Wzrost cen wieprzowiny, związany z epidemią afrykańskiego pomoru świń (ASF), uderza w handlowców i konsumentów w Chinach. Dla wielu Chińczyków wieprzowina jest podstawą codziennego jadłospisu i często określana jest w tym kraju po prostu jako „mięso”.

Według oficjalnych danych w całym kraju wieprzowina była w sierpniu średnio o prawie 50 proc. droższa niż rok wcześniej. Sprzedawcy i restauratorzy w Kantonie na południu Chin mówią PAP, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy ceny w hurtowniach wzrosły dwukrotnie.

„Ludzie kupują mniej, bo jest drogo. Jemy teraz mniej wieprzowiny, więcej jajek” - tłumaczy pani Lam, która prowadzi stoisko mięsne na jednym z targów w Kantonie na południu kraju. Jej zdaniem wzrost cen uderza szczególnie w najbiedniejszych, ale daje się we znaki wszystkim.

„Jak ktoś zarabia 8 tys. juanów (ok. 4400 zł) i może z tego przeznaczyć 2 tys. na jedzenie, to woli kupić więcej innych produktów” - mówi Lam i wyjaśnia, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy sprzedaż na jej stoisku spadła o 50 proc.

Wielu twierdzi jednak, że wieprzowiny nie da się niczym zastąpić. „Jeszcze miesiąc temu schab był po 13 juanów za jin (pół kilograma). Teraz jest po 25. Ale ludzie i tak kupują, przecież muszą jeść” - ocenia sprzedająca na innym targu pani Fung, która wieprzowinę je codziennie, podobnie jak wielu innych Chińczyków.

Reklama

„Kiedy zapraszam kogoś na obiad, musi być wieprzowina. To jest najważniejsze mięso w Chinach” - mówi PAP szef kuchni Zhang Juncheng, który od 16 lat przyrządza potrawy w różnych chińskich stylach kulinarnych. „Jeśli przez miesiąc nie zjemy wieprzowiny, czujemy się dziwnie” - ocenia.

Jego zdaniem jeśli każda chińska prowincja wybrałaby jedno sztandarowe danie, zdecydowana większość z nich oparta byłaby na wieprzowinie. „Suszone mięso z Hunanu, podwójnie gotowane mięso z Syczuanu, nadzienie do pierogów na północnym-wschodzie to wszystko wieprzowina” - wylicza Zhang.

Większość mieszkańców nie musi całkowicie rezygnować z ulubionego mięsa, ale nawet ograniczenie konsumpcji uznawane jest za dotkliwe w kraju, w którym jedzenie wieprzowiny stało się symbolem dostatniego życia. Komentator dziennika "South China Morning Post” Cary Huang ocenił, że to rosnące ceny tego mięsa, a nie trwające w Hongkongu protesty, są obecnie największą bolączką przywódcy Chin Xi Jinpinga.

Problem wydaje się jeszcze poważniejszy w kontekście nadchodzącej 70. rocznicy proklamowania komunistycznej Chińskiej Republiki Ludowej, która przypada na 1 października. By utrzymać ceny pod kontrolą, władze ogłosiły we wtorek, że wprowadzą na rynek 10 tys. ton importowanej mrożonej wieprzowiny z centralnej rezerwy. Nie wiadomo jednak, w jakim stopniu ustabilizuje to ceny i uspokoi nastroje wśród konsumentów.

„Codziennie drożeje. Każdego dnia jest o juana albo dwa więcej” - mówi tymczasem pani Liu z Harbinu, która wraz z rodziną od siedmiu lat prowadzi w Kantonie małą restaurację z typowymi północno-wschodnimi pierogami. W menu są różne rodzaje farszu – z grzybami, selerem czy kiszonymi warzywami – a podstawą każdego z nich jest „mięso”, czyli wieprzowina.

W swojej restauracji Zhang podniósł ceny dań z wieprzowiną o kilka albo kilkanaście juanów, żeby zrównoważyć podwyżki. Kategorycznie wyklucza jednak możliwość serwowania importowanego mięsa mrożonego. „My, Chińczycy, lubimy świeże mięso” - przekonuje.

>>> Czytaj też: Czas przenosin w globalnym biznesie. Kto i gdzie ucieka?