Tymczasowa Rada Wojskowa (TMC) przejęła władzę w Sudanie w kwietniu po obaleniu prezydenta Omara el-Baszira, którego reżim w tym afrykańskim kraju trwał prawie 30 lat. Szybko jednak uformowała się opozycja, zjednoczona w sojuszu Sił Stojących za Deklaracją Wolności i Przemian (DFCF), która domagała od wojskowych oddania władzy w cywilne ręce.

Przez wiele kolejnych tygodni w stolicy Sudanu Chartumie i wielu innych miastach dochodziło do protestów, w których zginęło 128 osób, a tysiące zostało rannych. Pod społeczną presją Wojskowa Rada zgodziła się na podpisanie przygotowanej przez Unię Afrykańską umowy z opozycją, która obowiązywać będzie nieco ponad trzy lata.

Umowa została podpisana w środę, w jednym z luksusowych hoteli w Chartumie, po całonocnych obradach przedstawicieli obu stron. Zgodnie z dokumentem powołana została Rada Niepodległości, składająca się z 11 członków. Pięciu z nich będzie wojskowymi, sześciu ma pochodzić z cywilnej opozycji.

Generałowie będą przewodniczyć nowej Radzie przez 21 miesięcy, a następnie na 18 miesięcy rządy mają przejąć osoby reprezentujące opozycję. Po ponad trzyletnim okresie przejściowym ma dojść do wolnych wyborów, po których ma być utworzony demokratyczny rząd.

Reklama

Według agencji AFP sygnatariusze umowy zapowiedzieli jeszcze kolejne spotkania, na których dopracowywane będą ostatnie sporne kwestie. Niemniej przedstawiciele obu stron podkreślają, że w środę doszło do historycznego wydarzenia, które na stałe ma zmienić oblicze tego kraju.

"To historyczna chwila" - oświadczył tuż po podpisaniu umowy wiceprzewodniczący TMC Mohamed Hamdan Daglo. Podkreślił, że porozumienie jest obiecującym początkiem "nowej ery współpracy między siłami zbrojnymi i przywódcami chwalebnej rewolucji sudańskiej". Według opozycji umowa jest "milowym krokiem w kierunku globalnego pojednania".

Do pierwszych porozumień między wojskowymi a opozycją doszło w kwietniu po obaleniu Baszira. Uzgodniono powołanie wojskowo-cywilnej rady, nie osiągnięto jednak zgody w sprawie jej składu. Wojskowi chcieli rady 10-osobowej, w której byłoby siedmiu przedstawicieli armii, natomiast opozycja chciała rady 15-osobowej, w której miałaby ośmiu swoich reprezentantów.

W obliczu braku porozumienia na początku czerwca doszło do pokojowych demonstracji, które zostały krwawo stłumione przez "dżandżawidów" - sprzymierzone z władzami zbrojne milicje arabskie. Dalsze represje wobec opozycji, w tym wyłączenie internetu w całym kraju, spowodowały zerwanie rozmów pokojowych. Negocjacje zostały wznowione na początku lipca dzięki zabiegom Unii Afrykańskiej i Etiopii.

Niepokoje społeczne w Sudanie wybuchły w grudniu zeszłego roku. Początkowo spowodowane były rosnącymi cenami, a także brakiem żywności i paliw, szybko jednak zaczęto domagać się dymisji rządzącego od prawie 30 lat prezydenta Baszira. Został on zmuszony do ustąpienia 11 kwietnia, a władzę przejęła TMC.

Baszir trafił do aresztu, po czym wszczęto śledztwo w związku z podejrzeniem o pranie brudnych pieniędzy i posiadanie znacznej ilości dewiz z niewyjaśnionych źródeł. To kolejne zarzuty wobec byłego prezydenta Sudanu, który w 2009 roku został oskarżony przez Międzynarodowy Trybunał Karny o zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne i ludobójstwo w sudańskiej prowincji Darfur.

>>> Czytaj też: Ekspert: Dla Korei Północnej ważniejsze od zniesienia sankcji są gwarancje bezpieczeństwa