Dziurawe przepisy mogą utrudnić wprowadzenie preferencji dla proekologicznych mieszkańców – alarmują gminy. Obawiają się, że bez lepszych narzędzi nie zapanują nad bałaganem z odpadami biodegradowalnymi
Drastycznie rosnące ceny śmieci skłaniają samorządy do szukania rozwiązań, które mogłyby ulżyć mieszkańcom. Jednym z takich narzędzi jest częściowe zwolnienie z opłaty, z którego skorzystają właściciele nieruchomości z przydomowym kompostownikiem. Muszą tylko zadeklarować, że zagospodarowują frakcję bio na terenie własnej działki, zamiast dorzucać ją do głównego strumienia odbieranych odpadów.
Takie rozwiązanie wprowadziła nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2010), która obowiązuje od września. Z naszych ustaleń wynika, że gminy planują obecnie, jak uwzględnić ulgę za kompostowanie. Przykładem jest Jaworzno, które przedstawi projekt uchwały do końca roku. O wprowadzeniu preferencji w opłacie śmieciowej mówią też władze Komunalnego Związku Gmin Regionu Leszczyńskiego, który reprezentuje interesy 18 gmin w woj. wielkopolskim. KZGRL podkreśla przy tym, że konkretna wysokość ulgi zostanie określona w przyszłym roku.

Czym jest kompostownik?

Konieczność wprowadzenia ulgi to jedno. Schody zaczynają się przy sporządzaniu konkretnych zapisów uchwały. Samorządowcom wielu trudności nastręcza bowiem m.in. brak ustawowej definicji kompostownika. W praktyce oznacza to, że nie ma żadnych jednoznacznych wytycznych, co można uznać za obiekt przyzwalający na stosowanie ulgi. – Czy pryzma ułożona na ziemi w rogu działki, składająca się z chwastów, gałęzi i trawy, może być uznana za kompostownik? Czy też musi ona być ogrodzona, a przeznaczony na ten cel teren specjalnie oznaczony? Może konieczny jest zatem kontener? Czy w takim razie kompostownikiem może być tylko gotowy pojemnik z przykrywą, czy również konstrukcja wykonana samodzielnie, np. z listew lub desek ustawiona bezpośrednio na ziemi i przykryta jakimś materiałem? – zastanawia się Marek Goleń.
Reklama
Na te pytania prostej odpowiedzi nie ma. W obecnym stanie prawnym nie istnieją obowiązujące normy i wymogi co do reguł i materiału, z jakiego powinien być tworzony kompostownik. Jedyne regulacje, które dotyczą kompostowników, znajdziemy w rozporządzeniu ministra infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (Dz.U. z 2019 r. poz. 1065). Sęk w tym, że dotyczą one minimalnej odległości od innych zabudowań.
Problem tkwi też w tym, że gmina nawet gdyby chciała sama rozwiać te wątpliwości i określić, co uznaje za kompostownik, w praktyce nie może tego zrobić. Tu na drodze ponownie stoją przepisy. Zgodnie z art. 4 ust. 1–2 ustawy czystościowej gmina nie może zdefiniować pojęcia kompostownika w ramach regulaminu, gdyż nie stanowi o tym zamknięty katalog zagadnień wskazanych w tym przepisie.

Jak policzyć ulgę?

To nie koniec trudności. Dużym wyzwaniem jest też określenie, jak wysoka powinna być ulga. Obecne przepisy wskazują jedynie, że rada gminy zwalnia z części opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi właścicieli domków jednorodzinnych, którzy kompostują w przydomowych kompostownikach, „proporcjonalnie do zmniejszenia kosztów gospodarowania odpadami komunalnymi”. W ustawie jednak szczegółów brakuje.
Samorządowcy, którzy przymierzają się do określenia wysokości „ulgi”, robią to na podstawie szacunków. Nie wiedzą, jakie oszczędności w systemie może przynieść kompostowanie bioodpadów przez część mieszkańców. Jak przekonuje Marek Goleń z SGH, sprawnie działający system, w którym mieszkańcy kompostują bioodpady, pozwoliłby w niektórych przypadkach gminom na obniżenie liczby kursów śmieciarek nawet o połowę.
Na razie nie widać jednak, by samorządowcy, którzy już zadeklarowali obniżki za kompostowanie, uznawali to za dużą oszczędność. Wynoszą one zazwyczaj kilka złotych na opłacie. Taką preferencję jednoznacznie ustalili m.in. włodarze gmin Baćkowice, Iwaniska, Lipnik, Opatów i Sadowie. Od 1 stycznia 2020 r. za wywóz śmieci segregowanych będzie ona wynosić 16 zł dla gospodarstwa jednoosobowego, 35 zł dla dwuosobowego i 50 zł dla gospodarstwa trzyosobowego i większego. Posesje wyposażone w kompostownik zapłacą odpowiednio 14, 29 i 40 zł.
Z policzeniem ewentualnego realnego zysku też będzie kłopot. Mieszkańcy w deklaracjach podają zazwyczaj pojemność kompostownika, natomiast za usługę, jaką jest odbiór i zagospodarowanie odpadów, gmina rozlicza się z firmą wagowo. Naczelnik wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska UM w Przemyślu Karol Wilk podkreśla, że gmina wie, ile wagowo zbieranych jest odpadów zielonych (ta JST nie odbiera jeszcze odpadów kuchennych). – Ale jeśli tonaż po wprowadzeniu kompostowników się zmniejszy, skąd mam mieć pewność, że to efekt kompostowania, a nie na przykład suszy? – zastanawia się samorządowiec.
Gminy obawiają się również, że ulgi, które zaproponują w lokalnym prawie, zostaną zakwestionowane jako „zbyt małe albo zbyt duże”. Z jednej strony symboliczna zniżka może nie zachęcać do kompostowania, z drugiej strony zbyt wysoka może być pokusą do nadużyć. Eksperci przypominają, że podobny scenariusz przerabialiśmy w 2013 r., gdy mieszkańcy mogli po raz pierwszy deklarować segregację i płacić mniejszą opłatę z tego tytułu. Gminy nie miały jednak żadnych narzędzi, by zweryfikować, czy za słowami mieszkańców idą też czyny. Prawo okazało się martwe, bo niemożliwe do wyegzekwowania.

Kompostownik – zadanie dla policjanta

W ocenie branży podobnie może być teraz w przypadku kontroli kompostowników. Będzie to kolejne obciążenie, które spadnie na barki samorządowców, a bez nadzoru nowe prawo może nie przynieść oczekiwanych efektów. Tymczasem i tutaj regulacje nie zostały dopracowane.
Nowelizacja u.c.p.g. z 19 lipca wprowadziła co prawda sankcje – grzywnę, która może być nałożona, jeśli właściciel nieruchomości zadeklarował, że kompostuje bioodpady, a tego nie robi. Jednak mandatu nie nałoży strażnik miejski, a wyłącznie policjant. Na razie nie znowelizowano rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie wykroczeń, za które strażnicy są uprawnieni do nakładania grzywien w drodze mandatu karnego (Dz.U. z 2018 r. poz. 1996). Strażnicy miejscy wystawią mandat, ale tylko w sytuacjach, gdy odpady nie są właściwie segregowane lub właściciel nieruchomości nie wyposażył jej w pojemniki lub worki na śmieci. Grzywna za brak kompostowania wbrew deklaracji nie trafi więc do kasy gminy, ale do budżetu państwa.
W praktyce oznacza to, że gminom nie będzie zależało na kontroli, bo i tak nie będą mogły liczyć na zasilenie swojego budżetu. A to może zniechęcić do egzekwowania przepisów, co sprawi, że staną się one martwym prawem.