Załóżmy, że stanie się to, co dzisiaj wydaje się niewyobrażalne: w którymś z krajów Zachodu dojdzie do władzy partia, która opodatkuje najbogatszych. Wiem, że dziś trudno w to uwierzyć. Ale załóżmy, że tak się stanie. Co wtedy? Jakie będą ekonomiczne skutki takiej decyzji?
Na to pytanie próbował odpowiedzieć podczas jednej z debat ekonomista Larry Summers, w przeszłości doradca Billa Clintona i Baracka Obamy. Jego zdaniem mogą wydarzyć się trzy rzeczy: spadnie skłonność najbogatszych do inwestycji, wzrośnie ich konsumpcja oraz wydatki na dobroczynność. Sama myśl wpływowego ekonomisty nie jest szalenie odkrywcza, jednak dość dobrze oddaje nastawienie głównego nurtu liberalnej amerykańskiej publicystyki do kwestii wealth tax.
Tym bardziej interesująca jest próba zmierzenia się z takim stanowiskiem. Ciekawe spostrzeżenia spisał na swoim blogu ekonomista Joshua Gans, dziś związany z Uniwersytetem w Toronto. Można powiedzieć, że jego rozumowanie wywraca wywód Summersa do góry nogami.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP