Odpowiednie ustawienie kalendarza może utrudnić najmniejszym ugrupowaniom rejestrację list i tym samym udział w elekcji.
Spora część politycznej sceny w kolejnej kadencji Sejmu może zostać ukształtowana jeszcze zanim zaczną się wybory. Nieoficjalne informacje wskazują na to, że prezydent ogłosi zarządzenie wyborów do Sejmu blisko ostatniego możliwego terminu, czyli w okolicach 14 sierpnia, ale wyznaczy je w pierwszym możliwym czasie, czyli 13 października. Dla komitetów wyborczych oznaczałoby to, że na zebranie podpisów, które pozwolą im zarejestrować listy w okręgach, zostanie najwyżej 20 dni. Dla mniejszych podmiotów o słabszych strukturach, takich jak Konfederacja, Kukiz’15 czy Wiosna Biedronia, może się to okazać barierą nie do przejścia, bo trzeba zebrać ponad 100 tys. podpisów.
– Na razie decyzji pana prezydenta nie ma, ale zostanie podjęta w konstytucyjnym terminie – mówi rzecznik Andrzeja Dudy Błażej Spychalski. Nasi rozmówcy w pałacu przyznają, że pośpiechu w tej kwestii nie ma. Z kolei w Prawie i Sprawiedliwości można usłyszeć, że jest porozumienie z prezydentem i partia Jarosława Kaczyńskiego oczekuje, że zarządzenie wyborów nastąpi blisko ostatniego możliwego terminu. – Taki jest pomysł PiS i dla mniejszych podmiotów faktycznie będzie to kłopot – przyznaje polityk jednego z mniejszych ugrupowań.
Jak szczegółowo układa się wyborczy kalendarz? Zgodnie z art. 98 ustawy zasadniczej prezydent musi zarządzić elekcję najpóźniej na 90 dni przed upływem czterech lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu. Ta decyzja uruchamia całą wyborczą machinę. Jak słyszymy w Krajowym Biurze Wyborczym, najpóźniej 14 sierpnia Andrzej Duda powinien podać datę wyborów. Na ten moment oczekiwania są takie, że elekcja odbędzie się w pierwszym możliwym terminie, czyli 13 października (najpóźniejszy to 10 listopada).
Reklama
Jednocześnie art. 211 ust. 1 kodeksu wyborczego przewiduje, że komitety wyborcze powinny zbierać podpisy pod listami kandydatów do godz. 24 w 40. dniu przed dniem wyborów. Tak więc granicznym terminem dla nich w rozpatrywanym przypadku byłby początek września (3 września). To oznaczałoby w konsekwencji, że na zebranie podpisów pod listami komitety będą miały bardzo mało czasu, bo około 20 dni. Marcin Palade, specjalista od prognoz wyborczych, zauważa, że w praktyce może być to jeszcze mniej, gdyż w tym okresie wypada jeszcze sierpniowy długi weekend. Do tego komitety ze zbieraniem podpisów muszą czekać na uchwały PKW zatwierdzające ich utworzenie, a to kolejne trzy dni lub dłużej, jeśli pojawią się wady w zawiadomieniu przesłanym do PKW.
Zbieranie podpisów pod listami może być ogromnym, logistycznym wyzwaniem. Lista kandydatów na posłów powinna być poparta podpisami co najmniej 5 tys. wyborców z danego okręgu. Okręgów w wyborach do Sejmu jest 41. Aby zarejestrować komitety we wszystkich, wystarczy zebrać podpisy pod listami przynajmniej w połowie z nich. To oznacza, że chcąc mieć zgłoszone listy w całym kraju, komitet musi zebrać łącznie minimum 105 tys. podpisów.
– Małe komitety nie mają silnych struktur i w tak krótkim czasie, do tego w wakacje, zebranie tylu podpisów może się okazać zbyt trudne. Dlatego myślą o koalicjach. Czym innym są partie kadrowe. One nie będą miały kłopotu, obojętnie, czy będą miały na to dwa dni czy miesiąc – mówi Marcin Palade.
Z punktu widzenia PiS głównym argumentem za takim układem wyborczego kalendarza jest chęć pozbycia się konkurencji z prawej strony. Wczorajszy sondaż IBRiS dla DGP i RMF FM pokazywał, że jeśli prawicowa opozycja się zjednoczy, to ma szanse na przekroczenie wyborczego progu. Ale nie ma wątpliwości, że także mniejsze podmioty po lewej stronie sceny politycznej, jak Wiosna czy Razem, także będą miały spory problem. Mali zdają sobie sprawę z zagrożenia. – System broni się jak umie, szkoda, że prawdopodobnie weźmie w tym udział prezydent, który chce być prezydentem wszystkich Polaków. Szkoda, że partie uciekają się do wszelkich możliwych metod, by ograniczyć konkurencję – uważa Piotr Apel z Kukiz’15. Z kolei Marek Jakubiak mówi: – Kłopot będzie, ale wyzwanie przyjmujemy. Jakubiak, to były poseł Kukiz’15, który razem z Liroyem Marcem buduje nową formację. Możliwe, że wystartują razem z innymi podmiotami, które tworzyły do tej pory Konfederację.
W 2015 r. czasu było więcej. Zarządzenie prezydent wydał 17 lipca, natomiast wybory wyznaczono na 25 października.

>>> Czytaj też: Morawiecki o kandydatach na najwyższe stanowiska UE: Nasze cele zostały osiągnięte