Amerykańska delegacja pod wodzą przedstawiciela USA ds. handlu Roberta Lighthizera i ministra finansów Stevena Mnuchina spotkała się w Szanghaju z zespołem chińskim, któremu przewodniczą wicepremier Liu He oraz – po raz pierwszy – minister handlu ChRL Zhong Shan. Do tej pory urzędnicy rozmawiali na przemian w Pekinie i Waszyngtonie.

Optymizm związany z wtorkowym spotkaniem ostudził prezydent USA Donald Trump, który ogłosił w ubiegłym tygodniu, że umowa z Chinami może nie zostać zawarta przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych, zaplanowanymi na listopad 2020 roku.

Mnuchin powiedział stacji CNBC, że obie strony wciąż nie zgadzają się w „wielu kwestiach”, a doradca gospodarczy Białego Domu Larry Kudlow oświadczył, że „nie spodziewałby się żadnej wielkiej umowy” po spotkaniu w Szanghaju. Państwowy chiński dziennik „Global Times” napisał natomiast, że „powszechnie uważa się, iż rozmowy handlowe potrwają długo”.

Hongkoński dziennik „South China Morning Post” zauważa, że chińskie media nie poświęcają zbyt wiele uwagi rozmowom w Szanghaju, mimo że jest to pierwsze spotkanie urzędników handlowych z obu krajów od maja, gdy dwustronne negocjacje się załamały.

Reklama

Administracja Trumpa zarzuciła wtedy stronie chińskiej próby wycofania się z przyjętych wcześniej ustaleń. Trump podwyższył cła na chiński eksport do USA o wartości 200 mld dolarów rocznie i zagroził kolejnymi taryfami, a wkrótce departament handlu w Waszyngtonie wprowadził restrykcje wobec chińskiej firmy Huawei.

Pod koniec czerwca prezydent USA i przywódca Chin Xi Jinping, którzy spotkali się w Osace w kuluarach szczytu G20, uzgodnili wznowienie dwustronnych negocjacji. Trump zgodził się nie wprowadzać na razie nowych ceł, ale taryfy już nałożone pozostały w mocy.

Po spotkaniu w Osace państwowe chińskie media podkreślały, że wznowienie negocjacji niekoniecznie przyniesie pozytywne rezultaty, ponieważ stanowiska obu stron wciąż znacznie się od siebie różnią. Resort handlu w Pekinie zaznaczał natomiast, że aby mogło dojść do porozumienia, USA muszą znieść wszystkie karne taryfy.

Administracja prezydenta Trumpa nałożyła karne cła na chiński eksport, by nakłonić Pekin do zmiany polityki handlowej i gospodarczej. Stany Zjednoczone zarzucają Chinom m.in. wymuszanie transferu technologii od amerykańskich firm, nieuczciwe dotacje dla rodzimego przemysłu oraz brak wzajemności w barierach rynkowych.

Pekin zaprzecza tym oskarżeniom, zarzuca Waszyngtonowi protekcjonizm handlowy, a na wprowadzane przez niego karne cła odpowiada taryfami odwetowymi. Chińskie władze deklarowały, że nie chcą wojny handlowej, ale są gotowe "walczyć do końca".

>>> Czytaj też: Dekady błędnej polityki wobec Chin. Amerykanie uwierzyli, że wolny handel prowadzi do demokracji [OPINIA]