Ilość zapasów jakimi dysponują najwięksi konsumenci ropy naftowej jest jednym z czynników wpływających na cenę czarnego złota. Eskalacja napięć wokół Iranu wydaje się być dobrą okazją do tego, aby przyjrzeć się znaczeniu zapasów i ich ilości będącej w posiadaniu największych krajów konsumentów oraz kierunku ich przepływów.
ikona lupy />
Zapasy ropy naftowej / Inne

Międzynarodowa Agencja Energetyki (MAE) wymaga od swoich członków posiadania takiej ilości zapasów, która gwarantuje pokrycie importu netto ropy na czas 90 dni . Według MAE, rezerwy te mogą być w gestii trzech sektorów: samej branży paliwowej (casus np. Szwecji lub Szwajcarii), sektora rządowego (np. USA lub Nowa Zelandia) albo agencyjnego (np. Niemcy). Krajom zostawiana jest wolna ręka w zakresie tego, który z powyższych sektorów będzie w posiadaniu takich rezerw. Niektóre kraje decydują się na jeden sektor, inne (będące w większości) stawiają na kombinację, bazującą na wkładach wybranych sektorów.

Zapasy na rynku ropy naftowej rządzą się swoimi prawami. Ich wzrost jest często oznaką spadku popytu, a ich spadek zwiastunem wzrostu popytu. Amerykańska agencja energii (Energy Information Agency) twierdzi, że istnieje zależność między cenami ropy typu WTI na rynku spot i na rynku kontraktów futures. Najistotniejsze jest chyba jednak to, że w każdą środę (przynajmniej od sierpnia 1982 r.) zarówno inwestorzy, jak i analitycy wyczekują na informację dotyczącą zapasów ropy naftowej w USA.

>>> Czytaj też: Naimski: "Oczyszczenie systemu z zanieczyszczonej rosyjskiej ropy zabierze nam miesiące"

Reklama

Zapasy ropy naftowej dzielimy na handlowe i strategiczne. Te ostatnie są pokłosiem pierwszego kryzysu naftowego. Nawet z reguły zapobiegliwi Amerykanie potrzebowali trzech dekad w celu stworzenie strategicznej rezerwy. O potrzebie stworzenia takiej rezerwy wspominał Harold Ickes, odpowiednik naszego ministra do spraw wewnętrznych, jeszcze w 1944 r.

Do tak sformułowanej koncepcji wracał osiem lat później prezydent Harry Truman. Bez skutku. Potrzebę stworzenia zapasów strategicznych ropy uświadomił prezydentowi Dwight Eisenhowerowi kryzys sueski z 1956 r., ale i tym razem skończyło się na planach. Dopiero pierwszy kryzys naftowy z lat 1973 – 1974 zmusił Amerykanów do działania, kiedy to został podpisanego 22 grudnia 1975 r. przez prezydenta Geralda Forda Energy Policy and Conservation Act. Ponad osiemnaście miesięcy zajęło zapewnienie właściwej infrastruktury tym rezerwom i w efekcie 21 lipca 1977 r. pierwsze 412 tys. baryłek zasiliło tzw. Strategic Petroleum Reserves (SPR). Mimo ich strategicznego znaczenia, nie ulegają one silnym wahaniom, jak to ma miejsce w przypadku zapasów handlowych i dlatego rynek najprawdopodobniej woli bardziej przyglądać się tym drugim.

Historia zapasów handlowych jest znacznie dłuższa i sięga 1920 r. Jednak przełomowym okazał się być 1982 r. kiedy EIA (Energy Information Administration) zaczęła publikować dane na temat zapasów w tygodniowych odstępach (wcześniej były one podawane w odstępach miesięcznych). Przez ponad trzydzieści lat oscylowały one wokół poziomu 300 mln baryłek. Następnie między 2014 r. i 2017 r. (a więc w niespełna trzy lata) wzrosły one o ponad 65 proc., osiągając w marcu 2017 r. rekordowo wysoki poziom ok. 535 mln baryłek. Tak drastyczny wzrost zapasów ropy naftowej należy tłumaczyć dwoma wydarzeniami: rewolucją łupkową oraz przede wszystkim spadkiem cen ropy naftowej. Przypomnijmy, że między czerwcem 2014 r. a początkiem 2016 r. ceny ropy naftowej straciły trzy czwarte swojej wartości (!).

Przypadek USA jest szczególny, za sprawą wspomnianej rewolucji łupkowej. Niemniej w innych krajach (mowa tutaj przede wszystkim o krajach OECD) miał też miejsce silny wzrost zapasów. Podawanie samych liczb w ujęciu baryłek może słabo przemawiać do wyobraźni, dlatego analitycy wymyślili lepszy sposób na odzwierciedlenie znaczenia posiadania rezerw. Otóż te ostatnie można mierzyć za pomocą długości czasu na jaki one wystarczają (mierzonego w dniach, czyli days of forward cover). Ćwierć wieku temu omawiane zapasy wystarczały na pokrycie 55 dni. Szybki wzrost cen ropy na początku XXI w. spowodował spadek analizowanego wskaźnika do niespełna 50 dni. Załamanie się cen na przełomie lat 2008 i 2009 spowodowało wzrost wskaźnika powyżej 60 dni, a na początku bieżącej dekady ustabilizował się on na 58 dniach. Dopiero na skutek wyżej omawianych procesów zachodzących w latach 2014 – 2017, omawiany wskaźnik wzrósł do ponad 64 dni, a w przypadku krajów europejskich należących do OECD, doświadczających systematycznego od połowy ubiegłej dekady spadku popytu na ropę, wskaźnik ten przekroczył granicę 70 dni.

Przez ostatnie dwa lata sporo się zmieniło. Przede wszystkim nastąpiło odbicie cen ropy naftowej. Średnia cena za 2018 r. wyniosła nieco ponad połowę poziomów obserwowanych w latach 2011 – 2013, i już ten poziom był wystarczająco wysoki do drenażu opisywanych rezerw. W drugim kwartale 2018 r. spadł dla wszystkich krajów OECD do poziomu 58 dni (dla krajów europejskich wyniósł 65 dni), zanim ustabilizował się na dość wysokim poziomie rzędu 60 dni obecnie.

Oczywiście, aby można było osiągnąć pułap 90 dni – zalecany przeze MAE, należy dodać wskaźniki oparte na bazie rezerw strategicznych. Tutaj wahania są mniejsze i dla krajów OECD wskaźnik wyliczony w oparciu o rezerwy strategiczne kształtował się na przestrzeni ostatnich trzech lat wokół poziomu 33 dni.

Z uwagi na znacznie Chin jako konsumenta ropy naftowej, warto opisać ich politykę w zakresie rezerw. Pisanie o tym jest chyba jeszcze trudniejsze niż o strukturze rezerw walutowych ChRL, przede wszystkim za sprawą braku precyzyjnych informacji udzielanych przez Pekin. Dlatego można tutaj bazować jedynie na różnego rodzaju przesłankach.

Omawianie chińskich rezerw ropy przypomina trochę chodzenie po omacku. Rzecz w tym, że nie wiemy tego, ile naprawdę wynoszą chińskie rezerwy. Chińskie źródła mówią o tym, że do 2020 r. powinny one osiągnąć pułap 500 mln baryłek. Obecny poziom tychże rezerw gwarantuje gospodarce funkcjonowanie na ok. 40 – 50 dni, co dla władz chińskich musi być ilością zdecydowanie zbyt niską. Mało tego, nie brakuje doniesień prasowych, że rezerwy chińskie zamiast rosnąć, mogą maleć. Ten wywód nie powinien szczególnie dziwić, zważywszy na dotychczasową praktykę Pekinu zaopatrywania się w ropę zarówno w Wenezueli, jak i przede wszystkim w Iranie.

Chińskie rezerwy ropy naftowej rosną od dłuższego czasu. Jednak w 2019 r. doszło do wydarzenia o iście symbolicznym znaczeniu. Otóż po raz pierwszy w historii ChRL zasiliła swoje rezerwy za sprawą nabycia części amerykańskich rezerw strategicznych (SPR). Oczywiście takie wydarzenie odbiło się szerokim echem w mediach. Niektórzy pytają się wręcz o to, czy USA stać na taką wyprzedaż i to akurat Chińczykom. Inni z kolei tłumaczą decyzję USA wysokimi kosztami związanymi z utrzymywaniem wysokich zapasów ropy naftowej.

Mając nadmiar swoich rezerw, to odsprzedaż ich części Chinom pozwala USA upiec przysłowiowe dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony, USA pozbywa się kosztów utrzymywania swoich własnych rezerw, z drugiej strony tego rodzaju posunięcie zniechęca Chiny do dalszego umizgiwania się w stronę krajów znajdujących się na czarnej liście USA. Zachodząca od ponad dekady rewolucja łupkowa pozwoliła USA dobrze przygotować się do potencjalnej eskalacji napięć geopolitycznych.

>>> Czytaj też: Wojna walutowa, brexit, Zatoka Perska. Czy polska gospodarka ma się czego obawiać?

Autor: Paweł Kowalewski