„Jednym z głównych problemów Grecji jest brak dużego zainteresowania zagranicznych inwestorów. Powód jest prosty – inwestycje w Grecji są drogie i się nie opłacają. Ktokolwiek zwycięży w lipcowych wyborach, musi to jak najszybciej zmienić. Mam jednak wątpliwości, czy Nowa Demokracja jest partią, która będzie w stanie to osiągnąć” – powiedział PAP konsultant inwestycyjny Philip Ammerman, dyrektor firmy doradczej Navigator Consulting.

Ammerman uważa, że ND ma potencjalnie większe szanse niż rządząca obecnie Koalicja Radykalnej Lewicy (Syriza) na przyciągnięcie zagranicznego kapitału, ale przypomina, że obecne kierownictwo ND jest częścią tego samego układu politycznego, który doprowadził Grecję do kryzysu gospodarczego. Jak ocenił, nie rokuje to dobrze na przyszłość.

„Grecja potrzebuje reform i rządu technokratów. Przywódca ND Kyriakos Micotakis pochodzi ze znanej rodziny greckich polityków. To taki grecki +klan Kennedych+. Ma dobre pomysły, ale nie wiem, czy uda mu się je zrealizować. Jest całkiem prawdopodobne, że w jego rządzie zobaczymy tych samych aparatczyków, którzy w latach 2008-2009 doprowadzili do upadku greckiej gospodarki” – twierdzi konsultant.

Dodaje, że jeśli ND faktycznie zwycięży w lipcowych wyborach, bardzo szybko okaże się, czy partia ta będzie w stanie poprawić sytuację gospodarczą kraju. „Wszystko będzie zależeć od tego, jakie regulacje prawne nowy rząd wprowadzi w życie, jak szybko zacznie je realizować, jakie będą jego priorytety. Myślę, że już po kilku miesiącach będziemy wiedzieć, czy zmiana rządu w Grecji będzie też oznaczała zmianę całej sytuacji” – mówi Ammerman.

Reklama

Wskazuje również na fakt, że zarówno ND, jak i Syriza w swoich kampaniach wyborczych żonglują obietnicami, na których spełnienie Grecja nie może sobie pozwolić. „To przekleństwo greckiego życia politycznego” – ocenia ekspert. „Wszystkie partie obiecują rzeczy niemożliwe do spełnienia, a kiedy odnoszą sukces, szybko o tych obietnicach zapominają. W rezultacie w kraju nigdy nie zachodzą poważniejsze zmiany” - podkreśla.

Dr Thanos Dokos z prestiżowego ateńskiego think tanku Eliamep zgadza się, że priorytetem nowego rządu powinno być przyciągnięcie do kraju zagranicznych inwestorów, a także stworzenie jak największej liczby miejsc pracy. Micotakis zdaje sobie z tego sprawę, ale nie jest pewne, czy uda mu się to osiągnąć - uważa.

„Największą przeszkodą dla Micotakisa będzie jego własna partia. Albo uda się mu ją zmodernizować, albo stare układy zwiążą mu ręce” – ocenia Dokos. „Micotakis zgromadził wokół siebie wielu ekspertów, którzy od kilku lat pracują nad nowym programem ekonomicznym. Ale to nie są znani politycy ND, więc nawet jeśli znaleźliby się na partyjnych listach wyborczych, mała jest szansa na to, by zostali wybrani. Mam jednak nadzieję, że przynajmniej niektórzy z nich obejmą kluczowe stanowiska w administracji, aby można było ten program wprowadzić w życie” – kontynuuje Dokos.

Podobnie jak Ammerman, ekspert Eliamep uważa, że w przypadku zwycięstwa ND bardzo szybko okaże się, czy ta partia jest w stanie zmienić sytuację w Grecji na lepszą.

„Wszystko będzie zależeć od pierwszych sześciu miesięcy, może roku. Ludzie są zmęczeni obietnicami bez pokrycia, chcą czegoś konkretnego. Chcą zobaczyć skuteczne działanie, a przede wszystkim więcej miejsc pracy. Jeśli ND uda się w krótkim czasie znacznie ograniczyć bezrobocie, ludzie ich poprą. Jeśli nie, będą mieli o wiele trudniejsze zadanie” – twierdzi Dokos. Dodaje, że Syriza jako opozycja w parlamencie będzie trudnym przeciwnikiem.

„To specjaliści od strajków i będą do nich nawoływać. Ale jeśli ND szybko udowodni, że ma sensowny plan działania, ludzie ich (tj. Syrizy - PAP) nie posłuchają” - przewiduje Dokos.

Według ekspertów wiele będzie też zależeć od tego, z jak wielką przewagą zwycięży ND i ile partii wejdzie do nowego parlamentu.

Zdaniem Dokosa na razie można z dużą pewnością przewidywać, że w parlamencie będą zasiadali deputowani ND, Syrizy, Ruchu na Rzecz Zmiany (Kinal) - założonego w 2018 roku głównie przez byłych członków jednej z największych greckich partii PASOK (Ogólnogreckiego Ruchu Socjalistycznego), a także deputowani skrajnie prawicowego Złotego Świtu oraz Komunistycznej Partii Grecji (KKE).

Jednak majowe wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że szansę na dostanie się do parlamentu mają też dwie inne partie - skrajnie prawicowe Greckie Rozwiązanie oraz nowo powstała międzynarodowa partia DiEM25 (Ruch Paneuropejski na Rzecz Demokratyzacji Unii Europejskiej) byłego ministra finansów Grecji Janisa Warufakisa.

„Jeśli Micotakis będzie potrzebował koalicyjnego partnera, jedynym kandydatem będzie Kinal” – uważa Dokos. Problem w tym, że nie do końca wiadomo, czy ta partia, zajęta obecnie odbudową własnego wizerunku, mocno nadwyrężonego wieloletnim kryzysem gospodarczym, będzie zainteresowana taką współpracą.

„Kinal będzie trudno odmówić, ale wszystko może się zdarzyć. A jeśli odmówi, Grecję czekają nowe wybory, prawdopodobnie już w sierpniu” – mówi Dokos.

W majowych wyborach do europarlamentu ND odniosła znaczne zwycięstwo nad rządzącą od 2015 roku Syrizą. Kandydaci ND zdobyli także większość w odbywających się jednocześnie wyborach regionalnych i samorządowych. W rezultacie premier Aleksis Cipras postanowił przyspieszyć o cztery miesiące wybory powszechne.

We wszystkich badaniach opinii publicznej z ponad 10-procentową przewagą wygrywa obecnie ND.

>>> Czytaj też: Norwegowie: Zasoby Ziemi są ograniczone. Biznes musi to uwzględnić [ANALIZA]