O godzinie 09:22 za euro trzeba było zapłacić 4,2570 zł, a dolar kosztował 3,7440 zł. To poziomy zbliżone do tych z wczorajszego zamknięcia. Bez wpływu na zachowanie rodzimej waluty pozostaną, jak się oczekuje bardzo dobre dane o bezrobociu w Polsce, które GUS opublikuje o godzinie 10:00. Szacuje się, że stopa bezrobocia obniżyła się w maju do 5,4 z 5,6 proc. Taki wynik jest już dawno w cenach.

Złoty będzie za to reagował na czynniki globalne. W centrum uwagi jest przede wszystkim rozpoczynający się w piątek w Osace szczyt przywódców państw G20. Podczas tego szczytu dojdzie do spotkania prezydentów USA i Chin poświęconego negocjacją handlowym. W Osace też będą omawiane obecne napięte relacje na linii Waszyngton - Teheran.

Znaków zapytania przed szczytem jest na tyle dużo, że pewne wychłodzenia huraoptymistycznych nastrojów na rynkach finansowych jest zrozumiałym scenariuszem. Szczególnie, że wczoraj z USA dodatkowo napłynęły nieco tonujące oczekiwania na mocne cięcia stóp procentowych słowa szefa Fed. Powell powtórzył, że nadal pozytywnie ocenia perspektywy amerykańskiej gospodarki, a jedynie niepokój budzi niepewność związana z wojnami handlowymi i niższą inflacją. Powell, co też istotne, powiedział również, że Fed jest wolny od nacisków politycznych. W ten sposób odniósł się do nieustannej presji na cięcie stóp wywieranej przez prezydenta Trumpa.

Wreszcie ostatnim argumentem mogącym sugerować nieznacznie osłabienie złotego jest potencjalna kontynuacja wczorajszej realizacji zysków na EUR/USD, co tradycyjnie miałoby negatywne przełożenia na notowania polskiej waluty.

Reklama

Niezależnie od tego na jakich poziomach dzień zakończą pary EUR/PLN i USD/PLN, ogólny sentyment do polskiej waluty póki co pozostanie dobry, a o jej dalszych losach rozstrzygną doniesienia ze szczytu G20. To wówczas zapadnie decyzja, czy złotym będzie kontynuował zapoczątkowane pod koniec maja umocnienie. Czy jednak nastąpi rynkowy zwrot, który ponownie sprowadzi kurs euro w okolice 4,30 zł, a notowania dolara wrócą do 3,80 zł.

Autor: Marcin Kiepas, analityk Tickmill