KE 28 października 2016 roku wydała zgodę na większe wykorzystanie lądowej odnogi Nord Streamu, czyli biegnącego wzdłuż niemiecko-polskiej granicy gazociągu OPAL. Wcześniej Rosjanie wykorzystywali tylko połowę jego mocy, choć przez lata starali się go zmonopolizować. Polski rząd, a także spółka zależna PGNiG złożyły do unijnego sądu pozwy przeciwko KE w sprawie decyzji dotyczącej rurociągu w grudniu 2018 r. Warszawa argumentowała, że postanowienie KE jest niekorzystne dla bezpieczeństwa energetycznego Polski.

We wtorek sędziowie z Luksemburga stwierdzili, że decyzja KE "została wydana z naruszeniem zasady solidarności energetycznej".

"Wyrok jest dużym sukcesem Polski w walce o bezpieczeństwo energetyczne regionu" - skomentował tę decyzję wiceszef polskiego MSZ.

"TSUE zgodził się z polskim stanowiskiem. Dominacja Gazpromu na gazociągu Opal oznaczałaby uderzenie w zasady bezpieczeństwa dostaw, solidarności energetycznej i konkurencji na rynku gazu" - dodał wiceminister.

Reklama

Szymański podkreślił ponadto, że "utrzymanie takiego orzecznictwa pozwoli na ograniczenie negatywnych konsekwencji gazociągu Nord Stream".

Teoretycznie KE może złożyć odwołanie od orzeczenia Sądu, do Trybunału Sprawiedliwości, ale musi być ono ograniczone tylko do kwestii prawnych. Może zostać wniesione w terminie dwóch miesięcy i 10 dni od dnia zawiadomienia o tym orzeczeniu. (PAP)

autor: Mateusz Roszak