B. premier Kazimierz Marcinkiewicz oświadczył, że "w celu obrony siebie i rodziny" podjął decyzję o odejściu z życia publicznego. Dodał, że podejmuje działania prawne, które mają na celu uniemożliwienie jego byłej żonie "zbliżania się do niego w jakiejkolwiek formie".

"Mam tego dość" - napisał Marcinkiewicz na swoim profilu na Facebooku. "Trzy miesiące temu zrezygnowałem z udziału w jakichkolwiek formach życia publicznego, w tym z komentowania spraw publicznych, z udziału w mediach i uroczystościach państwowych. Zrobiłem to po brutalnym i bezprecedensowym ataku pełnym oszczerstw i poniżania, ataku mojej stalkerki na mnie przy użyciu mediów. Ten chamski atak uniemożliwił mi start w wyborach europejskich, ale więcej spłoszył wszystkich klientów, poniosłem ogromne straty. Właśnie dlatego, w celu obrony siebie i rodziny podjąłem decyzję o odejściu z życia publicznego i stania się osobą stricte prywatną" - oświadczył.

Jak zaznaczył, "miesiąc temu zrezygnowałem także z mediów społecznościowych". "Jeśli będzie taka potrzeba udowodnię sądownie, fakt że jestem osoba prywatną i że wszystkie pismaki i szmatławce i szczujnie wycierające swoje gęby moim nazwiskiem muszą właśnie tak mnie traktować. Dosyć zarabiania na mojej osobie z użyciem chamstwa, kłamstwa i steku bzdur" - napisał.

B. premier przekonuje, że "nie da się normalnie żyć ze stalkerką na głowie". "10 lat temu popełniłem błędy i wiem, że muszę za nie zapłacić, ale nie mogę płacić całym swoim schodzącym już przecież życiem. Stalkerka poniża mnie, szydzi ze mnie, kłamie na mój temat już ponad 4 lata, bez umiaru i bez opamiętania i nie ma zamiaru się zatrzymać. Gdy nie może sama oszczerczo mnie atakować, robi to przy użyciu państwa, najpierw służb specjalnych, a teraz prokuratury i komornika" - czytamy.

W dalszej części oświadczenia Marcinkiewicz zapowiedział, że podejmuje działania prawne, aby chronić swoje prawo do prywatności i przeciwdziałać wykorzystaniu jego życia prywatnego przez media. "Bo stalker musi gnoić, musi wyżywać się, musi powoli odbierać swojej ofierze życie. Nikt mnie przed tym nie obroni, wręcz przeciwnie, pomocników ma pełno. To jasne, że takie życie nie ma sensu. Dlatego postanowiłem zamknąć etap publicznego życia, by uniemożliwić wszystkim szczujniom używanie mojej osoby, a jednocześnie podejmuję wiele kroków prawnych mających na celu uniemożliwienie stalkerce życia moim kosztem w jakiejkolwiek formie i zbliżania się do mnie w jakiejkolwiek formie. DOSYĆ TEGO JA TEŻ MAM PRAWO ŻYĆ" - napisał b. premier.

Reklama

W środę "Super Expressu" doniósł, że Marcinkiewicz ma szanse na start w wyborach parlamentarnych z list Koalicji Obywatelskiej. Jednak - jak podał "SE" - władze Platformy stawiają politykowi jeden warunek – ma spłacić byłej żonie zaległe alimenty.

Rzecznik PO Jan Grabiec zdementował te doniesienia. "Nie ma takiej kandydatury, nie została zgłoszona i w ogóle nie jest przez nas rozpatrywana" - oświadczył rzecznik PO w środę.

>>> Czytaj też: Główny wróg? Liberalizm. Ultrakonserwatywna międzynarodówka dla rodziny działa już globalnie