Bez względu na to, co jest zapisane w amerykańskich dokumentach strategicznych, administracja Donalda Trumpa nie jest w stanie utrzymać koncentracji na strategicznym celu Indo-Pacyfiku. Widać to po eskalacji napięcia wokół Iranu. Opinia Hala Brandsa.
ikona lupy />
ShutterStock

Administracja Donalda Trumpa zrobiła kolejny krok w kierunku dopracowania amerykańskiej polityki wobec Chin. Chodzi o opublikowaną przez Pentagon Strategię dla Indo-Pacyfiku. Choć liczący 64 strony raport porusza wiele kwestii związanych z bezpieczeństwem tego regionu, to odnosi się głównie do problemu powstrzymywania coraz większych wpływów i ambicji autokratycznych Chin. Ci, którzy szukają świeżych i nowych propozycji rozwiązań tego problemu, będą rozczarowani tym dokumentem. Główne kierunki rozwiązań są znane i pochodzą z czasów administracji Baracka Obamy, a nawet jeszcze wcześniejszych. Raport natomiast jest bardziej ciekawy w tych miejscach, w których zwraca się uwagę – świadomie lub nie – na kluczowe wyzwania, z którymi USA muszą sobie jeszcze poradzić.

Strategia dla Indo-Pacyfiku to w gruncie rzeczy wpisuje się w linię Strategii Bezpieczeństwa Narodowego i Strategii Obrony Narodowej. Obydwa dokumenty w centrum amerykańskiej polityki bezpieczeństwa stawiają zagrożenie ze strony rewizjonistycznych potęg, szczególnie Chin.

Nowy dokument region Indo-Pacyfiku określa mianem „głównego teatru”, ponieważ będzie on prawdopodobnie podstawowym silnikiem wzrostu gospodarczego i epicentrum rywalizacji geopolitycznej w XXI wieku. Aby zahamować osłabienie pozycji USA oraz zapobiec osiągnięciu przez Chiny pozycji hegemonicznej, amerykański departament obrony chce prowadzić trzy zazębiające się rodzaje działań.

Reklama

Po pierwsze, Pentagon wzmocni gotowość USA do odparcia i pokonania potencjalnej agresji ze strony Chin, rozwijając nowe zdolności i koncepcje operacyjne, które pozwolą zrównoważyć chińskie możliwości wojskowe.

Po drugie, Pentagon rozwinie i pogłębi amerykańskie partnerstwa w regionie, dzięki czemu stworzy szerszą regionalną koalicję na wypadek wrogich działań ze strony Chin.

Po trzecie, USA poprawią istniejący już system bilateralnych sojuszy i partnerstw, łącząc je w większą, spójną całość.

Dzięki tym działaniom Ameryka ma sprawić, że regon Indo-Pacyfiku będzie wolny i otwarty, zaś rożne państwa będą mogły w swobodny sposób handlować i utrzymywać swoją suwerenność, unikając jednocześnie chińskiej dominacji.

Strategia ta, tak jak poprzednie dokumenty, opiera się na ostrej linii retorycznej względem Państwa Środka. Dokument odnosi się do pewnych nowych inicjatyw, które podjęła administracja Donalda Trumpa, takich jak odnowienie partnerstwa „Quad” (nieformalny sojusz łączący USA, Japonię, Australię i Indie) oraz wskazuje na potrzebę zachęcania europejskich sojuszników do zwiększania morskich działań wojskowych. Raport tworzy również pewien precedens, opisując Tajwan jako kraj. Określenie to z pewnością zdenerwuje Pekin, dla którego Tajwan pozostaję krnąbrną prowincją.

Oprócz tych zmian, duża część raportu opiera się jeszcze na pomysłach z czasów kadencji Baracka Obamy. W końcu idea przeciwdziałania rozbudowie chińskich możliwości militarnych przy jednoczesnej modernizacji, rozwoju i integracji amerykańskich więzi bezpieczeństwa leżała w samym centrum strategii USA wobec Chin w czasach Obamy. Rzeczywiście, duża część opisu amerykańskiej strategii mogła zostać wzięta z przemówień ówczesnego sekretarza obrony USA Asha Cartera z ostatnich dwóch lat kadencji Obamy.

Nie ma w tym nic złego, w końcu podstawowe założenia strategiczne w zakresie powstrzymywania Chin i wzmacniania pozycji USA w regionie nie zmieniły się bardzo od 2015-2016 roku – nawet jeśli wyzwanie ze strony Państwa Środka stało się bardziej palące.

Z kolei najciekawszym i nowym aspektem Strategii dla Indo-Pacyfiku jest sposób, w jaki dokument odnosi się – czasem wprost, a czasem nie – do problemów i wyzwań, które muszą rozwiązać USA w czasie rywalizacji z Chinami.

ikona lupy />
ShutterStock

1. Niespodziewana inwazja Chin na kluczowe terytorium

Pierwsze z wyzwań dotyczy tego, jak zapobiec scenariuszowi faktów dokonanych. Chiny wciąż nie są w stanie pokonać USA w czasie długiej wojny, jeśli Ameryka zaangażowałaby wszystkie swoje zasoby. Zamiast tego jednak Pekin mógłby wykorzystać położenie geograficzne i zaskoczyć USA zajęciem jakiegoś kluczowego terytorium – np. Tajwanu czy wysp Senkaku. Państwo Środka mogłoby następnie próbować zmusić Waszyngton do decyzji, jaką cenę wyzwolenia (być może zaporową) jest gotów zapłacić.

Dokument o strategii w obszarze Indo-Pacyfiku jest zadziwiająco szczery w omawianiu tego problemu, ale niestety Departament Obrony dopiero zaczyna go rozwiązywać.

David Ochmanek z think tanku RAND Corporation uważa, że odparcie chińskiej inwazji na Tajwan wymagałoby od USA uszkodzenia lub zniszczenia ponad 300 chińskich okrętów w ciągu pierwszych 72 godzin. To z kolei wymagałoby posiadania dużych zasobów pocisków dalekiego zasięgu, gdyż chińskie rakiety przeciwokrętowe mogą uniemożliwić Waszyngtonowi wysłanie lotniskowców w miejsce walki. Tymczasem pomimo dodatkowych funduszy na 400 rakiet dalekiego zasięgu powietrze-ziemia, Pentagon wciąż znajduje się we wczesnych fazach zwiększania zdolności wojskowych w tym zakresie oraz rozwijania koncepcji walki, która pozwoliłaby uniknąć scenariusza faktów dokonanych. To kluczowe wyzwanie wojskowe dla USA w ciągu kolejnych lat.

2. Działania Chin w szarej strefie

Kolejne wyzwanie dotyczy potencjalnej agresji Chin w obszarze szarej strefy, którą ciężko byłoby zaklasyfikować jako działania wojenne. Przykładem takich działań jest budowanie sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim i stosowanie sił paramilitarnych, które zapewniają kontrolę nad spornym terytorium i zmieniają układ sił, ale nie pociągają za sobą odpowiedzi militarnej ze strony USA. W ciągu ostatniej dekady Państwo Środka umacniało stopniowo w ten sposób swoją pozycję.

Administracja Baracka Obamy próbowała odpowiadać na tego rodzaju działania ze strony Chin, ale było to skuteczne tylko częściowo. Dzięki temu Chiny powoli i stopniowo zjadały suwerenność swoich sąsiadów. W Strategii dla Indo-Pacyfiku również poruszono ten problem, ale tym razem proponuje się kilka pomysłów na to, jak USA oraz ich sojusznicy mogliby przeciwdziałać taktyce szarych stref, którą Chiny wykorzystywały do budowania przewagi na Morzu Południowochińskim.

3. Stosunek Trumpa do własnych sojuszników

Strategia dla Indo-Pacyfiku w nieświadomy sposób wskazuje na problemy USA w pogłębianiu swoich sojuszy bezpieczeństwa w obliczu poważnego wstrząsu na świecie, spowodowanego podejściem Waszyngtonu. Choć większość sojuszników Ameryki w obszarze Indo-Pacyfiku jest zadowolonych, że USA prowadzą ostrzejszą politykę wobec Państwa Środka, to jednocześnie są zaniepokojeni sposobem, w jaki Waszyngton kwestionuje własne zobowiązania obronne i z upodobaniem stosuje siłę w relacjach gospodarczych wobec państw sprzymierzonych. Przyjaciele USA w obszarze Indo-Pacyfiku obawiają się też, że Waszyngton ostatecznie zerwie bilateralne umowy z Chinami, a to narazi ich na negatywne konsekwencje. Pentagon ma rację, chcąc budować wielką koalicję pozwalającą na utrzymanie Chin w ryzach, ale działania prezydenta Trumpa utrudniają to zadanie.

4. Wycofanie się USA z TTP i nałożenie ceł

Pomimo, że raport o amerykańskiej strategii dla Indo-Pacyfiku słusznie podkreśla potrzebę tworzenia całościowej strategii, to jednocześnie uwidacznia luki w działaniach USA. Uchwalając ustawę „Build Act”, która ma zachęcać do prywatnych inwestycji w infrastrukturę za granicą, Kongres USA przeznaczył 60 mld dol. na zwalczanie gospodarczych wpływów Chin na obszarze Indo-Pacyfiku. Wciąż jednak w zakresie amerykańskiej strategii wobec regionu można dostrzec pustkę powstałą po wycofaniu się Donalda Trumpa w 2017 roku z transpacyficznego porozumienia o wolnym handlu (TTP) w 2017 roku. Dodatkowo administracja Trumpa osłabiła pozycję gospodarczą Ameryki względem Chin, nakładając taryfy celne na swoich sojuszników.

5. Skupienie się USA na Bliskim Wschodzie

Strategia dla Indo-Pacyfiku wskazuje także na pewną niezręczną wątpliwość – otóż pojawia się pytanie, czy region ten rzeczywiście jest głównym teatrem dla Ameryki. Bez względu na to, co jest zapisane w amerykańskich dokumentach strategicznych, administracja Trumpa nie jest w stanie utrzymać koncentracji na strategicznym celu Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone ryzykują dziś coraz większe zaangażowanie i pochłonięcie przez pogłębiający się kryzys dyplomatyczny i wojskowy w Zatoce Perskiej, wywołany częściowo przez próbę Donalda Trumpa wywierania presji na Iran. W efekcie administracja prezydenta co innego mówi o swoich geopolitycznych celach, a co innego stale robi jeśli chodzi o sprawy, w które się angażuje.

Opublikowanie Strategii dla Indo-Pacyfiku nie powinno być mylone z osiągnięciem zintegrowanej, efektywnej strategii utrzymania „wolności i otwartości” w tym regionie. Niemniej dokument ten pokazuje przynajmniej główne przeszkody (niektóre stworzone przez USA), które Ameryka będzie musiała pokonać.

>>> Polecamy: Wielka zmiana strategii USA: Ameryka nie może prowadzić dwóch wojen jednocześnie [OPINIA]