Powodem konfliktu między Rosją a Zachodem nie jest osoba prezydenta Rosji Władimira Putina, to konflikt systemowy; by przeciwdziałać rosyjskim wpływom, trzeba zmniejszać napięcia i podziały, które Rosja wykorzystuje – uważa amerykański analityk ds. Rosji Brian Whitmore.

Whitmore, który jest dyrektorem Russia Program w Center for European Policy Analysis (CEPA), za istotne dla bezpieczeństwa Zachodu uważa zakorzenienie Ukrainy, Gruzji i Mołdawii w zachodnich wartościach.

"Konflikt, w którym się znajdujemy z Federacją Rosyjską, trzeba widzieć w kontekście. Ten konflikt jest systemowy, podobnie jak była zimna wojna" – powiedział Whitmore na spotkaniu zorganizowanym przez ambasadę USA. "Jest mnóstwo rzeczy, które są inne niż w zimnej wojnie, ale jest też wiele podobieństw. Jedno z nich to spór między dwoma systemami normatywnymi" – zauważył ekspert. "Na Zachodzie stanowią go prawa jednostki, odpowiedzialność władz, rządy prawa, dotrzymywanie umów. Wszystko to, co decyduje o zachodniej liberalnej demokracji" - powiedział.

"Na Wschodzie system również opiera się na poważnych zasadach – zależności klienta od patrona, niepisanych prawach, oligarchicznych strukturach klanowych, korupcji, która nie jest chorobą, lecz cechą systemu. W taki sposób jest rządzona Rosja. Zawsze była tak rządzona, czy było to Wielkie Księstwo Moskiewskie, Imperium Rosyjskie, Związek Radziecki, czy postsowiecka Federacja Rosyjska" – zaznaczył. "Tak naprawdę rządzi – to jedno z moich ulubionych słów - +sistiema+" – przytoczył termin użyty przez emigracyjną politolożkę mieszkająca w Wielkiej Brytanii Alonę Ledieniową.

>>> Czytaj też: Co dla Polski wynika z koncertu mocarstw wobec Ukrainy, Mołdawii, Armenii i Gruzji? [OPINIA]

Reklama

Według Whitmore'a, "niezależnie od tego, czy Rosja jest rządzona przez carów i bojarów, sekretarzy generalnych czy prezydentów i parlamenty, formalne instytucje nie mają znaczenia, liczą się instytucje nieformalne". A to – zaznaczył – jest sprzeczne z systemem zachodnim opartym na instytucjach. "Nami nie rządzą mężczyźni i kobiety, lecz prawa i instytucje; w Rosji wszystko zależy od tego, kogo znasz i do jakiej sieci należy twój mocodawca; czy akurat jest silny czy słaby" – argumentował Whitmore.

Stawiając pytanie, dlaczego mimo podobnej historii jedne kraje są bardziej podatne na rosyjskie wpływy, a inne odporniejsze, przywołał stosowaną w kryminologii i socjologii teorię rozbitej szyby, zgodnie z którą bierność wobec naruszania mniej ważnych norm prowadzi do wzrostu poważniejszych zagrożeń. Wyraził przypuszczenie, że kraje, które mają większą zorganizowaną przestępczość i wyższy poziom korupcji, stają się podatniejsze na rosyjskie oddziaływania, silniejsze staję się tam są narracje eurosceptyczne, antyamerykańskie, wymierzone w NATO, prokremlowskie, większa jest popularność Putina.

Nawiązując do dezinformacji jako sposobu wywierania wpływu przez Rosję, Whitmore podał przykład "mitu" o obietnicy nierozszerzania NATO podczas rozmów o zjednoczeniu Niemiec." Nikt wtedy nie wyobrażał sobie Polski, Czechosłowacji czy Węgier wstępujących do NATO. Jak prezydent Bush mógłby składać Gorbaczowowi obietnicę w sprawie czegoś, co w ogóle nie było rozważane? Co więcej Gorbaczow sam powiedział, że to się nigdy nie stało" – mówił Whitmore. Podkreślił, że "amerykańscy prezydenci nie są uprawnieni do podejmowania jednostronnych decyzji w sprawie Sojuszu", który działa na zasadzie konsensu, jednak "argumentacja, że jakaś obietnica została złożona, legła u podstaw mitu, że Zachód oszukał Rosję i dlatego dzisiaj postępuje ona tak, jak postępuje".

"Dezinformacja, tak jak brudne pieniądze, musi zostać wyprana. Początkiem może być źródło, które nie cieszy się szczególną reputacją, jak +Sputnik+, lub prorosyjskie media na okupowanych terenach Ukrainy, w Abchazji lub Osetii Południowej. One nie byłyby brane zbyt poważnie" - mówił Whitmore, który ma też doświadczenie dziennikarskie. Dodał, że sfabrykowany news zwykle bywa podchwycony przez inne media, skąd przedostaje się do uznanych gazet, a wreszcie trafia do międzynarodowych mediów.

Jako przykład podał rzekomą wypowiedź byłej amerykańskiej sekretarz stanu, która miała uznać za niesprawiedliwe, że Rosja ma na Syberii złoża ropy i gazu, dlatego Stany Zjednoczone powinny je odebrać. Whitmore przypomniał, że początkiem tej opowieści był wywiad, jaki "Rossijskaja Gazieta", oficjalny organ władz Federacji Rosyjskiej, przeprowadziła z emerytowanym generałem KGB, utrzymującym, iż jako uczestnik w supertajnego programu zdolności paranormalnych i specjalista czytania w myślach wniknął do umysłu Madeleine Albright podczas jej wizyty w latach 90. Historię powtarzały inne rosyjskie media i przedstawiciele władz, aż do fałszywego cytatu odwołał się prezydent Rosji.

Kolejny wymieniony przez Whitmore’a sposób oddziaływania Rosji to podsycanie istniejących konfliktów, np. podgrzewanie atmosfery w czasie manifestacji Ku Klux Klanu i kontrdemonstracji ruchu Black Lives Matters w USA, czy podgrzewanie antypolskich nastrojów na Litwie. Jak ocenił zarazem, "polska mniejszość na Litwie jest bardziej promoskiewska niż podobałoby się to wielu Polakom w Polsce".

Odniósł się także do brexitu i możliwego wpływu Rosji. "Nie chcę za wszystko winić Rosjan i rozgrzeszać nas z naszych niedociągnięć, ale nie chcę też zaprzeczać faktowi, że Rosjanie angażują się w wiele kampanii. Czy udział Rosjan w wyniku referendum był czynnikiem decydujący, nie wiem, ale niewątpliwie grali na tym polu" – powiedział. "Kampania na rzecz wyjścia była silniejsza i lepiej zorganizowana" - zauważył.

Według Whitmore’a "kluczowa batalia dziś to Ukraina, Gruzja i Mołdawia". "To front dzisiejszej zimnej wojny, Berlin Zachodni dzisiejszych czasów" - podkreślił. "Jest w interesie nas wszystkich, by te trzy kraje solidnie osadziły się w zachodnim systemie. Nie tylko dlatego, że chcemy być dla nich mili – choć chcemy – to także nasz interes bezpieczeństwa" - podkreślił.

"Jeśli Rosjanie chcą zmienić system, to zależy to od nich; jeśli chcą pozostać w kleptokracji, to też ich wybór. Ale nie mogą decydować za innych, nie mają prawa mówić Ukraińcom, Gruzinom, że muszą żyć w skorumpowanej oligarchii, nie mają podejmować decyzji za Bałtów czy Polaków" – zaznaczył Whitmore. Podkreślił, że dla zasad, które definiują Zachód, "nie mają znaczenia geografia, narodowość czy religia".

Zdaniem Whitmore’a "musimy redukować napięcia, zmniejszać polaryzację naszych społeczeństw", Zachód powinien też kontrolować przepływy pieniędzy. Zaproponował, by oprócz ministrów obrony i spraw zagranicznych państw NATO regularnie spotykali się także ministrowie finansów.

"Wierzę, że zachodnia cywilizacja jest bardzo odporna, a zachodnia demokracja zdolna do adaptacji i umie sprostać wyzwaniom" – powiedział.

Według niego by Rosja się zmieniła i stała się liberalną demokracją, musi zostać wykorzeniony jej specyficzny system, "w przeciwnym razie prezydentem mógłby zostać Gari Kasparow, a pod spodem działałaby +sistiema+, nadal stwarzając zagrożenie dla zachodnich wartości". "Nie sądzę, by rzeczy miały się lepiej, kiedy Putin zejdzie ze sceny - mogą, ale nie muszą".

"Nie wystarczy pozbyć się Putina, trzeba rozmontować nieformalny system rządów, który był budowany przez tysiąc lat. Myślę, że to nie jest niemożliwe, chociaż przez tysiąc lat czegoś takiego nie widzieliśmy. Nie jestem antyrosyjski. Długo mieszkałem w Rosji, mam tam bardzo bliskich przyjaciół, życzę im jak najlepiej, ale jestem sceptyczny" – dodał.

Whitmore zanim dołączył do zespołu CEPA pracował jako starszy analityk ds. Rosji w Radio Free Europe/Radio Liberty, był korespondentem Boston Globe w Moskwie i Pradze. Ma również doświadczenie akademickie - pracował na wydziale stosunków międzynarodowych Uniwersytetu Południowej Karoliny, oraz jako profesor wizytujący na wydziale historii Odeskiego Uniwersytetu Narodowego im. Ilji Miecznikowa i na wydziale stosunków międzynarodowych Petersburskiego Uniwersytetu Państwowego.

>>> Czytaj też: Putin dla "FT": Liberałowie nie mogą już dłużej dyktować ludziom tego, czego chcą