Umowa dotycząca tranzytu rosyjskiego przez Ukrainę wygasa z końcem br. Kijów obawia się, że jeśli do tego czasu nie dojdzie do porozumienia z Rosją, Moskwa wstrzyma lub ograniczy dostawy do tego kraju. Ukraina zapowiada jednak, że jest gotowa na to, bo zgromadziła odpowiednie zapasy gazu w magazynach.

W czwartkowych rozmowach w Brukseli wzięli udział minister energetyki Rosji Aleksandr Nowak i jego ukraiński odpowiednik Ołeksij Orżel. Komisję reprezentował jej wiceprzewodniczący do spraw unii energetycznej Marosz Szefczovicz.

"Dzisiaj podjęliśmy kroki we właściwym kierunku. Innymi słowy, w niektórych omawianych kwestiach doszło do zbliżenia stanowiska. (...) Zgodziliśmy się, że wznowimy nasze rozmowy na szczeblu politycznym pod koniec października. Wtedy, mam nadzieję, osiągniemy znacznie większy postęp" - powiedział Szefczovicz na konferencji prasowej po rozmowach.

Jak relacjonował, strony zgodziły się, że przyszła umowa powinna opierać się na prawie UE oraz że ważne jest, aby ukraiński Naftohaz został rozdzielony - aby wydzielona została z niego nowa spółka do obsługi tranzytu gazu przez Ukrainę.

Reklama

Szefczovicz zaznaczył, że podczas spotkania omawiane były wszelkie kluczowe obszary negocjacji, w tym czas trwania przyszłego kontraktu, ilość gazu oraz taryfy. "Potrzebujemy porozumienia w sprawie wszystkich trzech elementów, ponieważ są one ze sobą powiązane. Wielkości są kluczowe dla ustawienia taryf. Czas trwania przyszłego kontraktu jest ważny dla inwestycji w ukraiński system tranzytowy. Dla Ukrainy najważniejszy jest dobrze funkcjonujący tranzyt" - wskazał.

Szefczovicz wyraził zadowolenie, że Ukraina i UE przygotowały zapasy gazu na nadchodząca zimę. "Cieszę się, że poziom napełnienia podziemnych magazynów w UE jest bardzo dobry - obecnie wynosi 96 proc. pojemności. Ilość gazu zgromadzona w ukraińskich magazynach jest także na dobrym poziomie - obecnie jest tam ok. 19,6 mld m sześc. gazu, prawie 4 mld m sześc. więcej niż we wrześniu ub.r." - wskazał.

KE chce zapobiec ewentualnemu kryzysowi i zabezpieczyć dostawy do krajów unijnych po 31 grudnia 2019 r.

Choć Moskwa sygnalizuje, że chciałaby zaprzestać przesyłania surowca do Europy Środkowej przez Ukrainę, z którą jest skonfliktowana, to planowane alternatywne trasy mogą nie być gotowe.

Rosyjski koncern Gazprom pierwotnie zapowiadał, że wraz z uruchomieniem w 2019 r. gazociągu Nord Stream 2 zaprzestanie przesyła gazu przez Ukrainę, ale nie zanosi się, by nitka ta była do tego czasu ukończona. Sytuację Kremlowi komplikuje także wrześniowy wyrok Sądu UE, kory anulował decyzję Komisji o pozwoleniu na zwiększeniu przesyłu rosyjskiego gazu gazociągiem OPAL, który jest lądową odnogą Nord Streamu. To sprawia, że Gazprom będzie mógł przesyłać mniej gazu z pominięciem Ukrainy, niż jest to technicznie możliwe.

Dla Ukrainy zaprzestanie tranzytu przez jej terytorium byłoby niekorzystne zarówno z powodów dotyczących bezpieczeństwa, jak i ekonomicznych. Rosja pozbawiłaby w ten sposób Kijów środków z opłat za tranzyt, umożliwiając sobie dodatkowo całkowicie odcięcie tego kraju od surowca z kierunku wschodniego.

Ostatni raz tego typu spotkanie dotyczące gazu odbyło się w styczniu, ale nie przyniosło postępów w negocjacjach. Rozmowy komplikuje nie tylko sytuacja polityczna, ale też konflikt między ukraińskim koncernem Naftohaz i Gazpromem.

Ukraińska spółka zapowiadała, że jeśli po powstaniu gazociągu Nord Stream 2 Rosjanie przestaną transportować gaz przez Ukrainę, będzie domagała się od Gazpromu przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie 12 mld euro odszkodowania za utracone wpływy z tranzytu.

>>> Czytaj też: Rosja wygrała? Ukraina wstępnie zgodziła się na tzw. plan Steinmeiera