Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ocenił w środę, że USA zdradziły i porzuciły Kurdów w Syrii. Kurdom doradził, by w myśl umowy Moskwa-Ankara wycofali się ze strefy przy granicy syryjsko-tureckiej, bo w przeciwnym razie zostaną "zmiażdżeni" przez turecką armię.

Jeśli Kurdowie się nie wycofają, "będą musiały wycofać się zarówno syryjska straż graniczna, jak i rosyjska policja wojskowa" - mówił Pieskow dziennikarzom. "Wówczas pozostałe tam jednostki kurdyjskie zostaną zmiażdżone przez walec tureckiej armii" - dodał.

Rzecznik Kremla wyraził też opinię, że zdaje się, iż USA zachęcają Kurdów do pozostania blisko granicy i do walki z tureckimi żołnierzami. "Stany Zjednoczone były w ostatnich latach najbliższym sojusznikiem Kurdów. Ostatecznie porzuciły Kurdów na granicy i tym samym ich zdradziły. Teraz wolą pozostawić Kurdów przy granicy i prawie zmuszają ich do walki z Turkami" - mówił Pieskow.

We wtorek Stany Zjednoczone poinformowały Turcję, że wycofywanie kurdyjskich bojowników z obszaru przy samej granicy w północno-wschodniej Syrii zostało zakończone i operacja militarna Ankary na terenach syryjskich, którą rozpoczęto 9 października, jest zbędna. Wycofywanie to nastąpiło w ramach pięciodniowego rozejmu w walkach turecko-kurdyjskich na północy Syrii. Po wygaśnięciu zawieszenia broni strona turecka podała, że obecnie "nie ma potrzeby przeprowadzania nowej operacji wojskowej".

Również we wtorek w Soczi odbyło się spotkanie prezydentów Turcji i Rosji, Recepa Tayyipa Erdogana i Władimira Putina. Obaj przywódcy osiągnęli porozumienie przewidujące tym razem wycofanie się syryjskich bojowników kurdyjskich z całego pasa o szerokości 30 km od granicy z Turcją w północno-wschodniej Syrii w ciągu 150 godzin.

Reklama

Zgodnie z porozumieniem po wycofaniu się sił kurdyjskich Turcy i Rosjanie będą prowadzić wspólne patrole w pasie 10 km od granicy.

Celem zbrojnej ofensywy tureckiej o kryptonimie Źródło Pokoju było wyparcie kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) z przygranicznego pasa na środkowym odcinku granicy turecko-syryjskiej. Ankara planuje utworzenie "strefy bezpieczeństwa" o szerokości 30 km, do której chce przesiedlić syryjskich uchodźców przebywających w Turcji.

Władze w Ankarze uważają Kurdów z YPG za terrorystów z powodu ich powiązań ze zdelegalizowaną w Turcji separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu.

>>> Czytaj też: FAZ: Polityka zagraniczna Rosji się radykalizuje. "Diametralnie inna narracja"