W świetle rozczarowujących danych z sektora przemysłowego jest właściwie przesądzone, że w II kw. br. koniunktura w gospodarce niemieckiej nie ulegnie istotnej poprawie. Wobec słabości sektora eksportowego jasnym punktem pozostają konsumpcja prywatna i budownictwo, napędzane m.in. wzrostem płac i niskimi stopami procentowymi.
ikona lupy />
Rzeczywisty i prognozowany wzrost PKB w Niemczech (graf. Obserwator Finansowy) / Inne

Spowolnienie trwa już rok

III kw. 2018 r. zakończył się spadkiem PKB o 0,2 proc. kw/kw, a w IV kw. 2018 r. PKB pozostał bez zmian. Aktualne prognozy wskazują, że PKB Niemiec będzie w II kw. br. najprawdopodobniej zaledwie o 0,3 proc. wyższy niż rok wcześniej.

Pierwsze sygnały pogorszenia koniunktury zaobserwowano wraz ze spadkiem produkcji przemysłowej o 1,4 proc. m/m w lipcu 2018 r. Spadek produkcji sprzedanej przemysłu w takiej skali nie jest niczym niezwykłym, gdyż dane miesięczne podlegają silnym wahaniom pod wpływem planowych przesunięć produkcji, jak również czynników tak losowych jak długie weekendy czy warunki pogodowe. Z tego powodu zinterpretowano go początkowo jako efekt ograniczenia produkcji w związku z ruchomymi urlopami i przystosowaniem do nowych standardów emisji WLTP i RDE (Światowa Zharmonizowana Procedura Testów Pojazdów Lekkich oraz Test Emisji Spalin w Rzeczywistym Ruchu Drogowym). W obliczu tak dużych zmian regulacyjnych spodziewano się oczywiście przejściowych problemów w sektorze motoryzacyjnym, zwłaszcza dla niemieckich producentów. Tradycyjnie oferują oni swoim klientom bardzo szerokie gamy jednostek napędowych i skrzyni biegów dla większości modeli (w odróżnieniu np. od producentów z Japonii), co wymagało przeprowadzenia większej liczby testów. W dodatku niemieccy giganci motoryzacyjni spędzili ostatnie lata nie tylko na doskonaleniu nowych pojazdów, ale i na udowadnianiu regulatorom i klientom, że nadal są w stanie produkować atrakcyjne pojazdy spełniające wyśrubowane europejskie normy.

Reklama

Trudniejsza do przewidzenia okazała się skala zaburzeń produkcji. W sierpniu i wrześniu ub.r. z niemieckich montowni wyjechało o prawie jedną czwartą mniej aut niż rok wcześniej. Tak dużych spadków nie sposób było szybko nadrobić. W efekcie klienci zmuszeni byli czekać na zakup nawet kilka miesięcy, a liczba wyprodukowanych samochodów „wyszła na plus” (w ujęciu r/r) dopiero w maju br.

Testy WLPT nie były jedyną przeszkodą w prowadzeniu działalności gospodarczej. Wskutek wielomiesięcznych upałów poziom wody w Renie spadł w wielu miejscach do nienotowanych wcześniej poziomów, w praktyce uniemożliwiając transport rzeczny aż do grudnia 2018 r. Stanowiło to problem szczególnie w przypadku sektora farmaceutycznego, chemicznego i mechanicznego. Analityk JP Morgan, Greg Fuzesi, obliczył, że susza kosztowała niemiecką gospodarkę wolniejszy wzrost w III kw. 2018 nawet o 0,3 pkt. proc. , a w IV kw. 2018 r. odpowiednio o 0,4 pkt. proc.

Spowolnienie, które dotarło zza granicy, utrwaliło się

Prawie do końca 2018 r. ośrodki takie jak MFW, Komisja Europejska czy Deutsche Bundesbank utrzymywały, że wzrost gospodarczy szybko odbije, a firmy zrekompensują przestoje. Takie przewidywania były uzasadnione, biorąc pod uwagę, że portfel zamówień przemysłowych w Niemczech był rekordowo duży jeszcze jesienią 2018 r., a światowe wskaźniki PMI długo nie wskazywały na gwałtowne pogorszenie popytu importowego. Świadomość przejściowego charakteru zaburzeń produkcji (WLTP, stan wody w Renie) zamaskowała nieco bardziej długotrwały problem, tj. spowolnienie w światowym przemyśle i handlu międzynarodowym.

"Niemieccy eksporterzy otrzymali w tym czasie bolesny cios z Azji"

Utrudnieniem w szybkim dostrzeżeniu gwałtownego spadku popytu zagranicznego były opóźnienia, z jakimi napływają dane handlowe. Szczegółowe wskaźniki handlu zagranicznego według podziału geograficznego i towarowego są bowiem dostępne po upływie ok. 3 miesięcy, a dane w cenach stałych – jeszcze później. Niemieccy eksporterzy otrzymali w tym czasie bolesny cios z Azji. W szczególności, sprzedaż samochodów w Chinach spadła pod koniec 2018 r. o jedną piątą w ujęciu r/r. W dodatku trudności gospodarcze trapiły innych istotnych partnerów handlowych Niemiec spoza strefy euro, tj. szykującą się do Brexitu Wielką Brytanię oraz wzmagającą się ze skutkami zadłużenia zagranicznego i sankcji gospodarczych Turcję.

Chwilową nadzieję na szybkie zakończenie problemów dał dobry wynik PKB w I kw. br. Wzrost PKB o 0,4 proc. kw/kw sugerował powrót na ścieżkę ożywienia. Szczegółowe dane o jego strukturze pokazały jednak, że mieliśmy do czynienia jedynie z częściową kompensacją strat z poprzednich kwartałów (np. odbiciem sprzedaży samochodów), a sektor przemysłowy pozostał w recesji. Warto tu dodać, że na początku br. wzrost wsparły czynniki przejściowe: wyraźnie wyższe transfery socjalne, kolejna ciepła zima, która umożliwiła prowadzenie prac budowlanych na szerszą skalę oraz wzrost poziomu wody w Renie do poziomów umożliwiających transport. W tym kontekście wzrost PKB zaledwie spójny z tempem wzrostu produktu potencjalnego należy uznać za wynik poniżej możliwości.

W świetle rozczarowujących danych z sektora przemysłowego za kwiecień i maj br. jest właściwie przesądzone, że w II kw. br. koniunktura nie ulegnie istotnej poprawie. Zarówno Bundesbank, jak i instytut Ifo oczekują nawet niewielkiego spadku PKB w ujęciu kw/kw. Należy oczywiście pamiętać, że portfel zamówień przemysłowych kształtuje się nadal na wysokim poziomie, a w świetle prognoz wzrostu PKB wśród głównych partnerów, w kolejnych kwartałach popyt zagraniczny powinien odbić się od dna.

Siła rynku wewnętrznego

Podobnie jak w poprzednich kwartałach koniunktura jest wspierana przez krajowe czynniki wzrostu. Konsumpcję prywatną napędza nadal wysoki wzrost funduszu płac i umiarkowana inflacja; nadal w niezłym tempie rosną inwestycje przedsiębiorstw. W ostatnich tygodniach pojawiło się jednak kilka niepokojących sygnałów z rynku wewnętrznego: wzrost liczby bezrobotnych w maju br., skokowy spadek krajowych zamówień przemysłowych w kwietniu br. czy pogorszenie nastrojów w sektorach usług biznesowych (najbardziej powiązanych z przemysłem). Nie lekceważąc tych sygnałów, należy pamiętać, że popyt na pracę w gospodarce niemieckiej pozostaje rekordowo wysoki, a wynagrodzenia rosną w niezłym tempie powyżej 3 proc. r/r, wspierane korzystnymi dla pracowników wynikami negocjacji zbiorowych.

Wobec słabości sektora eksportowego jasnym punktem pozostaje też budownictwo, napędzane m.in. wzrostem funduszu płac, niskimi stopami procentowymi i atrakcyjnością takiej formy lokaty kapitału wobec niskich stóp zwrotu i drożejących czynszów. Rosnące od początku dekady ceny nieruchomości mieszkaniowych odzwierciedlają fakt, że produkcja budowalno-montażowa nie nadąża za popytem ze względu na niedostateczną liczbę działek budowalnych na obszarach miejskich oraz niedobory siły roboczej. Ponadto moce produkcyjne sektora angażują w coraz większym stopniu inwestycje infrastrukturalne i komercyjne.

Odbicie wzrostu zagrożone przez politykę

Główne ośrodki prognozujące sytuację w gospodarce Niemiec liczą na powrót do wzrostu w II poł. br., upatrując szansy w stabilizacji i stopniowej poprawie popytu zagranicznego. Przy nadal silnym popycie krajowym pozwoliłoby to na stopniowe osiągnięciu dynamiki PKB zbliżonej do wzrostu potencjalnego (ok. 1,3-1,5 proc.). Założenie to może jednak zostać w każdej chwili boleśnie zweryfikowane w przypadku eskalacji konfliktów handlowych na linii USA-Chiny, wybuchu wojny USA z Iranem, „twardego Brexitu” czy przeceny włoskich papierów skarbowych. Niezależnie od ewentualnych decyzji prezydenta Trumpa dotyczących wprowadzenia ceł na europejskie samochody (decyzję odsunięto do jesieni), niemieccy producenci samochodów są zmuszeniu do szybkiej i niełatwej adaptacji do globalnego spadku popytu na tradycyjne pojazdy spalinowe na rzecz aut zelektryfikowanych.

"Szansy na powrót na ścieżkę wzrostu zbliżonego do wzrostu potencjalnego można upatrywać w polityce fiskalnej"

Szansy na powrót na ścieżkę wzrostu zbliżonego do wzrostu potencjalnego można upatrywać w polityce fiskalnej. Opisywane powyżej prognozy nie uwzględniają skutków obiecanego w umowie koalicyjnej zniesienia tzw. podatku solidarnościowego w 2021 r. Ponadto fatalne wyniki wyborcze SPD oraz spadek poparcia dla chadeków sprawia, że klimat dla nowych programów infrastrukturalnych i społecznych jest obecnie znacznie bardziej korzystny niż w czasach, gdy ministrem finansów był „jastrzębi” Wolfgang Schäuble. Oprócz dużego pakietu inwestycji i zwiększenia świadczeń socjalnych zawartego w umowie koalicyjnej, co rusz na agendzie pojawiają się nowe pomysły. Niedawno ogłoszono program działań mających skompensować skutki odejścia od wydobycia węgla w czterech landach, natomiast SPD forsuje pomysł minimalnego zabezpieczenia emerytalnego jako narzędzia walki z ubóstwem osób w podeszłym wieku.

Ponownie „na plus” może w latach 2019-2021 zaskoczyć imigracja netto, odsuwając tym samym w czasie początek kurczenia się podaży pracy i liczby pracujących. Jak szacuje IAB (Instytut Badań nad Rynkiem Pracy) i instytuty ekonomiczne stanie się to ok. 2022 r. W 2017 i 2018 r. saldo migracji było wyższe od oczekiwań np. Bundesbanku (także wyłączając osoby z krajów dotkniętych konfliktami). Pewnym wsparciem imigracji wykwalifikowanych pracowników spoza UE będzie przyjęta właśnie ustawa otwierająca dla nich rynek pracy (pod warunkiem spełnienia kryterium wykształcenia, wieku i znajomości języka). Zwłaszcza w pierwszych latach nie będzie ona raczej skutkować wyraźnym wzrostem zasobów pracy. Rząd liczy oficjalnie na ok. 25 tys. nowych fachowców rocznie, tj. mniej więcej podwojenie liczby wykwalifikowanych imigrantów przybywających rocznie do Niemiec.

Opinie wyrażone przez autora nie reprezentują oficjalnego stanowiska NBP.

Autor: Kamil Wierus, ekspert ekonomiczny w Departamencie Analiz Ekonomicznych NBP