To jest lewacka organizacja?
Która? Nasza? Kultura Niepodległa? Jeśli większość artystów w Polsce to lewacy, to tak, jest to lewacka organizacja. Zresztą dla władzy prawie wszyscy ludzie kultury to lewacy. A jest przecież tak, że każdy z nas ma serce po lewej stronie, tylko może artyści zdają sobie z tego sprawę bardziej. W Polsce mamy do czynienia z sytuacją, że każdy, kto się spiera z władzą, jest od razu lewakiem, od razu jest wkładany w jakieś buty. I nikt nie niuansuje, nie zastanawia się, bo żyjemy w czasach, kiedy wszystko musi być czarno-białe, a niuanse są zwyczajnie niemodne. I jeszcze jedno – za rządów Platformy nikt nie nazywał artystów lewakami.
Może dlatego, że sprzyjali władzy.
Nie, nie sprzyjali. Nie pamięta pani boju o 1 proc. z budżetu na kulturę? Ludzie kultury walczyli i z poprzednią władzą, walczą z tą obecną. Albo – nie, nie walczą, pilnują swoich praw, swojej wolności i niepodległości. Jest też tak, że władza nie ma odwagi siąść do stołu z artystami, nie ma odwagi rozmawiać.
Reklama
Artyści nie chcą rozmawiać. Wygłaszają antyrządowe oświadczenia, protestują, porównują rządy PiS do PRL-u.
Przecież tak nie było na początku. Jeśli minister kultury zaczyna urzędowanie, mówiąc, że jego ulubionym filmem jest „Jak zostać kotem”, a potem twierdzi, że w zasadzie nie uczestniczy w kulturze, że musi nadrobić, że nie ma czasu, a potem znowu, że Tokarczuk nie doczytał. Chciałabym choć raz usłyszeć, że coś przeczytał, zobaczył, ma jakąś refleksję... Proszę się zastanowić: mówi się, że w Polsce prawie nikt nie czyta książek. I nagle dostajemy Nagrodę Nobla. Olga Tokarczuk dostaje, ale tak naprawę Polska dostaje, my wszyscy dostajemy, bo szybujemy na ósme miejsce w rankingu potęg literackich świata. Przecież z jednej strony jest to lokomotywa do promocji Polski, z drugiej – do przeprowadzenia kampanii promujących czytelnictwo. I co? I nic. Przecież ten Nobel jest jak podany na tacy prezent od losu. I nie ma znaczenia, czy się lubi, czy nie lubi pisania Tokarczuk, czy się ceni, czy nie samą pisarkę. Tego Nobla można przecież genialnie wykorzystać. I mówię to jako społecznica, a nie jako lewaczka. A tak jak ja wielu Polaków ma poczucie marnotrawstwa. To tak jakby Polska dostała miliony dolarów, których nie chce wykorzystać. I nie umie wykorzystać.
Instytut Pileckiego zaprosił do współpracy grupę artystyczną Teraz Poliż. Powstał scenariusz projektu, wszystko było opisane i rozpisane – że to opowieść o niepodległości kobiet i narodzinach ruchu feministycznego. I okazało się, że słowo „feministyczny” nie przejdzie, że za bardzo lewackie, że trzeba wykreślić
Za chwilę 101. rocznica odzyskania niepodległości.
Słyszę, że po kampanii promującej 100-lecie niepodległości udało się doprowadzić do tego, że z państwa o tysiącletniej historii staliśmy się w świadomości ludzi za granicą krajem, który ma sto lat. Ręce opadają, bo to znaczy, że władza kompletnie nie zna się na promowaniu własnego kraju. Uważam, że w mijającej kadencji ministrem, który miał największe realne sukcesy, natomiast dokładał starań, żeby się od nich odciąć, był wicepremier Piotr Gliński. Oscar, Nobel, Booker, niezliczone nominacje do filmowych, literackich i teatralnych światowych nagród. Każdy minister po czymś takim chodziłby w glorii i chwale, a on nie dość, że tego nie zauważał, to jeszcze nie chce rozmawiać z artystami. Może dlatego, że ludzie kultury to jest ta elita, którą Jarosław Kaczyński chce wymienić.
TREŚĆ CAŁEGO WYWIADU MOŻNA PRZECZYTAĆ W PIĄTKOWYM, WEEKENDOWYM WYDANIU DGP