Ulga spowoduje wyrwę w budżetach władz lokalnych w wysokości ponad miliarda złotych rocznie – obliczyli samorządowcy. Przecież w ostatnich latach dostawali więcej z podatków – słyszą w odpowiedzi
Gdy we wtorek premier Mateusz Morawiecki przedstawił szczegóły koncepcji zerowego PIT dla osób do 26. roku życia, lokalni włodarze natychmiast usiedli do obliczeń. Chcieli ustalić, jaką wyrwę w lokalnych budżetach oznacza nowa ulga szykowana przez obóz rządzący. Do gmin, powiatów i województw trafia bowiem około połowa wpływów z podatku od osób fizycznych.
Z wyliczeń samorządowców wynika, że zwolnienie młodych z podatku będzie skutkowało zmniejszeniem dochodów całego sektora finansów publicznych na poziomie 2,4 mld zł rocznie – w tym w jednostkach samorządu terytorialnego (JST) ubytek ten wyniesie 474 mln zł w tym roku, a od 2020 – 1,1 mld zł rocznie. Najbardziej stracą gminy, bo one mają największy udział w PIT – 868 mln zł. Powiaty czeka ubytek rzędu 234 mln zł, województwa – 37 mln zł. Unia Metropolii Polskich podaje, że z miast zmiany najbardziej odczuje Warszawa (53,3 mln zł w tym roku i 128 mln zł w przyszłym). Pozostałe duże aglomeracje stracą po kilka–kilkanaście milionów złotych rocznie. Wyliczenia dotyczące tego roku uwzględniają to, że nowa ulga miałaby wejść w życie od 1 sierpnia.
W związku z tym przedstawiciele lokalnych władz wystąpili do rządu o „pełną rekompensatę spodziewanego zmniejszenia dochodów JST przez odpowiednie podwyższenie udziału z tytułu wpływów z podatku PIT dla wszystkich typów samorządów w Polsce”. Domagają się też pilnego zwołania rządowo-samorządowej Komisji Wspólnej.
– Pytanie, jak ktoś chce liczyć i czy 1,1 mld zł rocznie to rzeczywiście dużo czy mało – odpowiada Andrzej Kosztowniak, poseł PiS i prezydent Radomia w latach 2006–2014. Nasz rozmówca wskazuje na istotne wzrosty dochodów samorządowych w PIT w ostatnich latach. – Takiej dynamiki nie mieliśmy od wielu lat. Per saldo dochodzi do sporego wzrostu dochodów lokalnych i z pozycji samorządowca życzyłbym sobie, by taka sytuacja trwała w nieskończoność. Samorządy muszą też rozumieć, że aby i do nich wpływało więcej pieniędzy, należy pobudzać rynek pracy – przekonuje poseł. Argumentu o wyższych dochodach z PIT używa też premier Mateusz Morawiecki za każdym razem, gdy odpowiada na krytykę ze strony włodarzy.
Reklama
W 2009 r. wpływy samorządów z PIT wyniosły niespełna 30 mld zł. W tym roku plan (według informacji z wykonania budżetów JST za I kwartał) zakłada prawie 55,5 mld zł. Za kadencji PiS (2015–2019) dochody samorządów z PIT mogą wzrosnąć o ok. 17,4 mld zł.
Samorządowcy tych wyliczeń wcale nie negują. Zwracają tylko uwagę, że na sytuację wpływa wiele innych czynników, o których – ich zdaniem – rząd tak chętnie już nie wspomina. W piśmie do premiera wskazują na wzrost cen usług budowlanych i drogowych (od stycznia 2016 r. – o 21 proc.), materiałów budowlanych (np. asfalt o 35 proc. tylko w ciągu ostatniego półrocza), drastyczny wzrost cen energii, wzrost opłat za wodę czy wreszcie wzrost kosztów pracy. Samorządowcy z Komisji Wspólnej przekonują, że spowodowało to radykalny wzrost kosztów świadczenia lokalnych usług publicznych oraz inwestycji. Sam tylko rząd wielkości tego wzrostu przekracza zwiększenie wpływów z udziału w PIT.
Przypominają też o pozostałych skutkach finansowych, będących efektem realizacji ostatnich zapowiedzi wyborczych PiS. I tak obniżenie stawki PIT z 18 do 17 proc. uszczupli dochody samorządów o ok. 3,5 mld zł rocznie, a podwojenie kwoty kosztów uzyskania przychodów – o 2 mld zł rocznie. Uwzględniając zerowy PIT dla młodych, łączna wyrwa w systemie podatkowym to 6,6 mld zł rocznie. Do tego dochodzi jednorazowa strata ok. 9,5 mld zł wynikająca ze zmian w OFE. Jeśli środki tam ulokowane trafią na indywidualne konta emerytalne, państwo pobierze opłatę przekształceniową w wysokości 15 proc. Włodarze wskazują, że przy tak skonstruowanym mechanizmie samorządy nie otrzymają w przyszłości należnego im podatku od wypłacanych emerytur. Tak więc wszystkie wymienione zmiany to dla samorządów koszt 16,1 mld zł, jednak różnie rozłożony w czasie, więc trudno tę liczbę wprost porównać do 17,4 mld zł wzrostu dochodów z PIT za rządów PiS.
Opozycja oskarża PiS, że majstruje w PIT głównie po to, by nabić sobie wyborcze punkty na jesieni, bez patrzenia na dalekosiężne konsekwencje. – Państwo powinno dopłacać osobom najmniej zarabiającym, bez rozróżniania ich ze względu na wiek i obciążania tym samorządów – mówi Arkadiusz Myrcha z PO. Wskazuje też, że postulatem jego ugrupowania jest to, by cały wpływ PIT i CIT pozostawał w samorządach. ©℗