W kwietniu, kilka tygodni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w krajowych mediach pojawiły się publikacje o luksusowych apartamentach, nabytych po niskich cenach przez wiceszefa rządzącej partii GERB i szefa klubu poselskiego partii Cwetana Cwetanowa, minister sprawiedliwości Ceckę Caczewą, dwóch wiceministrów i kilku wysokich przedstawicieli administracji państwowej. Opublikowano dokumenty potwierdzające prawdziwość tych doniesień. Wszyscy zamieszani w skandalu podali się do dymisji.

Skandal odbił się negatywnie na partii GERB, która w majowych wyborach zwyciężyła z trudnością, głównie dzięki osobistym wysiłkom premiera Bojko Borisowa, lecz straciła jedno miejsce w PE w porównaniu z dotychczasowym stanem i prawie sto tysięcy głosów.

Sprawy wszystkich zamieszanych w aferę przekazano komisji antykorupcyjnej, która po dwóch miesiącach ogłosiła, że w ich działaniach nie dopatrzono się konfliktu interesów. Dotyczy to również Cwetanowa, który forsował w parlamencie przyjęcie nowelizacji ustawy, przynoszącej korzyść firmie, od której nabył apartament z oddzielną windą po ponad czterokrotnie niższej cenie niż rynkowa.

Decyzja komisji zapadła w minionym tygodniu, w poniedziałek została zamieszczona na jej stronie internetowej.

Reklama

Na tym jednak skandal apartamentowy nie kończy się, ponieważ dochodzenie prowadzi również prokuratura.

Skandal miał swój dalszy ciąg, gdy okazało się, że szef komisji antykorupcyjnej Płamen Georgiew i jego zastępca Anton Sławczew w oświadczeniach majątkowych ukryli pewne szczegóły i realną wartość swoich nieruchomości. Prezydent Rumen Radew oświadczył wówczas, że utracił zaufanie do Georgiewa. Ten jednak nie podał się do dymisji, najwidoczniej ciesząc się zaufaniem premiera.

Georgiewa wysłano na urlop, komisja decyzję podjęła pod jego nieobecność. Sprawą Georgiewa również zajmuje się prokuratura, a dochody za ostatnie sześć lat sprawdzają organy podatkowe.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)