Ludzie byli wszędzie i widzieli wszystko.

A ciągle są spragnieni nowych doznań? To dla nich powstał dark tourism i podróże po slumsach. Ludzie jadą do brazylijskich faweli czy indyjskich lub afrykańskich slumsów, by zobaczyć biedę i to, jak potwornie się żyje. W czasie takiej podróży rozdają upominki biednym dzieciom, rzucają im cukierki i mają potem lepsze zdjęcia. Dla mnie to koszmarnie nieetyczne.

Trudno się z panem nie zgodzić.

Tych ludzi traktuje się, jakby byli w zoo, tylko że tam nie można małpom rzucać jedzenia. To wyjątkowo potworne i bezrefleksyjne.

Reklama

No nie, czasem odwiedzają warsztaty, gdzie kobiety lepią garnki lub robią ozdoby.

I za cenę kilkudziesięciu dolarów nie tylko pozbywają się wyrzutów sumienia, ale wręcz wierzą, że robią coś dobrego. Brak słów.

Widziałem taką wycieczkę. Człowiek wstydzi się, że jest biały.

Oni jadą na taką wycieczkę przekonani, że robią coś dobrego, a rzucając te cukierki czy rozdając długopisy, mają poczucie, że pomagają czynić świat lepszym. Naprawdę najbardziej niemoralny rodzaj turystyki.

Widziałem odcinek czegoś strasznego – „Azja Express”, czyli programu, w którym celebryci muszą za minimalne stawki podróżować przez Azję. Oni z dumą pokazują, że udało im się oszukać jakiegoś tubylca, chwalą się, że potrafili przyciąć lokalsa na kasie. Niebywałe.

Nie widziałem tego cuda.

Co za koszmar, bardzo bogaci ludzie ku rozrywce gawiedzi próbują jechać gdzieś na stopa, wybłagać pomoc. To jest głęboko nie fair.

Można wymyślić coś bardziej hardkorowego?

Oczywiście, jest turystyka wojenna – biura podróży zabierają turystów w strefy wojny.

Rozmawiał: Robert Mazurek

>>> Treść całego wywiadu można przeczytać w piątkowym wydaniu DGP