Polska jest największym beneficjentem unijnej polityki spójności. Jest stawiana w UE jako przykład państwa, które dobrze sobie radzi w wydatkowaniu unijnych pieniędzy - ocenił we wtorek na Kongresie 590 Filip Skawiński analityk Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.

Skawiński był jednym z uczestników debaty "Polska na tle Europy - nasz wkład w funkcjonowanie Unii Europejskiej", która odbyła się we wtorek w podrzeszowskiej Jasionce w czasie drugiego dnia Kongresu 590.

Z danych przedstawionych za Ministerstwem Finansów, przez prowadzącego debatę prezesa Polskiej Agencji Prasowej Wojciecha Surmacza wynika, że od początku członkostwa w UE, polski budżet zasilony został kwotą na poziomie 163 mld euro. Najwięcej, bo 103 mld euro przeznaczono na politykę spójności, a na drugim miejscu znalazła się Wspólna Polityka Rolna – z kwotą ponad 55 mld euro. Z kolei Polska od początku swego członkostwa w UE do unijnej kasy wpłaciła 53 mld euro. Zatem saldo wynosi około 110 mld euro na korzyść Polski.

„Polska jest w specyficznej sytuacji dlatego, że zdecydowanie najwięcej korzysta z unijnej polityki spójności” – zaznaczył Skawiński.

Jak mówił kwota otrzymana z UE obejmuje w największym stopniu infrastrukturę, ochronę środowiska, badanie i rozwój, kapitał ludzki.

Reklama

„To jest około 1/3 budżetu Unii Europejskiej w tej perspektywie finansowej, w tym siedmioletnim budżecie, który jeszcze trwa. To jest około 350 mld euro, mniej więcej 1/3 całego unijnego budżetu. I Polska jest zdecydowanie największym beneficjentem” – wskazywał Skawiński.

Zauważył jednocześnie, że temu, kto wydaje więcej jest „to trochę trudniej zrobić”. Wyjaśnił, że środki te dzielone są na ogromną liczbę projektów – co najmniej ponad 200 tys. w ciągu perspektywy finansowej.

„I mimo to, że to jest taka ogromna skala tego zadania, to Polska rzeczywiście, jeśli chodzi o procent wydanych pieniędzy, jest mniej więcej w połowie stawki, ale biorąc pod uwagę jak duża to jest kwota, to ma zdecydowanie w liczbach bezwzględnych największą wydaną” – zaznaczył analityk.

Dodał, że Polska ma jednocześnie bardzo niski procent nieprawidłowości wykrytych przy wydatkowaniu.

„Można powiedzieć, że ogólnie jest stawiana w UE jako przykład państwa, które bardzo dobrze sobie radzi w dobrym wydatkowaniu tych pieniędzy i gdzie widać, że te pieniądze przynoszą korzyści” – ocenił Skawiński.

Podkreślił jednocześnie, że z czasem pieniędzy z UE będzie coraz mniej. Jednym z powodów jest fakt, że Polska szybko goni bardziej rozwinięte państwa.

„Polityka spójności, jak sama nazwa wskazuje, służy poprawieniu spójności europejskiej, czyli temu, żeby państwa słabiej rozwinięte doganiały te wyżej rozwinięte. I ten proces doganiania następuje w sposób bardzo efektywny, spektakularny, można powiedzieć” – wyjaśnił Skawiński.

Innym powodem uszczuplenia w przyszłości strumienia pieniędzy unijnych do Polski będzie nowa perspektywa finansowa a w niej nowe priorytety polityczne, co do których państwa generalnie się zgadzają. Chodzi o ochronę granic, walkę ze zmianami klimatycznymi, bezpieczeństwo rozumiane jako wspieranie europejskiego przemysłu obronnego.

„Jak mamy nowe cele, to skądś trzeba na nie wziąć pieniądze” – podkreślił Skawiński.

Zapytany przez Surmacza, co możemy zrobić, by przeforsować uchwalenie dyrektywy unijnej, która będzie po myśli Polski, czy konkretnej firmy jak np. PKP, analityk Przedstawicielstwa KE zaznaczył, że trzeba m.in. wcześniej przekonywać KE, że dane rozwiązanie jest słuszne, zawiązywać koalicję. Jak mówił, nawet najsilniejsze państwo członkowskie – Niemcy, nie jest w stanie samodzielnie „przepchać” jakiegoś projektu, muszą budować koalicje.

„Żeby próbować coś wygrywać, trzeba tam po prostu być” – podkreślił prezes zarządu PKP Krzysztof Mamiński. Dodał, że PKP już w roku 2000 jako pierwsze miało swoje przedstawicielstwo w Brukseli.

Mamiński wskazywał także na konieczność monitorowania zmian w unijnym prawie, przepisach, rozwiązaniach.

Skawiński dopytywany przez prowadzącego, które z państw członkowskich jest najbardziej skuteczne w ustanawianiu prawa unijnego odpowiedział (zastrzegając, że mówi jako naukowiec zajmujący się kiedyś UE, a nie jako urzędnik KE), że na pewno ciężar gospodarczy państwa jest pierwszym kryterium w tym procesie, podobnie jak wielkość populacji. „Polska jest jednoznacznie widziana przez wszystkich w UE jako kluczowy gracz regionu” – mówił analityk.

Podkreślił też znaczenie sprawności administracji. Chodzi np. o koordynację pomiędzy krajem a jego przedstawicielem w UE, czy stały kontakt władz w kraju z każdym posłem w europarlamencie, nie tylko z tymi wywodzącymi się z partii rządzącej.

„Czyli zgadzamy się, że takim obszarem, w którym moglibyśmy zrobić więcej jest aktywność międzynarodowa, współpraca z partnerami z różnych krajów, oczywiście w ramach Unii, w ramach projektów” – skonkludował na zakończenie prezes PAP.

>>> Czytaj też: 24 proc. Polaków rozważa emigrację zarobkową. Najchętniej pojadą do Niemiec