Mo odniosła się w ten sposób do poniedziałkowej konferencji prasowej Lam – pierwszej, na jakiej wystąpiła ona od 22 lipca. Szefowa władz potępiła demonstracje, oceniając, że stanowią one „wyzwanie” dla zasady „jednego kraju, dwóch systemów” i zwierzchnictwa Pekinu nad Hongkongiem, a także spychają region „na skraj bardzo niebezpiecznej sytuacji”.

„Carrie Lam praktycznie powiedziała Hongkongowi i społeczności międzynarodowej, że ona sama nie zrobiła niczego złego (…) Dowodzi to, że ona i jej rząd są moralnymi bankrutami” - powiedziała Mo, reprezentująca obóz demokratyczny.

Część przedstawicieli rządzącego obozu propekińskiego wzięła stronę Lam, ale niektórzy również skrytykowali jej wystąpienie. „Nie chcę, żeby wychodziła i mówiła tylko: +potępiam to, potępiam tamto+, a potem wracała do biura. Naprawdę mam nadzieję, że pokaże pozytywne nastawienie i (powie,) jak rozwiązać kryzys, który obecnie panuje” - powiedział poseł prorządowej Partii Liberalnej Felix Chung, cytowany przez publiczną stację RTHK.

Tymczasem od rana w poniedziałek trwa w Hongkongu zapowiadany przez wiele grup zawodowych strajk generalny. Według lokalnego dziennika „South China Morning Post” do pracy nie przyszło ok. 500 tys. osób, między innymi wielu pracowników lotniska, w związku z czym może ono obsłużyć tylko połowę normalnej liczby rejsów. Rano odwołano z tego powodu ok. 230 przylotów i odlotów, a w ciągu dnia anulowane mogą zostać setki kolejnych.

Reklama

Strajkowi towarzyszą protesty w wielu punktach regionu. Demonstranci blokowali ulice i mosty m.in. w dzielnicach Admiralty, Central i Causeway Bay na wyspie Hongkong i Mong Kok na półwyspie Koulun, a także w miejscowościach Tuen Mun i Sha Tin na Nowych Terytoriach. Protestujący otoczyli również kilka posterunków policji i rzucali w funkcjonariuszy kamieniami. W kilku miejscach policja znów użyła gazu łzawiącego.

Rzecznik policji Kong Wing-cheung ogłosił na konferencji prasowej, że od 9 lipca funkcjonariusze wystrzelili ponad 1000 granatów z gazem łzawiącym i zatrzymali w związku z demonstracjami ponad 500 osób, z czego 82 – podczas starć w poniedziałek.

Do starć doszło również w sobotę i niedzielę - kolejny z rzędu weekend antyrządowych protestów w Hongkongu. Według władz demonstranci dopuszczali się aktów wandalizmu, m.in. atakowali posterunki policji, niszczyli samochody i podpalali kosze na śmieci. Na zdjęciach publikowanych przez lokalne media widać, że stosowali również nową technikę obrony przed gazem łzawiącym: nakrywali wystrzeliwane przez policję granaty pokrywkami do woków i garnków.

Trwające od kwietnia protesty przeciw lokalnej administracji i zgłoszonemu przez nią projektowi zmian prawa ekstradycyjnego pogrążyła Hongkong w największym kryzysie politycznym od przyłączenia tej byłej brytyjskiej kolonii do ChRL w 1997 roku. Władze zawiesiły prace nad projektem, który miał umożliwić m.in. przekazywanie podejrzanych do Chin kontynentalnych, ale nie wycofały go całkowicie, czego domagają się protestujący.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)