Jedna z intelektualnych szkół twierdzi, że niewolnictwo (a w szczególności bawełna) były siłą napędową rozwoju charakterystycznej amerykańskiej marki kapitalizmu (ambitny „1619 Project” „New York Timesa” zawiera dobre przedstawienie tej tezy). Jednak teoria ta została podważona nie tylko z powodu niedokładności, ale także dlatego, że jej główna linia wywodu jest nieprawidłowa.

W rzeczywistości bawełna odegrała stosunkowo niewielką rolę w długoterminowym rozwoju amerykańskiej gospodarki. Ekonomia niewolnictwa była prawdopodobnie szkodliwa dla rozwoju amerykańskiego przemysłu i prawie na pewno toksyczna dla gospodarki Południa. W skrócie: USA odniosły sukces pomimo niewolnictwa, a nie dzięki niemu.

Nie ma wątpliwości jednak, że niewolnictwo zrobiło z wielu właścicieli południowych plantacji bogaczy i napędzało amerykański przemysł bawełniany. W 1795 roku, rok po wynalezieniu odziarniarki bawełny, USA produkowały 8 milionów funtów bawełny. Powszechne wykorzystanie odziarniarki zwiększyło tę wartość do 1801 roku do 40 milionów. Od tamtego czasu wzrost produkcji wynikał z przeniesienia niewolników na plantacje bawełny; w 1826 roku produkcja przekroczyła 315 milionów funtów, a w 1860 roku 2,24 miliarda.

Kluczowa była finansjeryzacja niewolniczej pracy. Popyt na niewolników doprowadził do wzrostu ich ceny, co z kolei pozwoliło właścicielom plantacji na uzyskanie finansowania typu cash-out na rozwinięcie produkcji. W ciągu zaledwie 25 lat rolnictwo Południa przekształciło się w monokulturową produkcję. Tak szybka zmiana nie była możliwa do zrealizowania w żadnym innym miejscu na świecie.

Reklama

Niemniej jednak całkowity wpływ tego boomu na gospodarkę USA był niewielki. W 1860 roku, w przededniu wojny domowej, produkcja bawełny stanowiła zaledwie 5 proc. gospodarki USA. Co najważniejsze relatywnie niewielką jej ilość (13 proc. w 1830 roku) wykorzystywano w przemyśle tekstylnym. Praktycznie cała reszta była eksportowana do Wielkiej Brytanii.

Ten eksport bawełny wypaczył warunki międzynarodowego handlu na niekorzyść Północy i z korzyścią dla Południa i Wielkiej Brytanii. Dzisiaj prezydent Donald Trump opowiada o tym, jak niska wartość chińskiego juana odbiera konkurencyjność amerykańskiemu przemysłowi. W pierwszej dekadzie XIX wieku działał podobny mechanizm (z wykorzystaniem standardu złota). W zamian za bawełnę Wielka Brytania wysyłała do USA złoto, a tym samym pieniądze. Transfer gotówki obniżył ceny bawełny w Wielkiej Brytanii, a podniósł w USA.

USA próbowały zaradzić tej sytuacji, nakładając w 1928 roku cła na tekstylia. Tak samo jak dzisiaj zwiększyło to nierównowagę na rynkach walutowych i miało jedynie niewielki wpływ na ogólny bilans handlowy. Do 1860 roku krajowe zużycie bawełny wzrosło do zaledwie 20 proc. całkowitej produkcji, a ceny w USA były tak wysokie, że bela bawełny kosztowała realnie więcej, niż w Liverpoolu. Uprawa jej była daleka od wspierania amerykańskiego przemysłu, a wręcz podkopywała go, co nie uszło uwadze przeciwnikom niewolnictwa z Północy.

Można mimo to argumentować, że rozwój przemysłu tekstylnego (zarówno w USA jak i Wielkiej Brytanii) nie byłby możliwy bez ogromnych ilości bawełny z USA. Niestety nie wydaje się to być prawdą.

Po wybuchu wojny secesyjnej brytyjski import bawełny z USA spadł z 1,2 milarda funtów w 1862 roku do zaledwie 28 milionów w 1862. Jednakże do 1864 roku różnica ta została w dużej mierze zlikwidowana poprzez ogromny wzrost importu z Indii. Co więcej, po wojnie secesyjnej i utracie niewolniczej siły roboczej, produkcja USA szybko wzrosła. Do 1871 roku USA przekroczyły poziom eksport bawełny z 1859 roku i pomimo konkurencji z Indii pobiły rekord z 1860 roku.

Jak twierdzi historyk ekonomii ze Stanforda Gavin Wright, niewolnictwo stanowiło przeszkodę dla produkcji bawełny w USA. Przed wojną secesyjna cena niewolników spadała, ponieważ pojawianie się nowych, stale zwiększało podaż. Po 1807 roku, kiedy handel niewolnikami został oficjalnie zakazany, ceny niewolników rozpoczęły swój słynny szybki wzrost.

Żyzne gleby i ograniczona podaż niewolników zniechęcały Południe do inwestowania w infrastrukturę. Sadzarki lokowali nad brzegiem rzek, uprawiając glebę aż do jej kompletnej degradacji, a następnie przenosili uprawę (lub w wielu przypadkach sprzedawali co bardziej wartościowych niewolników) w nowe miejsce w dole rzeki. Ta gospodarka żarowa, zdominowana przez dążące do rentierstwa elity, doprowadziła Południe do ubóstwa.

Tuż przed osiągnięciem niezależności PKB per capita Południa, skorygowane o inflację, wynosiło 3,1 tys. dol. rocznie. W Nowej Anglii było to zaledwie 1832 dol. Przez następnych 60 lat PKB na mieszkańca faktycznie spadło na Południu do 2521 dol. Popyt na bawełnę w Wielkiej Brytanii doprowadził do jego wzrostu do 4 tys. dol. na osobę, jednak analogiczna wartość dla Nowej Anglii wynosiła wtedy już 5337 dol.

Praca niewolników nie mogła się równać z kanałami, kolejami, hutami i stoczniami. Niewolnictwo i towarzysząca mu kultura rentierska hamowały rozwój kapitalizmu na Południu. W końcu to północna przemysłowa potęga zakończyła raz na zawsze tę szczególną instytucję w USA.

>>> Polecamy: Czy silniki elektryczne mają szansę zdominować także szlaki wodne?