Po latach odkładania Rosja, czwarty największy emitent gazów cieplarnianych na świecie, w końcu ratyfikowała porozumienie klimatyczne z Paryża, które Moskwa podpisała już w 2016 roku. Wszystko to pokazuje, że poglądy prezydenta Rosji na zmianę klimatu ewoluują, zaś Władimir Putin chce, aby jego rząd robił w tej sprawie więcej.

Władimir Putin nigdy w pełnym wymiarze nie zaprzeczał zmianom klimatycznym. Raczej nie traktował zmian klimatycznych wystarczająco poważnie. W czasie jednej z konferencji klimatycznych w 2004 roku, Putin rozpoczął swoje przemówienie żartem, że dzięki ociepleniu klimatu Rosjanie wydawaliby mniej na futra, a plony zbóż byłby wyższe. Mimo to jednak rosyjski prezydent przyznał, że pewne obszary Rosji są narażone na coraz większe anomalia pogodowe, a „możliwa zmiana klimatu ziemi” może przynieść poważne zniszczenia.

Widać zatem, że kimkolwiek prezydent Putin jest, to na pewno nie jest kimś, kto ignoruje twarde dane, a tych przecież nie brakuje. W ostatnim raporcie rosyjskiego urzędu meteorologicznego stwierdza się, że średnia temperatura w Rosji wzrastała o 0,47 st. Celsjusza co 10 lat w okresie 1976-2018. To o 150 proc. szybciej niż wynosiła średnia globalna. Władimir Putin cytował tę statystykę już kilka razy w tym roku, ostatnio w lipcu. „Zwiększona produkcja i konsumpcja energii w tradycyjnym wydaniu oznacza, że nieuchronnie pojawią się nowe ryzyka i dalsza zmiana klimatu” – mówił prezydent Rosji.

Jednocześnie Putin-pragmatyk martwi się o niezdolność Rosji do porzucenia swojego uzależnienia od paliw. Z Unią Europejską, która jest największym rynkiem eksportowym dla rosyjskich paliw i która chce radykalnie obniżyć poziom emisji gazów cieplarnianych, uzależnienie Rosji od eksportu surowców staje się hamulcem wzrostu. Z opublikowanego przez rosyjskiego ekonomistę Igora Makarowa oraz dwóch współpracowników z Massachusetts Institute of Technology raportu wynika, że jeśli wszystkie kraje zrealizują swoje cele założone w porozumieniu klimatycznym z Paryża, to rosyjski wzrost PKB spowolni jeszcze bardziej z 0,2 pkt proc. do 0,3 pkt proc. rocznie.

Reklama

W tym samym czasie rosyjscy urzędnicy ociągali się ws. ratyfikacji porozumienia z Paryża. Specjalny przedstawiciel Putina ds. środowiska, Siergiej Iwanow, stwierdził jakiś czas temu, że Rosja powinna ratyfikować porozumienie dopiero wtedy, gdy uzyska dane o możliwościach absorpcji dwutlenku węgla przez swoje lasy. Moskwa planowała, że takie dane uda się jej uzyskać do 2020 roku. Prawdopodobnie jednak miało to być jedynie pretekstem do opóźnienia ratyfikacji, bowiem wiele osób w Rosji, łącznie z osobami powiązanymi z wpływowym przemysłem naftowym, powoływało się na Donalda Trumpa. Otóż amerykański prezydent, w ich opinii, najlepiej zadbał o amerykański przemysł naftowy, gdy podjął decyzję o wycofaniu się USA z porozumienia klimatycznego w Paryżu.

Wydaje się jednak, że Władimir Putin nie przyjmuje tych argumentów. W poniedziałek, w tym samym czasie, gdy w ONZ odbywał się szczyt klimatyczny, premier Dmitrij Miedwiediew podpisał rządową rezolucję, która eliminuje potrzebę ratyfikacji podpisanego porozumienia klimatycznego z Paryża przez rosyjski parlament. Oznacza to, że w efekcie już dziś Rosja jest zobowiązana do przestrzegania porozumienia, które podpisała w 2016 roku.

Biorąc pod uwagę fakt, że porozumienie z Paryża właściwie niewiele wymaga od krajów-sygnatariuszy (państwa te powinny same określić swoje zobowiązania, aby wypełnić cel utrzymania tempa globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 st. Celsjusza do końca XXI wieku), Rosja tak naprawdę nie musi się martwić o koszty implementacji porozumienia. Gdy Rosja podpisywała porozumienie, obiecała, że utrzyma emisję gazów cieplarnianych na poziomie 75 proc. stanu z roku 1990. Cel ten jest łatwy do osiągnięcia po załamaniu się sowieckiego przemysłu po upadku ZSRR. Co więcej, w zakresie emisji CO2, Rosja radzi sobie lepiej niż Niemcy, nie mówiąc już o trzech największych emitentach dwutlenku węgla do atmosfery, czyli Chinach, Indiach i USA.

To wszystko jednak nie oznacza, że Rosja robi dziś dużo dla klimatu. Według Climate Action Tracker, projektu naukowego wspieranego przez niemiecki resort środowiska, Rosja należy do światowych maruderów. W dużej mierze symboliczne dołączenie do grona państw, które ratyfikowały porozumienie z Paryża, nie sprawi, że to się zmieni. W końcu, jak dotąd, do porozumienia nie dołączyły tylko dwa kraje – USA i Turcja.

Mimo tego decyzja Putina o dołączeniu do porozumienia z Paryża, ma nie tylko symboliczny wymiar. To także sygnał, że Kreml coraz poważniej traktuje zagrożenie klimatyczne. Nie wróży to dobrze lobbystom naftowym, którzy sprzeciwiają się wprowadzeniu opłat za emisje.

Przed końcem tego roku rosyjski parlament ma głosować nad rządowym projektem nowego prawa emisyjnego. Można się spodziewać, że w projekcie znajdzie się kilka niemiłych niespodzianek dla przemysłu energetycznego, szczególnie dla elektrowni węglowych. Z pewnością Rosja ma przestrzeń, aby poprawić swoje wyniki jeśli chodzi o redukcję CO2. W końcu kraj ten, według firmy konsultingowej Enerdata, posiada drugą najbardziej energochłonną gospodarkę na świecie, zaraz po sąsiedniej Ukrainie.

Rosyjski rząd chce podjąć próbę zmniejszenia uzależnienia swojej gospodarki od paliw kopalnych oraz poprawienia efektywności energetycznej. Czy wysiłki te będą prowadziły do faktycznego zmniejszenia emisji CO2, czy po prostu zakończą się wprowadzeniem kolejnego podatku, nie sposób teraz przewidzieć. Mimo wszystko jednak wydaje się, że ewolucja poglądów Władimira Putina na klimat idzie we właściwym kierunku.

>>> Czytaj też: 72 proc. Polaków widzi zagrożenie kryzysem klimatycznym. Oto, jak możemy zapobiec katastrofie [RAPORT]