Po kilkudziesięciu godzinach wielokrotnie wznawianych rozmów szefowie państw i rządów podczas posiedzenia Rady Europejskiej uzgodnili we wtorek kandydatów na najważniejsze stanowiska unijne. Niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen została kandydatką na szefową Komisji Europejskiej, a premier Belgii Charles Michel został wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej. Rada Europejska nominowała też Francuzkę Christine Lagarde na szefową Europejskiego Banku Centralnego, a Hiszpana Josepa Borrella na szefa dyplomacji UE.

Premier powiedział w Polsat News, że odbył rozmowę telefoniczną z von der Leyen. Pytany, czy dotyczyła tego, jaką tekę w KE obejmie kandydat z Polski, Morawiecki powiedział, że nie będzie ujawniał szczegółów rozmowy.

"Rozmawialiśmy o wszystkich najważniejszych sprawach, jej priorytetach, o tym, jak ona je postrzega, jak ja postrzegam priorytety dla szefa KE, a jak najbardziej sądzę, że Polsce należy się z racji naszej zdrowej polityki gospodarczej i wielkich sukcesów gospodarczych to, byśmy objęli ważną tekę; mam nadzieję że gospodarczą" - powiedział szef rządu.

Dopytywany, czy jest już polski kandydat na to stanowisko, Morawiecki powiedział, że jest ich paru. "I w zależności od tego, który obszar kompetencyjny będzie nam podlegać, będziemy proponować danego kandydata. Trudno proponować kandydata, który się bardzo mocno specjalizuje w jednej dziedzinie, np. energetyce, na kwestie np. budżetowe. Wolałbym, by to dopasowanie kompetencyjne było jak najlepsze; PiS ma długą ławkę" - mówił premier.

Reklama

Morawieckiego spytano też czy jego zdaniem von der Leyen ma dług wobec Polski i dzięki temu dostaniemy lepsza tekę. "Ja myślę, że jest to kredyt zaufania obopólny, który wobec siebie zaciągnęliśmy i jestem przekonany, że to będzie dobra współpraca, bardzo merytoryczna, oparta o te wartości w UE, które rzeczywiście są cenne i w oparciu o to, co jest w zapisane w traktatach, o to, jakie kompetencje KE posiada" - dodał szef rządu.

>>> Czytaj też: Frans Timmermans postawił wszystko na jedną kartę. I przegrał [OPINIA]