Opiekunowie, uczniowie, nauczyciele i dyrektorzy nie odnajdują się w oświatowej biurokracji i gąszczu przepisów. Wiele decyzji w placówkach jest podejmowanych z pominięciem bądź też naruszeniem prawa.
Wątpliwości rodziców pojawiają się od pierwszych dni nauki. Jednym z takich przykładów jest klasowy skarbnik. W wielu placówkach oświatowych opiekunowie uczniów poza dobrowolną składką na radę rodziców decydują się też na zbiórkę przez tzw. radę klasową. O ile w pierwszym przypadku przy wsparciu szkoły jest możliwość założenia konta bankowego, na które dokonywane są przelewy, to już kwestie zbiórek klasowych są indywidualnie rozstrzygane. W przypadku rady rodziców najczęściej środki trafiają na subkonto na rachunku szkoły. Bywają też takie sytuacje, że do dysponowania środkami rady rodzice upoważniają dyrektora. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy następują zbiórki w poszczególnych klasach. W praktyce rodzic wybrany na funkcję skarbnika udostępnia po prostu własne konto lub też zbiera pieniądze podczas zebrań. W jednej ze szkół na Mazowszu na taką praktykę nie zgodził się nowo wybrany skarbnik i jednocześnie finansista. W trakcie dyskusji z pozostałymi opiekunami podniósł, że takie działanie jest niezgodne przede wszystkim z przepisami o PIT, uzyskaniu przychodu nieopodatkowanego oraz świadczeniu usługi depozytu nieprawidłowego, pojawia się też konieczność zapłaty podatku.
– Jako osoba zorientowana w sprawach finansowych i podatkowych nie chciałem udostępniać swojego konta prywatnego dla potrzeb zbiórek klasowych. Przecież konto takie wchodzi do majątku spadkowego w przypadku mojej śmierci. Dlatego szukałem rozwiązań na rynku – mówi Jacek Kaczmarek.
– Miałem do wyboru: założyć subkonto do konta rady rodziców lub skorzystać z usług oferowanych przez podmioty będące krajowymi instytucjami płatniczymi, które oferują usługi bezpłatne, a zarabiają na lokatach bankowych. Wybrałem drugie rozwiązanie, bo nie było możliwości podpisania nowego pełnomocnictwa do subkonta rady – dodaje.

Depozyt i odsetki

Reklama
Zdaniem ekspertów w omawianym przypadku skarbnik miał jak najbardziej uzasadnione obawy.
– Bank nie założy konta trójce klasowej, bo po prostu nie ma do tego podstawy prawnej. Musiałaby to być osoba fizyczna lub prawna. Należałoby więc zastanowić się nad założeniem stowarzyszenia, ale na kilka lat edukacji dzieci w danej placówce takie działania mijają się z celem. W praktyce urzędy skarbowe raczej takich małych kwot nie weryfikują, ale jeśli już skarbnik decyduje się na udostępnianie swojego konta, powinien poprosić rodziców, aby w tytule przelewu napisali depozyt – wyjaśnia Dariusz Malinowski, partner, doradztwo podatkowe, zespół postępowań podatkowych i sądowych KPMG w Polsce.
– Przy postępowaniu spadkowym trzeba byłoby uruchomić całą procedurę wyłączenia tych środków z masy spadkowej i udowadniać, że do niej nie należą. Dodatkowo od zgromadzonych środków naliczane są odsetki i skarbnik powinien je zwrócić rodzicom lub podpisać z nimi stosowne umowy, że te pieniądze z lokaty może sobie zatrzymać. Niestety i tu musiałby od tych środków odprowadzić podatek. W obecnym stanie prawnym jakiekolwiek działania w tym zakresie będą podejmowane, to zawsze nie są zgodne z przepisami i transparentne – wyjaśnia Dariusz Malinowski.

Darmowe podręczniki

W szkołach podstawowych (a wcześniej też w gimnazjach) – uczniowie formalnie otrzymują wszystkie podręczniki, które są zakupione z dotacji ustalonej w przepisach. W praktyce sytuacja wygląda jednak nieco inaczej. Nauczyciele na zebraniach z rodzicami, zwłaszcza w starszych klasach, wyjaśniają, że dotacja okazała się zbyt mała i dysponują np. tylko podręcznikiem do języka angielskiego, przyrody lub historii. – Na ćwiczenia do tych przedmiotów nie ma pieniędzy, ale jeśli państwu zależy na edukacji dzieci, proszę zakupić je we własnym zakresie. Jeśli nie będzie zgody, będziemy pracować bez ćwiczeń, ale to będzie ze szkodą dla uczniów – takie argumenty można usłyszeć na zebraniach. W efekcie nikt się nie sprzeciwia, bo każdemu zależy na edukacji dziecka.
Pytany przez nas o takie sytuacje resort edukacji udaje, że problemu nie ma.
– Nauczyciel nie może oczekiwać od rodziców, by kupowali podręczniki i ćwiczenia do obowiązkowych zajęć w szkole, która otrzymała dotację z budżetu państwa. Dyrektor szkoły ma ustawowy obowiązek kupić książki i ćwiczenia uczniom, wybrane przez nauczyciela – wyjaśnia Anna Ostrowska, rzecznik MEN.
– Każdą taką sytuację należy zgłaszać do dyrektora, organu prowadzącego i kuratora oświaty. Znając obowiązujące przepisy prawa, zadecydują oni w ramach swoich uprawnień, jak taką sytuację rozwiązać – zaznacza.

Bez struktur

Rodzice często nie radzą sobie także z organizacją swoich struktur. Na przykład zgodnie z art. 83 ust. 2 pkt 1 ustawy z 14 grudnia 2016 r. (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1148 ze zm.) w skład rady rodziców powinno wchodzić po jednym przedstawicielu rady klasy, wybranym w tajnym zebraniu spośród rodziców.
– W naszej szkole nie było żadnego tajnego głosowania, nikt nie wybierał przedstawiciela oddziału na zebranie rady rodziców. Zaproszone zostały trójki klasowe – mówi nam jeden z rodziców dziecko ze stołecznej szkoły.
Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach, przyznaje, że nie we wszystkich placówkach skrupulatnie przestrzega się przepisów prawa. Dopóki nikt nie zgłasza zastrzeżeń, to wybrane nawet w sposób wadliwy organy funkcjonują.
Nie tylko rodzice, ale też dyrektorzy szkół nie pilnują nałożonych na nich obowiązków, np. konsultowania z rodzicami do końca września dodatkowych dni wolnych od zajęć lekcyjnych. Często też przy sporządzaniu i konsultowaniu programu wychowawczo-profilaktycznego, który ma być realizowany w kolejnym roku, unikają sporządzenia wyczerpującej diagnozy. A taki obowiązek wynika z art. 26 ust. 2 ustawy – Prawo oświatowe.
– Taki program powinien być poprzedzony solidną diagnozą podczas rady podsumowującej – wyjaśnia Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych.
– Niestety często dyrektorzy nie chcą ujawniać rodzicom, z jakimi problemami wychowawczymi borykali się w mijającym roku szkolnym. Robią tak tylko dlatego, aby na zewnątrz wszystko wyglądało idealnie, a to niestety błąd – dodaje.