Prezydent Rosji Władimir Putin skrytykował w czwartek w wywiadzie dla dziennika "Financial Times" ideę liberalizmu, oceniając, że "nie jest potrzebna" i "weszła w konflikt z interesami przytłaczającej większości populacji", m.in. za sprawą multikulturalizmu i imigracji.

W 90-minutowej rozmowie z dziennikarzami gazety, Putin poruszył także kwestię rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi, odrzucił zarzuty dotyczące wrogiej aktywności rosyjskich szpiegów, a także wyraził nadzieję na poprawę relacji dyplomatycznych z Wielką Brytanią.

Odnosząc się do zachodniego pojmowania liberalizmu, prezydent Rosji wskazywał na nadmierną otwartość na multikulturalizm i tolerancję, w tym m.in. wobec mniejszości seksualnych.

W szczególności skrytykował niemiecką kanclerz Angelę Merkel, oceniając jej decyzję o wpuszczeniu do Niemiec ponad miliona uchodźców i imigrantów, większości z Syrii, za "kardynalny błąd".

"Te liberalne idee zakładają, że nic nie należy robić. Migranci mogą zabijać, grabić, gwałcić i są bezkarni, bo ich prawa jako migrantów muszą być chronione" - podkreślił Putin.

Reklama

"Czy zapomnieliśmy, że wszyscy żyjemy w świecie opartym o biblijne wartości?" - pytał Putin, oceniając, że liberałowie "po prostu nie mogą już dłużej dyktować ludziom tego, czego chcą, jak robili w ostatnich dekadach".

Pytany o międzynarodową krytykę dotyczącą prześladowań osób z mniejszości seksualnych, rosyjski prezydent próbował przekonywać, że Rosja "nie ma problemu z osobami LGBT", ale zaznaczył, że "niektóre rzeczy wydają nam się przesadne", dodając, że "oni teraz twierdzą, że dzieci mogą mieć pięć czy sześć ról gender".

"Niech każdy będzie szczęśliwy - nie mam z tym problemu. Ale to nie może zasłonić kultury, tradycji i tradycyjnych, rodzinnych wartości milionów ludzi, którzy stanowią serce populacji" - argumentował.

"FT" zaznaczyło, że "krytyka Putina pod adresem liberalizmu - dominującej zachodniej ideologii od czasu zakończenia drugiej wojny światowej w 1945 roku - wtóruje podobnym głosom ze strony innych antyestablishmentowych liderów, od amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa do węgierskiego (premiera) Viktora Orbana, Matteo Salviniego we Włoszech i rebelii ws. brexitu w Wielkiej Brytanii".

Odnosząc się do relacji ze Stanami Zjednoczonymi, rosyjski prezydent wyraził obawę dotyczącą rywalizacji nuklearnej z Waszyngtonem, ale jednocześnie podkreślił swoje nadzieje na odwilży w relacjach z Wielką Brytanią przed zaplanowanym na marginesie szczytu G20 w Osace spotkaniu z premier Theresą May.

"Myślę, że Rosja i Wielka Brytania są zainteresowane pełnym odnowieniem naszych relacji; przynajmniej mam nadzieję, że wykonamy kilka wstępnych kroków (w tę stronę)" - powiedział.

Jednocześnie odrzucił jednak po raz kolejny zarzuty o odpowiedzialność Moskwy za próbę morderstwa byłego pułkownika GRU Siergieja Skripala, który został otruty w brytyjskim Salisbury. W tym kontekście powiedział jednak, że "zdrada (Skripal miał według mediów współpracować z brytyjskim wywiadem - PAP) jest najcięższym możliwym przestępstwem i zdrajcy muszą być ukarani".

Putin zbagatelizował także pytanie dotyczące oskarżeń o wrogą aktywność rosyjskiego wywiadu, pisząc, że "całe to zamieszanie ze szpiegami, to nie jest godne (rozmowy w kontekście) poważnych relacji między krajami", kpiąc, że "nie jest warte nawet pięciu kopiejek".

Dziennikarze "FT" pytali także o zwiększoną gotowość rosyjskiego prezydenta do podejmowania ryzyka w relacjach międzynarodowych, m.in. przez interwencję wojskową w Syrii i nielegalną aneksję ukraińskiego Krymu.

"(Chęć podejmowania ryzyka) ani nie wzrosło ani nie spadło; ryzyko zawsze musi być uzasadnione. To jednak nie jest przypadek, kiedy można użyć popularnego rosyjskiego przysłowia: +kto nie podejmuje ryzyka, ten nie pije szampana+" - odparł.

>>> Czytaj też: Ukraina zawiesza udział w pracach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy