Turcja i Stany Zjednoczone uzgodniły w ubiegłym miesiącu utworzenie centrum koordynującego ich działania w planowanej strefie bezpieczeństwa wzdłuż północno-wschodniej granicy Syrii, ale nie podały bliższych szczegółów na temat rozmiarów tej strefy oraz systemu dowodzenia skierowanymi tam wojskami.

"Czynimy powoli postępy w naszych wysiłkach na rzecz utworzenia strefy bezpieczeństwa. Podobnie jak w wielu innych kwestiach, uważanych przez niektórych za nie do ruszenia, posuwamy naprzód sprawę terenów na wschód od Eufratu" - powiedział Erdogan.

Turcja wielokrotnie deklarowała, że nie zgodzi się na żadne przeciąganie negocjacji przez Amerykanów i jest gotowa w razie potrzeby samodzielnie podjąć transgraniczną ofensywę w celu odepchnięcia od własnego terytorium bojowników syryjskiej kurdyjskiej milicji YPG.

"Naszym priorytetem są dialog i współpraca. Jeśli będzie się nam narzucać to, czego nie chcemy, lub jeśli będzie się nas blokować, to poczyniliśmy przygotowania i będziemy wprowadzać w życie nasze własne plany. Nasze śmigłowce i drony wchodzą już do tego regionu. Bardzo rychło wejdą tam także nasze wojska lądowe" - zaznaczył turecki prezydent.

Reklama

Minister obrony Turcji Hulusi Akar poinformował w piątek o pełnym uruchomieniu turecko-amerykańskiego centrum operacyjnego. Dodał, że niektóre pozycje YPG w przyszłej strefie bezpieczeństwa zostały zniszczone przez wojska USA, co także było częścią porozumienia.

Jak powiedział Akar w poniedziałek, trwają rozmowy na temat podjęcia "wkrótce" patrolowania tej strefy wspólnie przez żołnierzy tureckich i amerykańskich.

>>> Czytaj też: Ostre starcie protestujących z policją. Sytuacja w Hongkongu zaognia się