Oczywiste, bo przecież rebelianci Huti w Jemenie nie mają dronów, pocisków ani specjalistycznej wiedzy potrzebnej do zaatakowania saudyjskiej infrastruktury. W 2018 r. panel ekspertów ONZ ds. Jemenu zbadał resztki pocisków wystrzeliwanych z kontrolowanych przez Huti terenów i stwierdził, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że broń została wysłana w częściach z Iranu. Jak powiedział jeden z dowódców Hezbollahu dwóm analitykom z Uniwersytetu George'a Washingtona w 2016 roku: „A jak myślicie, kto wystrzelił pociski Tochka w Arabię Saudyjską? To nie Huti w tych swoich sandałach, tylko my”. Hezbollah, oczywiście, jest filią Irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji.

Konieczne, ponieważ historia pokazuje, że Iran udaje, że dąży do pokoju, podczas gdy w rzeczywistości prowadzi wojnę. Dlatego w ubiegłym miesiącu do Francji został wysłany minister spraw zagranicznych Iranu, Javad Zarif, który miał układać się z potęgami gospodarczymi świata, podczas gdy kraj eskalował zastępczą wojnę przeciwko Arabii Saudyjskiej. Irańska dyplomacja polega na tym, że jej przeciwnicy traktują agresję pośrednią jako coś odrębnego od polityki samego Iranu.

To, co w wypowiedzi Pompeo przykuwa uwagę to fakt, że już ściągnął na siebie gromy ze strony demokratów. Nawet w dość zniuansowanej (o ile wpis na Twitterze może być zniuansowany) wypowiedzi senatora Chrisa Murphy'ego szersza perspektywa jest niewłaściwie zarysowana – warto zastanowić się, dlaczego.

Murphy zaczyna od narzekań na to, że Pompeo „nieodpowiedzialnie generalizuje”, zrównując Huti z Iranem. Oczywiście jest na tyle inteligentny, by przyznać, że Iran „wspiera Huti, raczej kiepsko udając, że tego nie robi”. Ale zaraz potem daje popis swojej naiwności: „Między Saudyjczykami i Huti toczy się wojna” – tweetuje. „Saudyjczycy atakują Huti, a potem Huti uderzają w odwecie”.

Reklama

Ten symetryzm jest żałosny z kilku powodów. Przede wszystkim, rozmiar sobotnich zniszczeń (Saudyjczycy szacują, że po ataku ich produkcja ropy została zredukowana o połowę) wskazuje na eskalację konfliktu. Skutki nie ograniczają się już tylko do Jemenu czy Zatoki Perskiej – ucierpi na tym gospodarka całego świata.

Podczas gdy Murphy ma rację krytykując brutalność Saudyjczyków, tak jak to zresztą robił w przeszłości, nie jest prawdą, że obie strony konfliktu są sobie równe. Iran to rewizjonistyczna potęga, która kwestionuje status quo w całym regionie. USA i ich sojusznicy starają się trzymać Iran w ryzach. Stany Zjednoczone próbowały naciskać na Arabię Saudyjską, by nieco odpuściła, podczas gdy Iran robił wszystko, żeby Huti wkopali się kolejnymi atakami.

Na szczęście Murphy i pozostali demokraci nie będą decydować, jak odpowiedzieć na ostatni akt agresji. Ta decyzja pozostaje w gestii prezydenta Donalda Trumpa. A to dobry moment, by ponownie ocenić sposób, w jaki niedawno naciskał na negocjacje z Iranem. Prezydent mógłby zacząć od potwierdzenia 12 warunków Pompeo do zluzowania sankcji wobec Iranu. W zeszłym miesiącu Trump zredukował je do trzech, wszystkie odnosiły się do programu jądrowego. Zaiste, atak Huti na Arabię Saudyjską pokazuje, jak istotna w przyszłości będzie każda umowa zobowiązująca irański reżim do zakończenia swoich wyskoków na Bliskim Wschodzie.

Trump musi teraz przemyśleć również opcje militarne, by zapobiec przyszłemu rozwojowi konfliktu. Jak już wcześniej pisałem, amerykańskie agencje wywiadowcze precyzyjnie ustaliły lokalizacje irańskich baz oraz dowódców w Jemenie i na Bliskim Wschodzie w ogóle. Jeśli Trump chce odpowiedzieć zbrojnie bez atakowania terytorium Iranu, ma wiele celów poza jego terytorium.

Jeśli Trump będzie ciągnął negocjacje z reżimem irańskim, otworzy tym samym drogę większej liczbie ataków na sojuszników Ameryki. To dokładnie ta sama strategia – wraz z konsekwencjami – którą przyjął jego poprzednik, Barrack Obama, w drugiej kadencji. W trakcie i po negocjacjach dotyczących programu jądrowego, Iran uzbroił i wyszkolił swoich popleczników w Syrii, a następnie w Jemenie. Bliski Wschód właśnie płaci za tamte błędy. Trump będzie głupcem, jeśli je powtórzy.

>>> Czytaj też: Bloomberg: Dlaczego Trump milczy ws. izraelskich planów aneksji terytoriów palestyńskich? [OPINIA]