Premier Boris Johnson mówił, że chce, by posłowie w jasny sposób wypowiedzieli się tego dnia, czy popierają porozumienie, czy też nie. Jego rzecznicy zapowiedzieli również, że podczas poniedziałkowego posiedzenia rząd przedstawi ustawy niezbędne do implementacji porozumienia z UE.

Planowane początkowo na sobotę głosowanie nie odbyło się z powodu przyjętej przez posłów poprawki, zgodnie z którą decyzja posłów o poparciu porozumienia z UE została wstrzymana do czasu przyjęcia i wejścia w życie niezbędnych ustaw związanych z brexitem.

W efekcie Johnson, zobligowany ustawą parlamentu, musiał w sobotę wysłać do Brukseli wniosek o przesuniecie daty wyjścia z UE do 31 stycznia 2020 roku, choć się pod nim nie podpisał i dołączył do niego list, w którym wyjaśnia, że to decyzja posłów, a nie jego, a on sam uważa ją za błędną.

Decyzja o tym, czy zezwolić na głosowanie w sprawie porozumienia, należy do spikera Izby Gmin Johna Bercowa, który może się na to nie zgodzić pod pretekstem, że nie można podczas jednej sesji parlamentu dwukrotnie zgłaszać tej samej ustawy. Decyzję w tej sprawie Bercow, któremu zwolennicy brexitu zarzucają brak bezstronności, ogłosi po wznowieniu obrad w poniedziałek o godz. 15.30 w Polsce. On też rozstrzygnie, czy i które poprawki dopuszczać do głosowania.

Reklama

"Mające znaczenie głosowanie odbędzie się, jeżeli spiker na to pozwoli i jeżeli nie zostaną wniesione żadne poprawki, które uczyniłyby głosowanie bezcelowym. Nie ma sensu przeprowadzać głosowanie bez znaczenia, rząd wycofa się w takiej sytuacji" - mówił rzecznik Downing Street. "Opinia publiczna chce, aby brexit został zakończony. Rząd jest zdeterminowany, aby nowa umowa premiera została przyjęta i abyśmy wyszli z UE 31 października. Umowa z UE została uzgodniona, jest zawarta i jest zamknięta" - dodał.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)