych krajach, a Włochy są jednym z krajów "najbardziej poszkodowanych". Ponadto ocenił, że nie można Włoch oskarżać o to, że "zagrażają projektowi europejskiemu".