W majowych wyborach do PE w Polsce wybrano 52 europosłów, o 1 więcej niż poprzednio. Nową liczbę wybieranych w poszczególnych krajach europosłów ustalono przy założeniu, że w nowej kadencji europarlamentu nie będzie już brytyjskich posłów.

Jednak na początku nowej kadencji europarlamentarnej Wielka Brytania wciąż była państwem członkowskim Wspólnoty, więc w PE zasiedli również europosłowie brytyjscy. W związku z tym w nowym europarlamencie Polska obsadziła 51, a nie 52 mandaty.

Posłem, który do czasu opuszczenia UE przez Wielką Brytanię nie obejmuje swojego mandatu w PE jest Dominik Tarczyński (PiS), który w niedawnych wyborach do Sejmu zdobył mandat poselski w okręgu świętokrzyskim.

Zgodnie z Kodeksem wyborczym, jeśli poseł lub senator zostaje wybrany do PE, to jego mandat w parlamencie krajowym wygasa. Ponadto zgodnie z przepisami prawa Unii Europejskiej, mandatu europosła nie można łączyć z członkostwem w parlamencie krajowym.

Reklama

Jednak wobec Tarczyńskiego stosowane są obecnie przepisy specjalnej ustawy o zasadach ustalenia kolejności obsadzania mandatów europosłów wybieranych w Polsce na kadencję 2019-2024.

Ustawa przewiduje m.in., że osoba, której przypadł 52. mandat do PE (którego nie może objąć w związku z opóźnieniem brexitu) nie podlega przepisom o wygaśnięciu mandatu w parlamencie krajowym w związku z wyborem do PE, czy o zakazie łączenia z funkcją europosła innych stanowisk lub funkcji.

Tarczyński powiedział PAP, że po brexicie obejmie mandat w Parlamencie Europejskim, zaś do tego czasu będzie pracował w polskim Sejmie. "Specustawa mówi bardzo jasno, że osoba oczekująca, czyli ja, może pełnić funkcje, które pełniła do tej pory, czyli nie wygasza się mandatu oraz może kandydować w wyborach, które były przewidziane na jesień, do Sejmu i Senatu" - powiedział Tarczyński.

Po objęciu przez Tarczyńskiego mandatu w PE, jego mandat poselski wygaśnie, gdyż zgodnie z Aktem dotyczący wyborów członków Parlamentu Europejskiego w powszechnych wyborach bezpośrednich, mandatu europosła nie można łączyć z członkostwem w parlamencie krajowym.

Podczas czwartkowych obrad szczytu unijni liderzy poparli porozumienie ws. brexitu zawarte między UE a Wielką Brytanią; rozwiązana została w nim najtrudniejsza kwestia - sprawa granicy irlandzkiej. Przywódcy wezwali Komisję Europejską, Parlament Europejski i Radę UE do podjęcia koniecznych kroków, by zapewnić, że porozumienie będzie mogło wejść w życie 1 listopada 2019 roku. W sobotę nad jego zatwierdzeniem głosować będzie brytyjska Izba Gmin.

W sobotę nad zatwierdzeniem porozumienia głosować będzie brytyjska Izba Gmin. Jeśli posłowie je poprą, po ratyfikacji umowy Wielka Brytania będzie mogła wyjść z UE 31 października. Jeśli Izba Gmin go nie poprze i nie wyrazi zgody na brexit bez umowy, brytyjski premier Boris Johnson będzie zobligowany do tego, by zwrócić się do Brukseli o kolejne przesunięcie terminu - do 31 stycznia 2020 r.

Parlamentarna arytmetyka wskazuje, że Johnsonowi może być trudno o uzyskanie poparcia dla umowy, bo głosowanie przeciw zapowiedziała cała opozycja, a do umowy zastrzeżenia ma także północnoirlandzka Demokratyczna Partia Unionistów (DUP), która wspiera mniejszościowy rząd konserwatystów.

>>> Czytaj też: Chiny spowalniają. Wzrost gospodarczy w III kwartale jest najniższy od 27 lat