W wyborach do Izby Reprezentantów, która liczy 110 miejsc, startuje 523 kandydatów, chociaż pierwotnie Centralna Komisja Wyborcza zarejestrowała 560 osób. Ok. 20 z nich wycofało się na własne życzenie, pozostali – głównie kandydaci opozycyjni – zostali z różnych przyczyn usunięci z wyścigu wyborczego przez komisje wyborcze.

Zdaniem środowisk niezależnych władze używają błahych pretekstów, by wyeliminować z wyborów kandydatów niezwiązanych z nimi. Eksperci przyznają jednak, że nawet dopuszczeni do startu kandydaci opozycyjni, których jest w sumie ok. 200, mają nieduże szanse, by trafić do parlamentu.

W głosowaniu przedterminowym może wziąć udział każdy uprawniony, nie jest wymagane podawanie przyczyny wcześniejszego udziału w wyborach. Najczęściej jednak w „zorganizowany sposób” głosują pracownicy zakładów państwowych, studenci, lekarze, żołnierze itd.

Instytucja głosowania przedterminowego jest krytykowana przez białoruską opozycję i aktywistów praw człowieka. „Wskazują oni przede wszystkim na to, że w czasie głosowania przedterminowego w nocy urny z głosami nie są kontrolowane. Mają również zastrzeżenia do przebiegu procesu liczenia głosów” – wyjaśnił PAP analityk Pauluk Bykouski.

Reklama

Również Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) OBWE w swoich rekomendacjach porusza tę kwestię, wskazując, że procedury powinny być bardziej przejrzyste. Według danych ze strony CKW w poprzednich wyborach w 2016 r. w czasie głosowania przedterminowego głos oddało ponad 31 proc. uprawnionych do udziału w wyborach.

Z Mińska Justyna Prus (PAP)