"Koszt prowadzenia sprawy frankowej w jednej tylko instancji wyceniany jest przez kancelarie prawne średnio na kilkanaście tysięcy złotych". "Do tego dochodzi umówiony procent od wygranej kwoty. W skali kraju kancelarii, które faktycznie specjalizują się w sprawach bankowych, nie jest dużo" - donosi piątkowa "Rzeczpospolita".

"Ci, którzy postawili na obsługę frankowiczów kilka lat temu, wykazali się doskonałą intuicją. Dziś o frankowy tort walczą jednak i ci bez większego doświadczenia, a nawet specjalizujący się dotychczas w uzyskiwaniu odszkodowań z tytułu wypadków komunikacyjnych - zaznacza gazeta. "Ośmieleni najnowszym orzeczeniem TSUE posiadacze kredytów we franku szwajcarskim – decydując się na wkroczenie na sądową ścieżkę – powinni uważać, komu powierzają sprawę" - dodaje.

"Rz" szacuje, że "banki na pewno będą walczyć w sądach w sprawach frankowiczów do ostatniej kropli krwi". "Orzeczenie TSUE nie doprowadzi natomiast do tego, że własnoręcznie napisany na podstawie szablonu z internetu pozew zagwarantuje wypłatę żądanej sumy. Frankowicze sami sobie przed sądami nie poradzą" – mówi gazecie wprost radca prawny Sławomir Trojanowski, który przez lata obsługiwał sektor windykacyjno-bankowy. "Banki będą się broniły na wszelkie możliwe sposoby, szukając choćby błędów proceduralnych" – dodaje.

"Z jakimi zatem kosztami wiąże się dochodzenie sprawiedliwości przy pomocy profesjonalistów?" – dopytuje gazeta. "To kwota stała wynagrodzenia prawnika, która w zależności od kancelarii oscyluje między 10 a 15 tys. zł, oraz success fee (procent od wygranej sumy – przyp. red.)" – wskazuje w rozmowie z "Rz radca prawny Barbara Garlacz, która prowadzi kilkaset spraw frankowiczów.

Reklama

>>> Czytaj też: Państwo jest zobligowane do wyjaśnienia okoliczności zw. z kredytami frankowymi