Jakakolwiek operacja wojskowa Turcji na północy Syrii byłaby "nie do przyjęcia" i USA do niej nie dopuszczą - oświadczył we wtorek minister obrony USA Mark Esper. W niedzielę władze w Ankarze zapowiedziały ofensywę na terenach kontrolowanych przez Kurdów.

"Oczywiście uważamy, że jednostronne działania z ich (tj. Turcji) strony byłyby nie przyjęcia. Nie zamierzamy dopuszczać do jednostronnych interwencji, które po raz kolejny mogłyby zaszkodzić wspólnym interesom (...) Stanów Zjednoczonych, Turcji i SDF, jeśli chodzi o północną Syrię" - powiedział szef Pentagonu dziennikarzom towarzyszącym mu w podróży do Japonii.

SDF, czyli Syryjskie Siły Demokratyczne, to zbrojny sojusz sił opozycyjnych wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada, w którym wiodącą rolę odgrywa kurdyjska milicja Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG). W ciągu ostatnich czterech lat SDF przejęły od bojowników Państwa Islamskiego (IS) kontrolę nad znaczną częścią północno-wschodniej Syrii.

Turcja uważa YPG za ugrupowanie terrorystyczne, powiązane ze zdelegalizowaną w tym kraju Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). Stronie amerykańskiej zarzuca wspieranie syryjskich Kurdów z YPG.

Esper zapewnił, że USA nie mają "ambicji", by porzucać SDF, nie zagwarantował jednak, że zapewnią tym siłom ochronę w razie tureckiej ofensywy.

Reklama

Szef Pentagonu przekazał, że zespół przedstawicieli jego resortu przebywa w Turcji, gdzie ma rozmawiać o tej sprawie z tamtejszymi władzami. Wyraził nadzieję na osiągnięcie porozumienia.

Zasugerował przy tym, że turecka ofensywa na północy Syrii utrudniłaby SDF pilnowanie, by kontrolowanych przez nie obszarów nie przejęli znów dżihadyści z IS, a przetrzymywane przez nich tysiące ujętych bojowników nie wydostały się na wolność.

W niedzielę prezydent Recep Tayyip Erdogan poinformował, że Turcja zamierza przeprowadzić operację wojskową w północnej Syrii, na obszarach położonych na wschód od rzeki Eufrat i kontrolowanych przez YPG. Poprzednie tureckie interwencje zbrojne, w 2016 i 2018 roku, miały oczyścić tamtejsze obszary z milicji syryjskich Kurdów oraz z bojowników IS.

Gdy w zeszłym roku prezydent USA Donald Trump zapowiedział wycofanie z Syrii amerykańskich wojsk, Waszyngton i Ankara uzgodniły utworzenie strefy bezpieczeństwa wzdłuż granicy turecko-syryjskiej w północno-wschodniej Syrii, która miała zostać oczyszczona z bojowników YPG. Od tego czasu Ankara oskarżyła stronę amerykańską o grę na zwłokę i zażądała od Waszyngtonu zerwania kontaktów z kurdyjską milicją.

>>> Czytaj też: Arktyka to Zatoka Perska przyszłości. Kto wygra bój o ten strategiczny region?