Szef czeskiego MSW Jan Hamaczek zapowiedział we wtorek w imieniu Grupy Wyszehradzkiej, że nie poprze propozycji dobrowolnego przyjmowania migrantów w ramach systemu relokacji. Uznał ją za zaproszenie dla migrantów i drogę do wprowadzenia nowych kwot migracyjnych.

Propozycję zgłosiły pod koniec kwietnia Niemcy, Francja, Włochy i Malta, wzywając inne kraje, aby uczestniczyły w prowizorycznym, dobrowolnym systemie pomocy dla krajów zmagającym się z napływem migrantów i pomagały ratować ich na morzu.

Hamaczek przed spotkaniem unijnych ministrów spraw wewnętrznych w Luksemburgu ocenił, że taki niewypróbowany system miałby dalekosiężne skutki dla Europy. Podkreślił, że wypowiada się w imieniu kraju przewodniczącego w tym roku Grupie Wyszehradzkiej i że jest to stanowisko wszystkich jej członków.

"Dla nas to oznacza początek drogi do tego, że ta propozycja przejdzie do systemu obowiązkowego i zastąpi rozwiązanie dublińskie, czego Republika Czeska nie może zaakceptować" – powiedział Hamaczek dziennikarzom, nawiązując do obecnego systemu azylowego, którego reformy Unia nie jest w stanie uzgodnić od czasu kryzysu migracyjnego.

Celem propozycji jest zapobieżenie powtarzającej się sytuacji, w której statki i łodzie z migrantami nie dostają pozwolenia na wpłynięcie do portów we Włoszech.

Reklama

Inicjatorzy mają nadzieję, że uzyskają poparcie 10 państw. Wstępnie zgodziły się Grecja i Hiszpania.

Według Hamaczka tej propozycji sprzeciwiają się też "niektóre północne kraje" UE i nie ma ona większości państw unijnych.

Czeski minister podkreślił, że zamiast systemu dobrowolnego przyjmowania migrantów, Praga wolałaby bezpośrednią pomoc dla państw, z których pochodzą i wzmocnienie ochrony granic.

"Trzeba konsekwentnie wprowadzać w życie politykę powrotów – powiedział Hamaczek. - Jeżeli ktoś jest nielegalnym migrantem, nie ma prawa do azylu, powinien natychmiast wracać do kraju pochodzenia".

>>> Czytaj też: Niektórzy pozostaną nielegalni na zawsze. Ameryka nie otwiera swoich granic przed wszystkimi Polakami