Dziennik gospodarczy "Financial Times" ocenił, że "ukorzony Johnson stracił kontrolę nad brexitem". Gazeta wskazała, że "rządowa taktyka oparta na zastraszaniu popchnęła posłów w stronę umocnienia suwerenności parlamentu".

"Rzadko kiedy strategia przyjęta przez brytyjskiego premiera załamywała się tak szybko i spektakularnie. W ciągu zaledwie dwóch dni Boris Johnson stał się pierwszym szefem rządu od (Archibalda Philipa Primrose) Earla z Rosebery z 1894 roku, który przegrał swoje pierwsze głosowanie w Izbie Gmin i musiał patrzeć, jak posłowie zmuszają go do podjęcia działań, które kategorycznie wykluczał" - przypomina "FT".

Na dodatek - wskazano - charyzmatyczny polityk jakim jest Johnson "zamienił swoją parlamentarną większość jednego mandatu na minus 43, stawiając się w sytuacji, w której musiał wyrzucić (z klubu parlamentarnego) 21 rozłamowców, w tym dwóch byłych ministrów finansów oraz wnuka jego politycznego idola Winstona Churchilla".

"FT" podkreśla, że w efekcie Johnson "poprowadził swoje ugrupowanie na skraj historycznego podziału, a jego plan kontrataku za sprawą propozycji rozpisania przedterminowych wyborów jest całkowicie zależny od zgody jego przeciwników".

Reklama

Gazeta zaznaczyła, że wybory "na zupełnie innych zasadach i z Partią Konserwatywną skurczoną do angielskiej, nacjonalistycznej (frakcji) wydają się nieuniknione". "FT" podkreśla jednak, że "opozycyjne partie muszą zrównoważyć swoją chęć pozbycia się Johnsona z ryzykiem wykorzystania urn wyborczych do zapewnienia bezumownego wyjścia z UE w trakcie kampanii".

"Posłowie zdeterminowani, aby zapobiec najgorszemu brexitowi, odnieśli godne uwagi zwycięstwo i teraz muszą zadbać o to, by nie było ono pyrrusowe" - konkluduje "Financial Times".

Centrowy "The Times" również zwrócił uwagę, że inicjatywa należy teraz do ugrupowań opozycyjnych i podkreślił, że "rośnie presja na nie, aby poczekać z wyborami do czasu, aż minie termin brexitu".

"To grozi pogrążeniem Johnsona i kraju w dalszym kryzysie, w czasie którego (premier) będzie uwięziony na Downing Street i prawnie zmuszony do złamania swojej obietnicy, że niezależnie od wszystkiego Wielka Brytania wyjdzie z UE z końcem przyszłego miesiąca" - zaznaczono.

Dziennik dodał również, że wewnątrz rządzącej Partii Konserwatywnej rosną napięcia wokół stylu działania nowej administracji. "Times" wskazał, że w środę 100 posłów napisało do szefa rządu, domagając się zmiany decyzji o usunięciu 21 rozłamowców, którzy głosowali we wtorek razem z opozycją.

W innym tonie wypowiedział się konserwatywny "Daily Telegraph", oceniając, że "sprzeciw Partii Pracy wobec wyborów jest bezwstydnym aktem tchórzostwa i hipokryzji".

"Nikt do końca nie wie, co laburzyści chcą zrobić z brexitem, ale Jeremy Corbyn wielokrotnie mówił, że jest gotowy na wybory. Kiedy jednak rząd przedstawił projekt ustawy, która doprowadziłaby do głosowania, to uciekł od tej szansy" - zaznaczono.

Gazeta podkreśla, że znany z radykalnie lewicowych poglądów Corbyn krytykował Unię Europejską jako "kapitalistyczny klub, bez którego opuszczenia Wielka Brytania nie będzie mogła zbudować socjalizmu", a stoi na czele partii zdominowanej przez wielkomiejskich liberałów, co utrudnia prowadzenie jednoznacznej polityki wobec UE.

"Jak oni mogą spojrzeć swoim wyborcom w oczy? Czy to nie (ci sami posłowie) nalegali przez kilka ostatnich lat, że kwestię brexitu należy poddać pod ponowne głosowanie?" - pyta "Telegraph".

Podobnie sytuację ocenił "The Sun", pisząc, że "przez dwa lata Partia Pracy popędzała Partię Konserwatywną do rozpisania wyborów, a teraz - co niebywałe - ten nędzny, pochlipujący tchórz, jakim jest Corbyn, próbuje od nich uciec". "On i jego arogancka marksistowska banda codziennie drwili (domagając się, żeby ogłosić wybory), aż do momentu, kiedy dostali wreszcie szansę stanięcia przed wyborcami" - dodano.

"Gdyby Corbyn naprawdę wierzył w to, że jest pewniakiem do wejścia na Downing Street, to odgryzłby Borisowi rękę, byle mieć szansę sięgnięcia po klucze" - kpił tabloid. Wskazał przy tym, że poparcie lidera laburzystów jest na "historycznie niskim poziomie".

Brytyjska Izba Gmin odrzuciła w środę rządowy wniosek o rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych, sprzeciwiając się propozycji zgłoszonej przez premiera Johnsona. Za jej przyjęciem głosowało 298 posłów, znacznie poniżej wymaganego progu 434 głosów.

Wcześniej Izba Gmin poparła projekt ustawy otwierającej drogę do zablokowania brexitu bez umowy i opóźnienia wyjścia z UE do 31 stycznia 2020 roku.

Ustawa trafi teraz do Izby Lordów, której członkowie będą mieli możliwość jej przyjęcia, zgłoszenia swoich poprawek lub podjęcia prób opóźnienia jej procedowania przed zaplanowanym na przyszły tydzień zawieszeniem obrad parlamentu.

Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską 31 października br.

>>> Czytaj też: Amerykańska prasa: Nowe wybory to najlepsze wyjście z pata wokół brexitu