Zapewnił, że Stany Zjednoczone gotowe są bronić sojuszników na Bliskim Wschodzie.

Pence, który przemawiał w konserwatywnym waszyngtońskim think tanku Heritage dodał, że jeżeli Iran przeprowadził w sobotę ataki na saudyjskie instalacje naftowe, aby zmusić prezydenta USA Donalda Trumpa do zrezygnowania z sankcji gospodarczych nałożonych na Teheran, to taka próba się nie powiedzie.

Również we wtorek w rozmowie z AFP przedstawiciel amerykańskiej administracji powiedział, że Stany Zjednoczone są pewne, iż sobotnie ataki zostały przeprowadzone z terytorium Iranu przy wykorzystaniu pocisków manewrujących, a nie - jak wcześniej podawano - dronów.

Waszyngton przygotowuje raport, który ma udowodnić te wstępne ustalenia i przedstawi go w przyszłym tygodniu wspólnocie międzynarodowej, a zwłaszcza europejskim partnerom i Zgromadzeniu Ogólnemu ONZ - powiedział rozmówca AFP.

Reklama

W poniedziałek Trump powiedział dziennikarzom, że USA mają wiele opcji, jeśli chodzi o reakcję na sobotnie ataki na saudyjskie rafinerie, ale zastrzegł, że nie obiecał Arabii Saudyjskiej ochrony.

Celem ataków były instalacje naftowe koncernu Aramco w Bukajk i Churajs na wschodzie Arabii Saudyjskiej. Do ataków przyznał się wspierany przez Iran rebeliancki ruch Huti, walczący w Jemenie z siłami rządowymi; te z kolei wspiera koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej. Huti twierdzą, że do ataków użyli dronów.

Obawy o gwałtowny spadek podaży saudyjskiej ropy na światowe rynki i zapowiedzi amerykańskiej odpowiedzi na ataki spowodowały w poniedziałek wzrost cen ropy o około 15 proc.

We wtorek rząd w Rijadzie zapewnił inwestorów, że naprawa zniszczonych instalacji idzie szybciej niż przewidywano i przetwarzanie ropy będzie przebiegało w normalnym tempie już za dwa lub trzy tygodnie. Ceny ropy na Wall Street spadły nieco po tych zapewnieniach, ale inwestorzy obawiają się nadal, że dojdzie do kolejnych zakłóceń w dostawach surowca z Bliskiego Wschodu, co źle wpłynie na globalną gospodarkę - podaje Associated Press.

>>> Czytaj też: Atak na rafinerie to krok w stronę otwartej wojny na Bliskim Wschodzie [WYWIAD]