Setki tysięcy Serbów, Ukraińców i Rumunów pracuje za pośrednictwem globalnych platform zewnętrznych dla międzynarodowych klientów, którzy płacą lepiej niż lokalne firmy. Może to być doskonały sposób na powstrzymanie najlepszych umysłów przed opuszczeniem ojczyzny w celu uzyskania lepszych możliwości rozwoju za granicą. Ale potrzebne są odpowiednie regulacje.
ikona lupy />
Liczba pracowników, którzy wyjechali z kraju / Forsal.pl

Europa Wschodnia od stuleci chce dogonić Zachód. W ciągu ostatnich trzech dekad kraje postkomunistyczne dokonały transformacji swoich gospodarek i stały się częścią globalnej gospodarki, zaś obecny wzrost trendu tzw. gospodarki dzielenia (gig economy) daje szansę na kolejny skok w tej pogoni.

Serbia, wraz z Ukrainą i Rumunią, znajduje się w czołówce gospodarek dzielenia w Europie Wschodniej. Miejsca pracy w tym obszarze dotyczą głównie technologii, grafiki, projektowania Internetu i mediów, a nie, jak by się wydawało, transportu osobistego czy dostaw żywności.

Dobra wiadomość jest taka, że na Ukrainie, w Rumunii i Serbii jest wielu wysoko wykwalifikowanych pracowników w dziedzinie technologii. Według Janine Berg, specjalistki ds. rynku pracy w Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) w Genewie, wiele z tych osób pracuje zdalnie, co spowalnia drenaż mózgów.

Reklama

„Każda młoda osoba, która nie ma pracy, chce zostać wolnym strzelcem, chce podróżować po świecie i nadal być w stanie pracować” - komentuje Sofija Popara, ekspert podatkowy z Belgradu. „To plan krótkoterminowy, ale młodzi ludzie robią to coraz częściej”.

Ukraina, Rumunia i Serbia są jednocześnie jednymi z najbardziej niestabilnych politycznie krajów w regionie, co skutkuje brakiem działania na rzecz aktualizacji sztywnych przepisów z czasów komunistycznych. Innym powszechnym problemem jest szeroko rozpowszechniona korupcja w tych państwach. W rocznym wskaźniku postrzegania korupcji przez Transparency International Rumunia zajmuje 61. miejsce, Serbia 87., a Ukraina - 120.

Potrzebne są zmiany w prawie

Kiedy zaczęły pojawiać się platformy ekonomii współdzielenia, wiele zachodnich gospodarek miało już wyższy poziom ochrony i bardziej elastyczne kodeksy pracy. Teraz idą dalej. W ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii zaproponowano przepisy mające na celu zwiększenie ochrony freelancerów.

W tym miesiącu w amerykańskim stanie Kalifornia uchwalono ustawę, która może zmusić firmy do przeklasyfikowania gig pracowników na regularnych pracowników, co zapewni im ochronę i prawa pracownicze.

Tymczasem w krajach Europy Wschodniej freelancerzy są w dużo gorszej sytuacji. Rumunia potrzebuje „redefinicji i reformy stosunków pracy”, zgodnie z jednym z wniosków z finansowanego przez Komisję Europejską badania Instytutu Polityki Publicznej. Na Ukrainie Międzynarodowa Organizacja Pracy w ubiegłym roku wezwała do „reakcji politycznych, które mogą zwiększyć korzyści wynikające z transformacji pracy”.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) w lipcowym badaniu ostrzegł, że kraje Europy Wschodniej muszą zrobić więcej, aby „zatrzymać i lepiej wykorzystać istniejącą siłę roboczą”.

Ukraina pozwala gig pracownikom rejestrować się i płacić podatki według korzystnej stawki, ale nie mają oni żadnych zabezpieczeń. Nowy rząd obiecał niedawno, że wprowadzi w tym obszarze zmiany do końca roku.

W Rumunii wcale nie jest lepiej. Choć kraj ten jest zobowiązany do włączenia prawodawstwa Wspólnoty, to w obliczu ciągłych zawirowań politycznych, prace nad ustawami posuwają się bardzo powoli. Ministerstwo pracy w Bukareszcie poinformowało, że pracuje nad wdrożeniem odpowiednich regulacji w terminie do 1 sierpnia 2022 r.

W najgorszej sytuacji są najprawdopodobniej serbscy gig pracownicy. Przez brak jakichkolwiek regulacji uważani są za bezrobotnych, co może uniemożliwić zaciągnięcie kredytu hipotecznego lub posiadanie karty kredytowej. Jedyną opcją jest zarejestrowanie się jako przedsiębiorca prowadzący działalność na własny rachunek, co często oznacza konieczność płacenia podatku w wysokości 40 proc.

Drenaż mózgów jest częstym problemem Rumunii, Ukrainy i Serbii. W 2016 r. z tych trzech krajów wyjechało łącznie prawe 600 tys. osób. To według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) trzy razy więcej niż odpływ w 2000 r.

Nawet wysoko wykwalifikowani i doświadczeni technicznie pracownicy muszą ostro rywalizować o kontrakty. Brak możliwości pracy zdalnej oznacza, że mają niewielkie możliwości rywalizacji z pracownikami, którzy są w innym kraju i pracują na miejscu.

>>> Czytaj też: Ranking najzamożniejszych krajów. Na którym miejscu wylądowała Polska?