"To oznaczałoby, że nikt z Europy Środkowo-Wschodniej nie dostanie żadnego z najwyższych stanowisk w UE" - dodaje europoseł.

Kandydatura Sassolego została wysunięta we wtorek wieczorem przez frakcję Socjalistów i Demokratów. Była to nieoczekiwana informacja, bo wcześniej we wtorek w Brukseli pojawiły się nieoficjalne informacje, że szefem Parlamentu Europejskiego - zgodnie z ustaleniami przywódców wypracowanymi podczas unijnego szczytu - ma zostać na pierwsze dwa i pół roku socjalista Bułgar Sergej Staniszew, a później niemiecki chadek Manfred Weber. Wskazań tych nie ogłoszono publicznie, bo PE sam wybiera swojego przewodniczącego.

"Nasza grupa polityczna wybrała Davida Sassolego, który miał poparcie praktycznie wszystkich regionów. Natomiast Bułgar mógł liczyć przede wszystkim na poparcie nowych państw UE, a to mogłoby nie starczyć w głosowaniu na szefa PE" - powiedział PAP europoseł socjalistów Bogusław Liberadzki.

Gdyby ten scenariusz się ziścił, szefem żadnej ważnej instytucji unijnej nie zostałaby osoba z Europy Środkowo-Wschodniej. "To całkowite zaburzenie równowagi geograficznej" - mówi PAP jeden z europosłów.

Reklama

Tymczasem wcześniej szef Rady Europejskiej Donald Tusk zapowiadał, że przy obsadzie stanowisk ma zostać zapewniony parytet geograficzny.

"Jest niebezpieczeństwo, że - mówiąc oględnie - Europa Środkowo-Wschodnia będzie niedoreprezentowana (na najwyższych stanowiskach - PAP)" - przyznał PAP Liberadzki w Strasburgu.

Z informacji PAP wynika, że na posiedzeniu frakcji socjalistów Staniszew w ogóle nie był brany pod uwagę. Sassoli rywalizował o nominację z węgierską europosłanką Klarą Dobrev, z którą ostatecznie wygrał.

Najpoważniejszym kontrkandydatem Sassolego w zmaganiach o fotel szefa PE będzie w środę Niemka Ska Keller (Zieloni). Frakcje w PE na stanowisko przewodniczącego europarlamentu zgłosiły też Jana Zahradila (EKR) i Sirę Rego (GUE/NGL), jednak ich szanse są zdecydowanie mniejsze. Liberałowie i chadecy nie zgłosili żadnego kandydata.

"Założenie jest takie, że Sassoli wygra w pierwszej turze i zostanie szefem PE. W ten sposób zrealizowane zostaną ustalenia przywódców ze szczytu w Brukseli, zgodnie z którymi stanowisko to przypadłoby na pierwsze 2,5 roku socjalistom" - powiedziało PAP źródło w PE. Co jednak się stanie, jeśli Sassoli nie wygra? "Cała misterna układanka się posypie i nie wiadomo, co będzie dalej. Pojawi się duży problem" - dodało źródło.

Można spodziewać się, że Sassolego oprócz socjalistów poprą też chadecy, co dał do zrozumienia ich lider w PE Manfred Weber. To dlatego, że jego ugrupowanie ma otrzymać stanowisko szefa PE za dwa pół roku.

Wybory przewodniczącego PE odbędą się w środę w Strasburgu.

Ze Strasburga Łukasz Osiński (PAP)