78-letniego Melescanu, który polityczną działalność rozpoczął w 1966 roku jako urzędnik MSZ, a w kolejnych latach był m.in. członkiem misji dyplomatycznej Rumunii przy ONZ, zastąpiła 46-letnia Ramona Manescu. To pierwsza kobieta na stanowisku szefa rumuńskiego MSZ.

Dymisja Melescanu była efektem fali krytyki, która spadła na niego po wyborach do europarlamentu. Okazało się bowiem, że wielu Rumunów przebywających na emigracji nie miało możliwości głosowania z powodu zbyt małej liczby lokali wyborczych za granicą.

Według ekspertów Melescanu świadomie doprowadził do takiej sytuacji obawiając się głosów rumuńskiej emigracji, która tradycyjnie głosuje na partie centrowe lub prawicowe. Agencja AFP przypomina, że zła organizacja majowych wyborów do PE dla Rumunów poza granicami kraju i tak nie poprawiła wyników socjaldemokracji, która poniosła dotkliwą porażkę, przegrywając z opozycyjną Partią Narodowo-Liberalną.

Melescanu jest również obarczany odpowiedzialnością za opracowanie kontrowersyjnego projektu przeniesienia rumuńskiej ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy, co mogłoby doprowadzić do poważnego konfliktu ze światem arabskim. Deklaracja taka padła z ust premier Dancili w marcu podczas jej pobytu w Waszyngtonie i stanowiła zaskoczenie dla wielu rumuńskich dyplomatów oraz opozycyjnego wobec rządu prezydenta Iohannisa.

Reklama

"W swoich wypowiedziach na temat przeniesienia ambasady do Jerozolimy pani Dancila po raz kolejny pokazuje swoją całkowitą ignorancję w dziedzinie polityki zagranicznej i ważnych decyzji państwa rumuńskiego - mówił wówczas Iohannis, według którego przeniesienie ambasady do Jerozolimy byłoby naruszeniem prawa międzynarodowego.

Po ogłoszeniu planów dotyczących ambasady w Izraelu Bukareszt nie musiał długo czekać na reakcję krajów arabskich. Jeszcze w tym samym miesiącu wizytę w stolicy Rumunii odwołał król Jordanii Abdullah II, a w czerwcu z powodu braku wsparcia ze strony państw Bliskiego Wschodu przepadła kandydatura Rumunii na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Z posadą ministra spraw wewnętrznych pożegnała się Carmen Dan, obciążana odpowiedzialnością za brutalne stłumienie antyrządowych protestów w Bukareszcie, które miały miejsce 10 sierpnia ub.r. Wówczas w wyniku starć między uczestnikami demonstracji a policją poszkodowanych zostało 455 osób. Dan zastąpiona została przez partyjnego kolegę, senatora Nicolae Mogę.

Zmiana nastąpiła także na stanowisku wicepremiera ds. partnerstw strategicznych. Anę Birchall zastąpił były minister obrony Mihai Fifor.

Według agencji AFP premier Dancila zdecydowała się na odświeżenie gabinetu, bowiem chce odzyskać zaufanie rumuńskiego społeczeństwa, które od kilkunastu miesięcy oskarża rząd o utrudnianie walki z korupcją wśród polityków i urzędników państwowych. Rządzący socjaldemokraci znaleźli się pod ostrzałem krytyki w połowie zeszłego roku, gdy znowelizowana została ustawa antykorupcyjna, co spotkało się z oburzeniem sędziów, prokuratorów, opozycji oraz Rady Europy.

Czarę goryczy przepełniła decyzja rumuńskiego Sądu Najwyższego, który pod koniec maja podtrzymał wyrok 3,5 roku pozbawienia wolności dla Liviu Dragnei, byłego szefa Partii Socjaldemokratycznej, a zarazem byłego przewodniczącego Izby Deputowanych. Oskarżony on jest o zachęcanie urzędników państwowych do nadużywania stanowisk oraz o oszustwa wyborcze. (PAP)