Potwierdzają się obawy branży turystycznej. W tym roku na letni wypoczynek wyjechało mniej Polaków. Powody: wyższe ceny i obawa przed kryzysem.
Urlop poza domem spędziło lub ma zamiar spędzić 44,3 proc. Polaków. Jeśli chodzi o miejsce wypoczynku, to dla prawie 70 proc. jest lub będzie to kraj. Za granicą wypocznie 32 proc. z nas – wynika z badania IBRiS przeprowadzonego na zlecenie DGP i RMF FM. To gorsze wyniki niż przed rokiem. Głównym powodem – jak mówią eksperci – są wyższe niż przed rokiem ceny.
– Zdrożały nie tylko wycieczki zagraniczne, ale też pobyty w kraju – tłumaczy Andrzej Betlej, analityk Instytutu Badań Rynku Turystycznego TravelDATA.
Różnice w cenach sięgają nawet 20 proc. W przypadku wycieczek poza Polskę to efekt m.in. zmiany podejścia biur podróży, które uznały, że w tym roku stawiają na rentowność biznesu. Efekt? – O ile w zeszłym roku sprzedaż zagranicznych wycieczek zanotowała 36-proc. wzrost, o tyle w tym roku można mówić o ok. 5 proc. – wylicza Betlej. W przypadku wakacji na miejscu ceny poszły w górę ze względu na rosnące koszty prowadzonej działalności. Mowa m.in. o droższej żywności, ale też kosztach pracy.
Hotelarze dodają, że do podwyżek zachęciło ich też rosnące zainteresowanie wypoczynkiem ze strony zagranicznych gości. Według GUS w 2018 r. nasz kraj odwiedziło 19,6 mln cudzoziemców – o niemal 8 proc. więcej niż w 2017. W tym roku jest spodziewane utrzymanie tej dynamiki.
Reklama
Dlaczego w takim razie rodzimi hotelarze deklarują obłożenie nawet o 20–30 proc. mniejsze niż przed rokiem? – Dotyczy to przede wszystkim miejsc niebędących głównymi kurortami wypoczynkowymi. Te robią wynik kosztem mniejszych miejscowości, które mogą liczyć na dobrą frekwencję, tylko gdy jest pogoda i brakuje miejsc w najpopularniejszych wakacyjnych miejscowościach. A pogoda w tym roku jest w kratkę – mówi Jacek Piasta, ekspert Instytutu Hotelarstwa.
Analitycy mają jednak też inną teorię na temat większej wstrzemięźliwości Polaków w wakacyjnych wyjazdach. Ich zdaniem przestajemy konsumować 500 plus jak dotychczas, czyli wydawać je na przyjemności. Dowodem na to może być to, że pozostanie w domu podczas wakacji deklarują przede wszystkim mieszkańcy wsi i małych miasteczek. To grupa osób, które w przeszłości nie kryły, że dzięki rządowej pomocy były w stanie wyjechać nad morze czy za granicę na urlop.
– Ludzie przywykli do tych środków na koncie. Przestał być to dodatkowy zastrzyk pieniędzy, jest traktowany jako stały dochód – mówi prof. Piotr Szukalski, demograf. Jak dodaje, kiedy tylko wprowadzono świadczenie, można było obserwować zachłyśnięcie 500 plus – z doniesień z rynku wynikało, że beneficjenci korzystali z większych dochodów, wydając je na wyposażenie domu, sprzęt elektroniczny czy wakacyjne wyjazdy. Dziś te pieniądze raczej są wykorzystywane na bieżąco.
Z przeprowadzonego (w 2017 r.) przez Nationale-Nederlanden badania wynikało, że aż 62 proc. środków, które rodziny otrzymują z rządowego programu 500 plus, idzie na bieżące wydatki. – Tymczasem aby wyjechać na wakacje – nie można korzystać z bieżących przychodów z danego miesiąca, tylko trzeba odkładać – mówi prof. Szukalski. Jego zdaniem nie bez znaczenia jest tu również inflacja. – Te pieniądze nie są już tyle samo warte co na początku, kiedy pierwszy raz je przyznano – mówi ekspert.
Z kolei Andrzej Betlej uważa, że Polacy stają się ostrożniejsi w wydatkach. Dlaczego? To efekt relatywnie słabych nastrojów społecznych i konsumenckich, w dużej części związanych z kampaniami przed wyborami do europarlamentu (26 maja) oraz parlamentu krajowego (13 października).
– Polacy są cały czas bombardowani informacjami o możliwej recesji. Dlatego zamiast na przyjemności wolą wydawać pieniądze na dobra trwałego użytku, jak meble. Chcą w ten sposób zadbać o swoją przyszłość, czyli wymienić i naprawić wszystko to, co tego wymaga, by w razie spowolnienia nie być zmuszonym do ponoszenia dużych wydatków – dodaje Andrzej Betlej.
Zdaniem ekonomistów tezę tę potwierdzają dane dotyczące sprzedaży detalicznej. W tegorocznych dynamika w kategorii odzież, obuwie jest po raz pierwszy niższa niż w kategoriach dóbr trwałego użytku.