"Przemoc nie wygra" - obiecał na spotkaniu z mediami szef szwedzkiej policji Anders Thonberg, przyznając jednocześnie, że zwalczenie fali przestępczości jest "niezwykle złożonym wyzwaniem".

Zorganizowanie konferencji przez policję miało związek z trzema wybuchami, do jakich w ostatnich dniach doszło w Malmoe, oraz ze znalezieniem w tym mieście dwóch niezdetonowanych ładunków. Silne detonacje poważnie uszkodziły budynki wielorodzinne. Nie było ofiar.

W mediach głośno komentowano odezwę 63-letniej Mony Schultz, której wnuczki były świadkami jednej z ostatnich detonacji. Kobieta w liście otwartym zwróciła się do rządu "w imieniu każdej babci i dziadka oraz rodziców". "Gdy nasze dzieci nie mogą spokojnie spać i czuć się bezpiecznie we własnych domach, to znaczy, że granica została przekroczona. Coś musi się zmienić" - napisała mieszkanka Malmoe, przyznając z żalem, że wraz z rodziną rozważa emigrację.

Szef policji Thonberg zapewnił, że rozumie niepokój obywateli, zaznaczył jednak, że istnieje względnie niewielkie ryzyko zostania przypadkową ofiarą.

Reklama

Wśród działań mających poprawić bezpieczeństwo wymienił m.in. zwiększenie liczby policjantów oraz miejsc objętych monitoringiem kamer, a także wykorzystanie w większym zakresie śmigłowców oraz dronów. W związku z wybuchami policja ma także skorzystać z doświadczenia wojskowych, którzy unieszkodliwiali bomby na misjach w Afganistanie. Ponadto poprawić ma się szybkość analizowania materiałów wybuchowych. "Potrzeba także współpracy ze szkołami oraz służbami socjalnymi" - podkreślił.

Według policji ładunki wybuchowe podkładają na ogół chłopcy, rekrutowani przez grupy przestępcze. Najczęstszym motywem są porachunki gangów, a w tle walki o wpływy z handlu narkotykami. Chęć zemsty napędza spiralę przemocy. Jak podała policja, wybuchy mają przede wszystkim zastraszyć daną ofiarę oraz jej rodzinę. "Jeśli ktoś chce zabić, raczej wykorzystuje do tego broń palną" - zauważyła obecna na konferencji szefowa policyjnego wywiadu kryminalnego Linda H Staaf.

Kryminolog z Uniwersytetu Sztokholmskiego Amir Rostami w wywiadzie udzielonym "Dagens Nyheter" sytuację z eksplozjami w Szwecji określił jako "zupełnie wyjątkową w Europie". "Niestety, aby znaleźć odpowiednik tego, co się dzieje (w naszym kraju), musimy porównać Szwecję ze strefami wojennymi lub krajami z długą historią walki z terroryzmem" - powiedział naukowiec.

W Szwecji spośród 187 eksplozji ponad 100 miało poważny charakter. Do ponad 50 wybuchów doszło w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Najbardziej dotkniętym regionem jest Skania oraz miasto Malmoe. Podkładane są przede wszystkim granaty, bomby domowej produkcji oraz fajerwerki.

W 2018 roku w Szwecji odnotowano 152 eksplozji.

>>> Czytaj też: Coraz trudniej znaleźć pracownika z Ukrainy. 46 proc. firm zgłasza trudności