W ocenie KIG, eksport w 2019 r. urośnie o 6,9%, a w 2020 r. o 7,2%, natomiast import odpowiednio o 6,1% i 7,4%. Dla obu kierunków handlu jako walutę rozliczeniową przyjęto euro.

"Dyskusja o dodatnim bilansie handlowym jest u nas dosyć delikatna. Przy eksporcie i imporcie znacznie przekraczających 200 mld euro rocznie - tak eksport, jak i import - notowane niezrównoważenie liczone jest zazwyczaj w pojedynczych miliardach euro" - powiedział Soroczyński w rozmowie z ISBnews.

"W dodatku to, czy jesteśmy 'na plusie' zależy przykładowo od intensywności zakupów z importu dóbr o charakterze inwestycyjnym oraz zaopatrzeniowym. Słabe nastroje przedsiębiorców i ich niższe zamówienia dają nam w automacie nadwyżkę w wymianie handlowej. Takiej nadwyżki wolałbym więc nie mieć" - dodał.

Jednocześnie zaznaczył, że oczywiście na kwestie zrównoważenia wpływają też inne czynniki - np. ceny surowców, zwłaszcza energetycznych, których Polska kupuje coraz więcej.

"To może być też kwestia kursu, przy mocnym osłabieniu złotego naszych konsumentów przestałoby stać na część dóbr importowanych - takiej nadwyżki też wolałbym uniknąć" - wskazał.

"Warianty bazowe - zakładające najsłabszy poziom koniunktury u naszych głównych partnerów handlowych w przełomie tego i przyszłego roku, a później stopniową poprawę - wskazują na dynamikę eksportu w latach 2019 i 2020 liczonego w euro na odpowiednio 6,9% i 7,2% a dla importu odpowiednio 6,1% i 7,4%" - stwierdził ekonomista.

W ocenie Soroczyńskiego, patrząc na kursy walut z perspektywy czynników fundamentalnych, złoty ma "pewien" potencjał do wzrostu w długim terminie.

"Mamy bowiem przewagę tempa wzrostu gospodarczego oraz systematycznie realizowanego zwiększania wydajności. Typowym poziomem aprecjacji dla nas powinno być umacnianie złotego o około 2-3% rocznie. Tym bardziej, że obecne wyceny złotego nie należą do szczególnie 'wyśrubowanych'" - wskazał.

Zaznaczył jednocześnie, że obecna słabość złotego jest po części wynikiem napięcia międzynarodowego i awersji do aktywów z naszego regionu.

"Ten stan rzeczy może się też utrzymać, więc przez pewien czas złoty zamiast umacniać się, będzie w stagnacji, a może nawet lekkim osłabieniu" - ocenia ekonomista.

"Powrót do kalkulacji opartej o czynniki fundamentalne może nastąpić wraz z poprawą nastrojów na światowych rynkach i raczej przyjdzie nam poczekać nań do połowy przyszłego roku" - podsumował Soroczyński.