Straszeni więc jesteśmy drożyzną, a jej symbolem stała się pietruszka, której ceny poszybowały. Według PO mamy szalejącą inflację, bo tzw. koszyk zakupów dla czteroosobowej rodziny zwiększył swoją cenę o przeszło 60 proc. Więcej płacimy za masło, chleb, ziemniaki, mięso czy pietruszkę. Generalnie żywność drożeje, a bez niej ani rusz.
Kto jest odpowiedzialny? Oczywiście rząd. Tyle że inflacji w Polsce właściwie nie ma. Może nie tyle nie ma, co jest na umiarkowanym, zdrowym dla gospodarki poziomie. Ceny żywności rosną szybciej, jednak daleko im do takich, które należałoby uznać za problematyczne politycznie czy gospodarczo. Rząd nie ma zresztą większego wpływu na ceny żywności oraz paliw, które społecznie są najdotkliwsze. Oczywiście nie ma wpływu na ich obniżenie, bo daninami czy podatkami bez problemu może – i to szybko – doprowadzić do wzrostu. Ale rację mają ci, co zauważają wzrost cen żywności. Łatwo to dostrzec, bo kupujemy ją najczęściej. W naszych własnych koszykach zakupowych też jej udział różnie się kształtuje. Dla uboższych jest zazwyczaj w wydatkach wyższy, a zamożni go nawet nie zauważają z poziomu domowego budżetu.
>>> CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP