Mimo bardzo dobrej koniunktury gospodarczej zwiększają się obszary niedostatku. Również tego skrajnego, zagrażającego zdrowiu i życiu.
Główny Urząd Statystyczny liczy ubóstwo na trzy sposoby. Jest więc ustawowe, czyli takie, gdzie progiem jest wielkość dochodów uprawniająca do pobierania pomocy społecznej. W 2018 r. osób, które nabyły takie prawa, przybyło nieznacznie, grupa zwiększyła się z 10,7 proc. do 10,9 proc. Jest też ubóstwo relatywne. Mierzymy je, biorąc jako granicę połowę przeciętnych wydatków w gospodarstwach domowych. Każdy, kto wydaje mniej, jest klasyfikowany jako ubogi. Odsetek takich osób wzrósł w ubiegłym roku do 14,2 proc. z 13,4 proc. rok wcześniej. GUS szacuje też tzw. ubóstwo skrajne, dla którego punktem odniesienia jest minimum egzystencji obliczane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS). To pula pieniędzy, jaką trzeba dysponować, by przeżyć, jak to definiuje GUS: „konsumpcja poniżej tego poziomu utrudnia przeżycie i stanowi zagrożenie dla psychofizycznego rozwoju człowieka”. W 2018 r., w zależności od typu gospodarstwa domowego, minimum egzystencji wynosiło od ok. 480 zł do nieco ponad 591 zł. Odsetek osób, które żyły poniżej tego minimum, wynosił 5,4 proc. i był aż o 1 pkt proc. większy niż w 2017 r.