– Porozmawiamy z koalicjantami, potem znowu na prezydium i znowu z koalicjantami. Na razie nie będziemy się spieszyć – mówi nam polityk PiS o tworzeniu nowego gabinetu. Zwycięzcy wyborów będą decydować jednocześnie o strukturze rządu i personaliach. Jeszcze w końcówce dotychczasowej kadencji w kancelarii premiera dyskutowano o konsolidacji resortów.
Miał to być wariant na zdobycie przez PiS dużej liczby mandatów i słabej pozycji koalicjantów. Łączone miały być głównie resorty gospodarcze. W takim wariancie powstałyby nowe resorty energii i klimatu czy budownictwa, infrastruktury i inwestycji. Ale obecny wynik PiS to tyle samo szabel w Sejmie co do tej pory i znacznie silniejsza pozycja Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina, których apetyty trzeba będzie zaspokoić. To powoduje, że szanse na realizację rządowej konsolidacji wydają się mniejsze.
Ziobro może grać o funkcję wicepremiera i drugi obok sprawiedliwości resort dla Solidarnej Polski. Do niedawna jego ugrupowanie wspominało o resorcie sportu. – To świetne miejsce do objeżdżania kraju, wspierania lokalnych inicjatyw – mówi polityk prawicy. Teraz apetyty wzrosły i Ziobro może licytować wyżej. Swoje aspiracje będzie też zgłaszał Jarosław Gowin. Porozumienie chce lepszego resortu dla Jadwigi Emilewicz – mowa o MSZ, energii czy inwestycjach i rozwoju. Odejście Jerzego Kwiecińskiego z rządu (jest wymieniany jako potencjalny następca Mariana Banasia w Najwyższej Izbie Kontroli lub może odejść do instytucji międzynarodowych) tworzyłoby wakat w obu resortach, którymi kieruje.
Reklama
W finansach szefem zostanie zapewne któryś z obecnych wiceministrów – mówi jeden z naszych rozmówców. Wszystko wskazuje na to, że spora część rządu zostanie bez zmian. MSWiA nadal będzie kierował Mariusz Kamiński, Dariusz Piontkowski będzie w MEN, są spore szanse, że w rządzie zostanie minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Nie wiadomo, co z resortem cyfryzacji.
Tymczasem dziś ma zostać dokończone ostatnie posiedzenie Sejmu tej kadencji. Wcześniej krążyły legendy związane z tym, czemu takie bezprecedensowe działanie ma służyć. Główna obawa dotyczyła tego, czy nie zmieni się porządek obrad, a PiS nie zaskoczy jakimiś działaniami legislacyjnymi. Pierwszego dnia obrad do zaskoczeń nie doszło. Aż do momentu, gdy przed godz. 16 ukazała się informacja, że szef NIK Marian Banaś złożył dymisję.
Co więcej, jak podał „Super Express”, nowym kandydatem na to stanowisko miałby zostać Jerzy Kwieciński. Nasi rozmówcy w resorcie wczoraj po południu nie byli w stanie potwierdzić tej informacji. – Sprytny ruch, bo to oznaczałoby, że Senat jeszcze w starym składzie tę zmianę zatwierdzi – mówi jeden z działaczy opozycji. Ale jak wynika z naszych informacji, w grę wchodzą także inni kandydaci. Wcześniej kontrkandydatem Banasia był Wojciech Szarama.
W momencie zamykania tego wydania DGP marszałek Sejmu Elżbieta Witek informowała, że pismo o rezygnacji Banasia do niej nie wpłynęło. To samo usłyszeliśmy chwilę wcześniej w NIK. Sytuacja jednak, jak twierdzą nasze źródła, jest płynna, a los Banasia ważył się jeszcze wczoraj po południu. Jak mówili informatorzy w PiS, jego losy poznamy dzisiaj. Jeśli rządzący zdecydują się rzutem na taśmę wymienić szefa NIK, narażą się na zarzuty, że robią analogicznie jak PO w sprawie wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego w 2015 r.
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że prezydent Andrzej Duda nie zamierza się spieszyć ze zwołaniem nowego parlamentu i desygnowaniem premiera, chcąc dać swojemu ugrupowaniu czas na ewentualną woltę w Senacie. Ostateczny termin mija 12 listopada. W czasie pierwszego posiedzenia nowego Sejmu premier złoży dymisję, a prezydent powierzy jego następcy (najprawdopodobniej dalej będzie to Mateusz Morawiecki) misję tworzenia rządu. Szef rządu będzie miał 14 dni na uzyskanie wotum zaufania od Sejmu.
Poza sytuacją w Sejmie wyjaśnia się także, kto i ile pieniędzy z budżetu państwa będzie miał do dyspozycji w nadchodzącej kadencji. Wczoraj PKW podała szacowaną roczną subwencję przysługującą poszczególnym partiom w związku z przeprowadzonymi wyborami. PiS jako zwycięskie ugrupowanie może liczyć na niemal 23,5 mln zł. Dla porównania w latach 2016–2019 partia Jarosława Kaczyńskiego mogła liczyć na 18,5 mln zł. Druga w kolejności Platforma Obywatelska otrzyma teraz 19,8 mln zł, SLD – 11,5 mln zł, PSL – 8,3 mln zł, a wchodząca do Sejmu Konfederacja może liczyć na 6,9 mln zł.